Kiedy zrywają mi kaptur z głowy, dyszę ze strachu. Oczy otwierają mi się szeroko, gdy rozglądam się po mężczyznach stojących wokół mnie, i mocno wciągam powietrze, czując krew, która nadal cieknie mi z nosa – uprzejmość bycia przerzucaną w bagażniku przez trzydzieści minut z rękami skutymi za plecami, co oznacza, że kilka razy uderzyłam twarzą o podłogę bagażnika.
– No proszę, oto ona – mówi mężcz
















