Zatrzymuję się przed nim, chowając ręce za plecami, stojąc jakieś trzydzieści centymetrów za Christianem, który nawet się nie odwraca.
– Nie sprawiła ci najmniejszego problemu, tato – wzdycha Christian, uciskając nasadę nosa kciukiem i palcem wskazującym. – Serio, cała ta sprawa jest absurdalna…
– To ja decyduję, co jest absurdalne, Cristian – warczy Don Romano, przerywając Christianowi i wymawiaj
















