– Dobrze – rzuca Andre ostro, wyrywając mi ręcznik z dłoni, mimo że dopiero zaczęłam. Mamroczę cichy protest, ale on macha na mnie, żebym podeszła do lady na tyłach baru, chwytając po drodze solniczkę i pieprzniczkę.
Marszczę brwi, trochę zdezorientowana tym, co się dzieje, ale nic nie mówię.
– Słuchaj – zaczyna, podnosząc wzrok i spotykając się z moim spojrzeniem, z powagą, która przewyższa nawet
















