Maria była wyczerpana od płaczu. Wkładając piżamę, zauważyła na brzuchu duży siniak, pozostałość po uderzeniu, które zadał jej mąż tego samego dnia. Po policzku spłynęła jej łza, ale postanowiła już o tym nie myśleć. Nie pierwszy raz coś takiego się zdarzyło, więc widok jej skóry w takim stanie nie był dla niej nowością. Przypomniała sobie, że to wszystko jest dla jej dziadka i nie może go zawieść.
Kiedy w końcu udało jej się zasnąć, pogrążyła się w ciemnym śnie, który nagle wypełnił się światłem. Zaczęła widzieć krótkie przebłyski tego, jak będzie wyglądało jej życie. Były krótkie, ale każdy z nich pozostawiał w jej sercu pustkę. Jej życie nie zmieni się na lepsze. Wręcz przeciwnie, pomimo wszelkich starań, skończy samotna i bez rodziny. Jej dziadek umrze w więzieniu, a Maximus i Alexia będą żyć długo i szczęśliwie, po tym jak wydadzą rodzinę Marii ambasadzie. Ona skończy na ulicy, głodując, nie będąc w stanie wykarmić swojego dziecka.
– Ach! – krzyknęła, budząc się.
Nagły sen obudził ją o piątej rano. We śnie jej maleństwo zmarło z głodu i zimna o piątej po południu. Nieważne, jak bardzo błagała o pomoc, nikt jej nie udzielił – przynajmniej tak to pamiętała. Spojrzała na swoje ramiona i zastanawiała się, kim było to dziecko i jak znalazła się w tak strasznej sytuacji.
Przez kilka minut o tym myślała. To dziecko nie mogło być Maximusa. Nigdy nie traktował jej jak żony, więc nigdy jej nie dotknął. W rzeczywistości powiedział jej wprost, że czuje do niej odrazę. On nie mógł być ojcem.
– Och, Mario, tracisz rozum, śniąc o rzeczach, które nigdy się nie wydarzą. Najprawdopodobniej umrzesz stara i zapomniana w tej wielkiej rezydencji – powiedziała do siebie, myjąc się.
Zanim wyszła z sypialni, było już prawie siódma. Poszła do kuchni. Dziś szczególnie miała ochotę na kawę taką, jaką robiła w domu, więc postawiła garnek na piecu i dodała trochę cynamonu do gotowania. Kiedy czekała, aż woda się zagrzeje, weszła Emma.
– Proszę pani, wszystko w porządku? Wczoraj pan mnie odesłał i nie mogłam przy pani zostać.
– Tak, Emmo, wszystko dobrze! Dziś chcę zjeść śniadanie tak jak w moim kraju. Zrobiłam kawę. Czy chciałabyś się do mnie przyłączyć, kiedy Maximus wyjdzie?
– Tak, proszę pani! – odpowiedziała Emma, choć nadal była trochę zaniepokojona.
Maria uśmiechnęła się, wyczuwając, że Emma nie jest do końca przekonana jej odpowiedzią. Aromat kawy, którą zrobiła, wypełniał całe pierwsze piętro domu. Nalała sobie filiżankę i wyszła do ogrodu, aby usiąść przy stole na zewnątrz. Zamierzała po prostu podziwiać ogród i zatopić się w myślach. Dziś szczególnie nie miała ochoty na śniadanie z mężem, więc planowała poczekać na zewnątrz, aż skończy jeść i wyjdzie – przynajmniej tak sobie to wyobrażała.
Maximus właśnie wszedł przez jedno z wejść do domu po porannym biegu. Wczorajszy sen trochę go zaniepokoił, więc postanowił wstać wcześnie, żeby się rozerwać. Kiedy dotarł do domu, poczuł pyszny aromat kawy i czegoś jeszcze. Zanim się umył, poszedł do kuchni i znalazł Emmę.
– Pachnie cudownie, Emmo! Jaką kawę kupiłaś?
– Och, proszę pana! To kawa pani. Wstała wcześnie i ją zrobiła.
– Maria wstała?
– Tak, w zasadzie jest w ogrodzie. Nalała sobie kawy i powiedziała, że będzie ją pić na zewnątrz – powiedziała Emma, wskazując na stół w ogrodzie.
Maximus nie mógł się powstrzymać, żeby wyjrzeć i zobaczyć drobną postać swojej żony skuloną w ogrodowym krześle. Była odwrócona plecami do okna, więc Maria nie widziała, kto ją obserwuje.
– Cóż, chyba zjemy dziś śniadanie w ogrodzie.
– Czy mam panu tam zanieść śniadanie?
– Tak, proszę!
– Dobrze, proszę pana!
– Zejdę za chwilę. Mam spotkanie o dziewiątej, więc mogę wyjść trochę później.
– Bardzo dobrze, proszę pana, przyniosę panu śniadanie.
Nie myśląc o tym dłużej, poszedł wziąć prysznic i wyszedł jako ten sam biznesmen, którego jego żona znała zbyt dobrze. Maria słuchała muzyki, zatopiona we wspomnieniach snu, który miała poprzedniej nocy. Jej myśli przerwał znajomy zapach mięty i cytrusów.
Otworzyła oczy i zobaczyła Maximusa, czytającego wiadomości na tablecie i popijającego kawę z filiżanki. Ten mały gest wydawałby się cudowny jeszcze kilka godzin temu, ale teraz wszystko było zbyt zagmatwane. Kiedy go zobaczyła, czuła jedynie chęć płaczu, ale nie mogła dać mu tej satysfakcji. Więc po prostu zamknęła oczy, podgłośniła muzykę w telefonie i udawała, że nikogo innego tam nie ma.
Maximus czuł jedynie frustrację z powodu jej próby ignorowania go, ale rozumiał, że tego należy się spodziewać. Nie zrobiła wczoraj sceny, ale wiedział, że jest zdenerwowana. W końcu znowu użył siły, żeby ją uspokoić.
– Proszę pana, oto pańska kawa!
– On już ma kawę, Emmo. Po prostu ukradł moją. Mogłabyś mi dać tę filiżankę?
Emma nie wiedziała, jak zareagować, dopóki Maximus nie dał jej znaku, żeby podała filiżankę.
– Zaraz wrócę z waszymi śniadaniami.
– Emmo, na razie chcę tylko kawę – powiedziała Maria.
– Rozumiem, proszę pani.
Spokój, z jakim Maria rozmawiała z nią wcześniej, został zakłócony pojawieniem się jej męża. Więc Emma ograniczyła się do tej odpowiedzi i wróciła z talerzem owoców i tostami francuskimi dla Maximusa. Maria nadal słuchała muzyki i piła kawę, nie mówiąc słowa do Maximusa.
Coraz bardziej zdesperowany z powodu jej obojętności, Maximus wyciągnął z portfela czarną kartę bankową, wskazał na nią i powiedział: – Wiem, że to, co wczoraj zobaczyłaś, nie było w porządku, ale wiesz też, że cię nie kocham. Wiedziałaś o tym od początku, a mimo to przyjęłaś propozycję mojej babci. Więc trzymajmy się tego, co jest. – Wyciągnął w jej stronę kartę.
– Nie potrzebuję, żebyś mi rekompensował cios, który mi wczoraj zadałeś. Wiesz, czego chcę? Czy ty w ogóle wiesz? – powiedziała Maria, a po policzku spłynęła jej łza – ta sama, której tak bardzo starała się powstrzymać.
– Czego? Powiedz mi! – Maximus miał nadzieję, że jej odpowiedź będzie czymś materialnym, co mógłby jej zapewnić, czymś, co ukoi jego sumienie.
– Chcę cholernego rozwodu! – Maria wyrzuciła z siebie to, czego nigdy nie myślała, że powie.
Maximus prawie zakrztusił się łykiem kawy, który właśnie wziął, słysząc, co powiedziała jego żona.
– Co właśnie powiedziałaś? Czujesz się dobrze? Tak ciężko o to walczyłaś, a teraz mówisz, że „chcesz rozwodu”.
– Maximusie, to jasne, że mnie nie kochasz, a ja jestem zmęczona. Poważnie proszę cię o rozwód. Jesteśmy małżeństwem prawie trzy lata i to nie działa i nigdy nie będzie działać – powiedziała Maria, a łzy płynęły jej z oczu.
Emma obserwowała scenę z okna kuchennego, nie wiedząc, o czym jest rozmowa, ale czując, że to coś, co nie podoba się panu. Była gotowa wybiec i wesprzeć Marię, jeśli Maximus odważy się znowu podnieść na nią rękę.
– Niech twój asystent sporządzi umowę rozwodową, cokolwiek chcesz, cokolwiek ci pasuje. Podpiszę ją dzisiaj, a jeśli to możliwe, pójdziemy dzisiaj do urzędu stanu cywilnego, aby sfinalizować nasz rozwód.
– Myślisz, że to takie proste? Po prostu sporządzić i podpisać kawałek papieru? Nie, Mario, jeśli to zrobię, moja babcia mnie dopadnie, a ty skończysz jak zwykle, grając ofiarę.
Maria zaniemówiła. Czyż nie to właśnie działo się w tym związku?
Dzień wcześniej znalazła go uprawiającego seks z Alexią w jego biurze, a zamiast złożyć wyjaśnienia, uderzył ją mocno w brzuch, a następnie zabronił jej chodzić do firmy.
– Chcę rozwodu! Nie obchodzi mnie, czy będę musiała dzisiaj rozmawiać z twoją babcią. Sporządź ten cholerny papier, a ja go podpiszę – powiedziała Maria, wstając od stołu, żeby wyjść.
– Mario! – krzyknął Maximus.
– Już. ci. mówiłam. Spotkam się dzisiaj z twoją babcią, a do wieczora oczekuję, że umowa będzie gotowa do podpisania. Jeśli nie, sporządzę ją sama. Ale przed rocznicą twojej firmy musimy być rozwiedzeni.
Maximus szybko wstał, żeby dogonić Marię. Nieważne, jak szybko szła, jej drobne kroki nie mogły dorównać jego długim. Był wściekły, więc złapał ją za ramię i szarpnął do tyłu. Prawie upadła, a Emma, widząc tę scenę, wybiegła, żeby jej pomóc.
Jednak kiedy dotarła na miejsce, zobaczyła, że Maximus, który jeszcze przed chwilą wydawał się mieć ogień w oczach, obejmuje Marię.
– Nie rozwiedziemy się! Musisz to sobie wbić do głowy. Nigdy niczego nie sporządzę. To jest twój dom, jesteś moją żoną i nie pozwolę ci odejść.
Maria była zdezorientowana. Czyż nie tego tak bardzo chciał rozwód? Dlaczego tak się stało, że to ona o niego prosi, a on się nie zgadza?
– Puść mnie, ty draniu! Chcę rozwodu! Już ci mówiłam, będziesz mógł robić, co chcesz, więc nie rozumiem, dlaczego miałbyś zachowywać pozory, skoro wszyscy i tak wszystko wiedzą.
Widząc jej determinację, Maximus puścił ją i wściekły wyszedł z domu. Starał się nie oglądać za żoną, bo wiedział, że się nie powstrzyma i może nawet ją udusić. Ta dziewczyna miała moc wyprowadzania go z równowagi tak łatwo, że postanowił natychmiast wyjść.
– Proszę pana, wczoraj to moja wina, że pani Palmer zobaczyła pana w niezręcznej sytuacji. Zajmowałem się kilkoma sprawami z innymi asystentami i ona weszła bez zapowiedzi. Przepraszam za to nieporozumienie – powiedział Matthew, próbując wyjaśnić, co wydarzyło się poprzedniego dnia.
– Nie musisz przepraszać. To, co Maria wczoraj zobaczyła, już przyspieszyło bieg wydarzeń – powiedział Maximus poważnym tonem, ale bez złości.
Maria stała w ogrodzie i patrzyła, jak jej mąż odchodzi. Łzy płynęły jak z fontanny. W końcu powiedziała to, czego nigdy nie myślała, że powie. Poczuła ostry ból w klatce piersiowej, miała trudności z oddychaniem i mogła jedynie upaść na trawę. Emma pobiegła, żeby jej pomóc wstać i odprowadziła ją z powrotem do pokoju.
– Proszę pani, musi pani odpocząć. Może to wyczerpanie. Wiele pani ostatnio przeszła. Musi pani spróbować się uspokoić i odpocząć. Mogę pani przynieść śniadanie do pokoju, jeśli nie chce pani wychodzić.
– Nie mam apetytu. Myślę, że kłótnia mi go odebrała. Czy mogłabyś mi pozwolić trochę pospać?
– Oczywiście, proszę pani! Będę na dole. Wystarczy wysłać mi wiadomość, a ja od razu przyjdę.
– Dziękuję, Emmo – powiedziała cicho Maria.
















