Everleigh
Kierowca ruszył, oddalając się od szpitala. Siedziałam na tylnym siedzeniu obok Felixa i patrzyłam, jak uważnie obserwuje okolicę.
Wydawał się niepewny, gdzie jechać. Widać było, że nie chce pytać Felixa o wskazówki.
Felix zauważył jego wahanie i odezwał się: "Gerald, do mnie."
"Rozkaz, szefie!" – odparł kierowca i wcisnął gaz do dechy.
"Do ciebie, Felix?" – odwróciłam się do niego. "Nie zgadzałam się na to."
"Wiem, Ever. Ale myślę, że to najlepsze, bo..."
"Bo za mną tęsknisz?" – zapytałam z przekąsem. "Bo chcesz się do mnie zbliżyć?"
"Nie! To znaczy, tęskniłem. Ale to nie jedyny powód, dla którego chcę, żebyś ze mną pojechała. Chwilę temu widzieliśmy Laurę obok twojego samochodu.
A potem zniknęła jak kamfora. Myślisz, że to normalne? Oni chcą cię wrobić, Ever. Jestem tego pewien."
"Co to ma wspólnego z twoim domem? Niech robią, co chcą!"
"Chcę cię chronić. Jedź ze mną. Chcę mieć cię na oku i upewnić się, że nic ci nie grozi. Chcę, żebyś szybciej doszła do siebie.
Chcę, żeby twoje zdrowie psychiczne wróciło do normy. A przede wszystkim muszę się upewnić, że Laura i Clyde, albo ktokolwiek za tym stoi, cię nie dopadnie."
Zamilkłam. Pobyt w domu ojca, gdzie grasowała Madison, byłby nierozsądny.
Mój ojciec nie wiedział, że żyję i pewnie nie byłby zachwycony, że przez tyle lat go okłamywałam.
Oskarżenia o porwanie Laury nie ustałyby. A stres był mi teraz najmniej potrzebny.
Ale jak mogłam jechać z Felixem, skoro nosiłam w sobie dziecko jego największego wroga? "Proszę mnie zawieźć do domu mojego ojca" – powiedziałam do kierowcy.
Odwróciłam wzrok i patrzyłam przez okno na nieznaną mi okolicę. Ukradkiem obserwowałam Felixa, żeby zobaczyć jego reakcję.
Zesztywniał i wyglądał na zakłopotanego.
"Jesteś taka uparta jak zawsze. Przecież mówiłaś, że nie masz rodziny, Ever."
"Nie znam twojego ojca, proszę pani. Gdzie on mieszka?" – zdezorientowany kierowca zwolnił i zaczął zjeżdżać na pobocze.
"Nie kazałem ci jej zawozić do ojca! Wydałem ci rozkaz!" – warknął Felix, a kierowca natychmiast przyspieszył. Jego ręce trzęsły się na kierownicy.
Zdałam sobie sprawę, że za dużo powiedziałam i zamarłam. Felix nic nie wiedział o mojej przeszłości i prawdziwej tożsamości. "Dobra, masz mnie!"
Zaśmiałam się nerwowo. "Wciąż pamiętasz, że nie mam rodziny?" – powiedziałam, unikając jego wzroku.
"Pamiętam" – odparł Felix. "Wiem, że byłem twoją jedyną rodziną i dlatego żałuję, jak cię traktowałem."
"Na skruchę trochę za późno. Ale dobrze, zostanę u ciebie kilka dni, aż wymyślę, co dalej, a potem pójdę."
Taki był mój plan, bo obawiałam się, że Felix może mieć ukryte intencje.
Dlaczego nagle zaczął się tak troszczyć? Poza tym miałam zbyt wiele na głowie, żeby go w to mieszać.
Wyciągnął rękę i ujął moją dłoń. Delikatnie ją ścisnął, masując moje palce i rozluźniając moje napięte nerwy.
Poczułam iskrę czegoś, czego dawno nie czułam.
Iskrę nadziei, szansę na coś nowego, poczucie spokoju i bezpieczeństwa. "Nie będę cię powstrzymywał, Everleigh" – powiedział cicho i łagodnie.
"Jeśli pobyt z rodziną ma ci pomóc dojść do siebie, to nie mam nic przeciwko.
Myślałem tylko, że to okazja, żeby naprawić to, co ci zrobiłem. Zrozumiem, jeśli tego nie chcesz."
"Nie mam rodziny. Już ci to mówiłam. I powinnam ci powiedzieć, Felix, że już mnie nie pociągasz.
Teraz chcę się tylko zemścić na Clyde'ie za to, że igrał z moimi uczuciami i zniszczył moje poczucie własnej wartości" – powiedziałam stanowczo.
"Rozumiem cię doskonale. Obiecuję, że nasza relacja pozostanie platoniczna. Jeśli chcesz się zemścić na Clyde'ie, to mamy wspólny cel.
Zawsze chciałem mu dopiec za to, że cię ode mnie zabrał" – odparł Felix.
"Czyli o to w tym wszystkim chodzi? Twoja gorycz jest przesadna. Jeśli twierdzisz, że już nic do mnie nie czujesz, to nie powinno ci to przeszkadzać."
"Nie chcę o tym rozmawiać" – powiedział Felix i odwrócił wzrok. "Nie martw się, kochanie. Niedługo będziemy w domu."
"W domu?"
"Tak, w domu. Mój dom jest twoim domem."
Poczułam jego ramiona wokół siebie i na moment rozluźniłam się w jego uścisku. Czułam ciepło jego oddechu na szyi, gdy się do mnie przysunął.
Zamknęłam oczy i delektowałam się tą chwilą, próbując zignorować wątpliwości i niepewność. W jego ramionach czułam, że wszystko będzie dobrze.
Jego palce zaczęły pieścić moją skórę. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, pozwalając mu na to. A potem poczułam jego dłoń na moim udzie.
Natychmiast się odsunęłam i spojrzałam na niego z przestrachem. "Przepraszam. Co ty wyprawiasz?" Uśmiech zniknął z twarzy Felixa i szybko się ode mnie odsunął.
"Przepraszam" – powiedział. "Ja tylko… myślałem, że tego potrzebujesz. Nie chciałem."
"Myślałeś, że potrzebuję czego?"
Skrzyżowałam ręce na piersi, udając gniew. "Nie powinieneś mnie dotykać bez pozwolenia" – powiedziałam niskim i stanowczym tonem. "To nie na miejscu."
"Nie chciałem cię urazić. Po prostu… myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, Everleigh" – powiedział Felix, a w jego głosie słyszałam ból. "A przyjaciele mogą się przytulać bez podtekstów, prawda?"
"Mogą. Ale przytulanie nie powinno być napastliwe. Co ty, kurwa, robiłeś z moimi udami?"
"Przysięgam, Ever. To się nigdy nie powtórzy."
















