W Pinehurst Apartments Maeve wzięła dzień wolny, by przygotować pokój, w którym wkrótce miał zamieszkać Byron. Nie był to duży pokój, ale przygotowanie go zajęło jej całe popołudnie.
Po kolacji Maeve zaczęła przeglądać oferty pościeli w Internecie. Ceny w lokalnych sklepach były zbyt wysokie, a opcje online znacznie bardziej przystępne i równie dobre.
"Ale jaki styl spodobałby się panu McDanielowi?" - zastanawiała się.
Z grzeczności wobec swojego przyszłego współlokatora pomyślała o zadzwonieniu do niego z pytaniem. Wtedy ją olśniło – nawet nie wymienili się numerami telefonów.
Nie była to do końca jej wina; Byron był tak powściągliwy podczas całego procesu rejestracji małżeństwa, że wydał jej się nieco onieśmielający.
Maeve westchnęła, schowała suszarkę i miała już wracać do swojego pokoju, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.
Szybko podeszła i otworzyła, a za drzwiami stał Byron, opierając się o ścianę. Jego twarz była nienaturalnie blada, a wyraz twarzy jak zwykle chłodny.
Rozejrzała się, zaskoczona, że nie przyniósł ze sobą żadnego bagażu. „Nic ze sobą nie przyniosłeś?” - zapytała zdziwiona.
Decyzja Byrona, by tu przyjść, została podjęta pod wpływem impulsu. Ludzie Gilberta obserwowali jego dom, a wizyta lekarza zwróciłaby tylko uwagę na jego ranę.
Jego inne nieruchomości również były pod obserwacją. Po rozważeniu opcji mieszkanie Maeve było jedynym miejscem, które nie było obserwowane.
"Mogę wejść?" - zapytał Byron szorstkim głosem.
"Jasne" - odpowiedziała Maeve, szybko odsuwając się, kiedy zauważyła, jak źle wygląda.
Byron wszedł do środka, a jego wzrok przesunął się po małym, ale nieskazitelnie czystym salonie. Wystrój był prosty, ale uroczy – kwiaty na stole, dzwonki wietrzne przy oknie i kilka pluszowych zabawek rozrzuconych na kanapie. Przestrzeń emanowała ciepłem i życiem.
Pomimo skromnych rozmiarów wydawało się przytulniejsze i bardziej zachęcające niż ogromna willa, którą posiadał w najbardziej ekskluzywnej dzielnicy miasta. Na chwilę w brązowych oczach Byrona zamigotało coś – coś, czego nie potrafił do końca wyrazić słowami.
W obecności Byrona, który wypełniał przestrzeń swoim dominującym charakterem, Maeve nie mogła powstrzymać uczucia niepokoju, mimo że był teraz jej mężem.
Zająknęła się: "Emm... nie spodziewałam się, że przyjdziesz dziś wieczorem. Skończyłam przygotowywać twój pokój dopiero dziś po południu, ale nie miałam jeszcze okazji kupić żadnych mebli ani pościeli."
"Nie zawracaj sobie głowy" - odpowiedział Byron, kierując wzrok na nią, oczy głębokie i trudne do odczytania. "Zostaję tylko na kilka nocy. Nie ma potrzeby, żebyś się tak wysilała. Poza tym, mogę zaoferować ci lepsze miejsce do życia, jako rekompensatę."
Maeve zamrugała, zaskoczona na chwilę, po czym szybko potrząsnęła głową. "O, nie, nie, doskonale mi się tu mieszka. Wiem, że twoja praca cię zajmuje, więc nie ma potrzeby przechodzić przez te wszystkie kłopoty i wydatki z powodu tak drobnej sprawy."
Zawahała się, a potem dodała, prawie mimochodem: "Poza tym, jesteśmy teraz małżeństwem. Nie ma potrzeby, żeby wszystko było takie formalne."
Byron wpatrywał się w szczerą twarz Maeve i poczuł narastający dziwny dyskomfort. Ochrząknął i odwrócił wzrok. "Posłuchaj, mimo że jesteśmy małżeństwem, niektóre rzeczy powinny pozostać... oddzielne. Ale jeśli będziesz się upierać, w porządku – rób, co chcesz."
"Dobrze..." Maeve przygryzła wargę, czując, jak na jej policzkach pojawia się rumieniec, a dłonie zaczynają się pocić.
Atmosfera w salonie zmieniła się, pojawiło się subtelne napięcie.
"Masz apteczkę?" - zapytał Byron, przenosząc na nią wzrok.
"Tak, tylko chwilę. Zaraz ją przyniosę" - odpowiedziała Maeve, kiwając głową, zanim poszła do szafki pod telewizorem. Nie zadała sobie trudu, by zapytać, dlaczego nie poszedł do szpitala; najwyraźniej miał swoje powody.
Byron skinął głową i opadł na sofę.
Maeve szybko znalazła apteczkę i położyła ją na stole. "Potrzebujesz pomocy?"
"Nie." Ton Byrona był szorstki, gdy podciągnął koszulę, odsłaniając opatrunki wokół brzucha, poplamione śladami krwi.
Maeve poczuła dreszcz. "Naprawdę powinieneś iść do szpitala. Nikt cię teraz nie ściga, więc powinno być bezpiecznie..."
Jej słowa zabrzmiały tak naiwnie, że Byron prawie się roześmiał. Ale gdy na jego ustach pojawił się cień uśmiechu, zniknął. Zauważył coś – małą czerwoną kropkę w rogu salonu. Natychmiast wstał i podszedł do szafki pod telewizorem, chwytając małego pluszowego misia.
"Co się stało?" - zapytała Maeve, zdezorientowana.
Byron nie odpowiedział. Zamiast tego przekręcił głowę misia, odsłaniając ukrytą mini kamerę ukrytą za jego oczami.
"Kamera?" - Twarz Maeve zbladła. "Dlaczego, u licha, kamera miałaby być ukryta w pluszowej zabawce?"
Miś był ustawiony dokładnie naprzeciwko kanapy. Umysł Maeve pracował na pełnych obrotach. „Czy ktoś obserwował każdy mój ruch?”
"To twój dom – dlaczego wyglądasz na tak zszokowaną?" - Głos Byrona ociekał sarkazmem, gdy miażdżył kamerę w dłoni. Jego oczy stały się zimne i przeszywające, gdy spojrzał na nią gniewnie. "Kamera w oczach zabawki... Muszę przyznać, nie sądziłem, że masz to w sobie."
Prawie nie mógł uwierzyć, jak łatwo dał się zwieść jej niewinnemu zachowaniu.
Oczy Maeve rozszerzyły się z niedowierzaniem. "Myślisz, że umieściłam tam tę kamerę, żeby cię szpiegować? Nie miałam pojęcia, że tam jest!"
"Naprawdę oczekujesz, że w to uwierzę?" - Głos Byrona był jak lód, pełen pogardy. "Poślubienie podstępnej szmaty, takiej jak ty, to prawdopodobnie najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem."
















