"Ty smarkaczu, twoja mama nawet nie wie, kto jest twoim tatą. Przestań myśleć o swoim ojcu. Nie jest tak źle, skoro masz matkę chrzestną, prawda?" Klepnęła małego chłopca w głowę. "Czy aż tak mnie nie lubisz?"
"Nie obchodzi mnie to. Mama już powiedziała, że zabierze mnie na poszukiwania mojego taty podczas tej wycieczki!" Mały chłopiec nadal dąsał się swoimi usteczkami.
Widząc jego pulchną, małą minę, Riley nie mogła się powstrzymać i pocałowała go w twarz. "No nie wiem, czy twoje mięśnie twarzy nie są trochę za bardzo sprężyste?"
Sebastian zbladł zamiast tego. "Mamo, ona… ona mnie molestowała!"
Sharon wychowywała syna sama i rzadko kontaktowała się z innymi ludźmi. Dlatego Sebastian bardzo polegał na niej i był raczej zdystansowany wobec innych.
"Pocałunek i to już molestowanie?" Riley roześmiała się.
Sharon również się roześmiała, zanim "uratowała" syna z ramion swojej najlepszej przyjaciółki. "On po prostu boi się obcych. Będzie lepiej, jak się do ciebie zbliży w ciągu następnych kilku dni."
Riley uniosła brwi. "W porządku, dam ci jeden dzień na zbliżenie się do mnie!" powiedziała władczym tonem.
Sebastian prychnął i odwrócił się, żeby przytulić matkę, przybierając dumną minę.
Obie panie wybuchnęły śmiechem, widząc to.
Riley zaprowadziła matkę z synem do swojego mieszkania. Było to małe dwupokojowe mieszkanie. Zwykle było przestronniej, gdy Riley mieszkała sama.
Niemniej jednak nadal nie było tak tłoczno, mimo że matka z synem tam byli. To dlatego, że mieli zamieszkać w innym pokoju.
"Specjalnie kupiłam dużo jedzenia, kiedy dowiedziałam się, że wracacie. Dziś przygotuję dla was wielką ucztę jako poczęstunek dla gości z daleka!" powiedziała Riley z uśmiechem po odłożeniu bagaży.
"Jestem głodny, mamo" - powiedział Sebastian nieco płaczliwym tonem.
"Dobrze, usiądź tutaj i baw się dobrze, a ja przygotuję dania z twoją matką chrzestną." Sharon posadziła syna na sofie w holu.
"Idź, idź." Mały chłopiec natychmiast się uśmiechnął, gdy nagabywał ją na twarzy.
Riley w końcu zrozumiała, że ten mały smarkacz jest bystry. Po prostu, jak powiedziała Sharon, bawił się tylko z ludźmi, których znał, i ignorował innych. "Czy to oznacza, że jest dumny i zimny?
"Nie wygląda na to, żeby dziecko odziedziczyło osobowość po Sharon. Czy to możliwe, że odziedziczył ją po swoim ojcu, którego tożsamość jest nieznana?"
Sebastian bawił się klockami w holu, a Sharon i Riley przygotowywały dania w kuchni.
Riley zerknęła w kierunku holu i szturchnęła Sharon łokciem. Wyszeptała: "Twój syn nie jest do ciebie zbyt podobny. Domyślam się, że w osiemdziesięciu procentach jest podobny do swojego ojca. Sądząc po jego wyglądzie, mogę powiedzieć, że ojciec tego dziecka musi być przystojnym mężczyzną!"
Usłyszawszy komentarz Riley, Sharon przypomniała sobie lodowato zimnego mężczyznę, na którego wpadła na lotnisku.
Wtedy zdała sobie sprawę, że ten mężczyzna urodził się z prestiżową aurą. Emanował chłodem, który sprawiał, że ludzie trzymali się od niego z daleka.
"O czym myślisz, Shar?" Riley podniosła rękę i pomachała nią przed Sharon.
Sharon otrząsnęła się z zamyślenia, a jej oczy zaczęły błyszczeć. "Nic, co mówiłaś?"
"Mówiłam, że twój syn musi być podobny do swojego ojca, a jego ojciec musi być przystojnym mężczyzną."
"Bzdury, to oczywiste, że odziedziczył wygląd po mnie!"
"Nie życzysz sobie, żeby jego biologiczny ojciec był przystojnym mężczyzną? Najlepiej, żeby był sto razy przystojniejszy od Howarda. Wtedy już nie będziesz na przegranej pozycji."
Riley żałowała swoich słów po tym, jak je wykrztusiła. Odwróciła się i spojrzała na Sharon. Bez wątpienia na jej twarzy malował się samotny wyraz.
"Co się stało? Nadal nie możesz zapomnieć o Howardzie?"
Sharon potrząsnęła głową. "Nie."
"To świetnie. To szmaciarz, który nie docenia rzeczy, które są wokół niego!" Riley warknęła, zanim szybko zmieniła temat: "Powiem ci dobrą wiadomość. Pomogłam ci złożyć CV. Jutro możesz zgłosić się w swojej nowej firmie."
"Tak szybko?" Sharon była zdumiona.
"Cóż, nieczęsto zdarza się, że można dostać nową pracę. Ale jesteś teraz projektantką w drodze do sławy."
Następnego dnia Sharon zgłosiła się w swojej nowej firmie.
Pięć lat temu opuściła Północne Miasto i wyjechała do Kraju M. Po urodzeniu syna poszła dalej kształcić się w zakresie projektowania wnętrz.
Sharon weszła do Central Corporation. Jednak, gdy miała zapytać, na którym piętrze znajduje się dział kadr, usłyszała za sobą zamieszanie.
W tym momencie wszyscy pracownicy przy wejściu ustawili się w dwóch rzędach. Dodatkowo panowała napięta atmosfera, jakby mieli powitać ważną osobistość.
Następnie ochroniarz ubrany w czarną koszulę otworzył szklane drzwi. Wtedy na scenę wszedł mężczyzna o wysokiej sylwetce i silnej aurze. Jego kamienna twarz była jak ostry miecz, a on miał majestatyczną aurę, która sprawiała, że wszyscy pracownicy obok niego czuli presję.
Sharon odwróciła się i zobaczyła mężczyznę, który był otoczony przez mnóstwo ludzi, wchodzącego na scenę. Nagle została porażona jak gromem. "Dlaczego… to on?"
