logo

FicSpire

Życie z moją szefową

Życie z moją szefową

Autor: Magdalena Nowak

Rozdział 12
Autor: Magdalena Nowak
30 lis 2025
Wilbur powiedział: "Czas wręczyć im ich wielki prezent. Wiesz, co robić". "Zrozumiałam, szefie. Na pewno zapłacą" – odpowiedziała Faye. Wilbur uśmiechnął się. "Idź odpocząć. Nie martw się o mnie jutro. Pojadę sam". "Dobrze, szefie". Wilbur wstał i wrócił do swojego pokoju. Faye wpatrywała się w jego oddalającą się sylwetkę i westchnęła. Gdyby to ona była tak źle traktowana i poniżana, z pewnością odpłaciłaby się dziesięciokrotnie. Jej szef był zdecydowanie zbyt miły. Ona jednak nie była. Nigdy wcześniej nie oszczędzała swoich wrogów. Następnego dnia. Wilbur obudził się około dziesiątej rano. Wyszedł z domu, a następnie pojechał na Wyspę Kurortową Southlake. Nadszedł czas, by zamknąć pewien rozdział. W tym samym czasie SUV z wojskowym emblematem zatrzymał się przed domem numer jeden. Z samochodu wysiadł wysoki mężczyzna w średnim wieku o szerokich ramionach. Ubrany był w cywilne ubrania, ale nietrudno było poznać po jego aurze, że jest kimś z wojska. Mężczyzna zadzwonił dzwonkiem. Susie otworzyła drzwi i wykrzyknęła radośnie: "Tato! Wreszcie jesteś w domu!" "Tak. Gdzie twój dziadek?" – zapytał mężczyzna. Susie zmarszczyła brwi. "Cały dzień zamyka się w swoim pokoju i zachowuje tajemniczo. Ten oszust naprawdę go omotał". "Jak jego zdrowie?" – zapytał ponownie mężczyzna. Susie odpowiedziała natychmiast: "Dziadek wziął lekarstwa, które przywiózł zespół medyczny z Seechertown, i czuje się znacznie lepiej. Właśnie miał robione badania i wszystkie wyniki były pozytywne". "To świetnie. Pozwól mi dać nauczkę temu kłamcy. Nikt nie będzie wykorzystywał nazwiska Graysonów" – powiedział chłodno mężczyzna. Susie skinęła głową natychmiast. "Tak, musisz dać mu nauczkę, bo inaczej ktoś inny może pomyśleć, że w przyszłości też może zbliżyć się do dziadka". W tym momencie mężczyzna odwrócił się i powiedział do kierowcy: "Zadzwoń do tego oszusta i powiedz mu, że chcę się z nim spotkać". "Tak jest". Kierowca natychmiast wykonał telefon. Chwilę później wrócił i powiedział ostrożnie: "Powiedział, że jest na weselu na Wyspie Kurortowej Southlake i że jeśli chce go pan zobaczyć, powinien pan sam go poszukać". "Ten bydlak ma tupet". Wyraz twarzy mężczyzny stwardniał natychmiast. "Jak śmie się tak wywyższać wobec mnie! Jedziemy na Wyspę Kurortową Southlake, natychmiast!" Gordon wsiadł do samochodu, a kierowca od razu ruszył z piskiem opon. Susie wypuściła długi oddech. "Ty kłamliwy bydlaku, dostaniesz za swoje. Tylko poczekaj". Po tych słowach wróciła do środka i poszła pod pokój dziadka. Zatrzymała się na chwilę, po czym zawołała: "Dziadku, czas na twoje ćwiczenia. Dzisiaj w ogóle nie wyszedłeś z pokoju". W pokoju panowała całkowita cisza, więc Susie mogła tylko wołać w kółko. Mimo że stan dziadka się poprawiał, nadal musiał ćwiczyć. W końcu, pół godziny później, Benjamin otworzył drzwi i spojrzał na Susie z irytacją. "Skończyłaś już? Czy nie mam nawet odrobiny swobody?" "To dla twojego dobra, dziadku. Nie bądź taki uparty" – powiedziała Susie. Benjamin uśmiechnął się szyderczo i chłodno. "Wiem, co się dzieje z moim ciałem. Możesz sobie darować to zrzędzenie. Robisz to wszystko, żeby mnie wkurzyć?" "Jak możesz tak mówić, dziadku? Gdyby nie opieka zespołu medycznego z Seechertown i nasza, twój stan by się nie poprawił" – powiedziała z żalem Susie. Benjamin prychnął: "Naprawdę myślisz, że to wy odwaliliście całą robotę?" Susie również się zdenerwowała. "A nie? Powinieneś wiedzieć, że twoje ciało jest u kresu wytrzymałości i polegasz na lekach, by utrzymać się przy życiu. Gdyby nie te lekarstwa i to, że rzuciłam studia medyczne, by się tobą opiekować, czy nadal byś tu był? Czy nic z tego nie ma dla ciebie znaczenia?" Susie wybuchnęła płaczem, wypowiadając te słowa. Czuła, jakby jej dziadek naprawdę tracił zmysły. Nie był ani trochę wdzięczny za jej opiekę przez te wszystkie lata, a ten oszust sprawił, że tańczył, jak mu zagrał, za pomocą zaledwie kilku słów, trzymając go zamkniętego w pokoju przez cały dzień i zmuszając do uprawiania jakiejś bzdurnej kultywacji. Jej smutek rósł, im więcej o tym myślała, szlochając coraz głośniej z każdą sekundą. Widząc wnuczkę w takim stanie, Benjamin westchnął. Wszedł do swojego pokoju, wyciągnął lekarstwa z szafki na buty i pokazał je jej. Rzucając lekarstwa przed Susie, Benjamin powiedział: "Spójrz. Oto co zrobiły dla mnie twoje leki". Susie otarła łzy w oszołomieniu, tępo patrząc na dziadka. Benjamin nie odezwał się ani słowem i stał w miejscu. Susie podniosła powoli pudełko i otworzyła je. Fiolki z lekarstwami były równo ułożone, całkowicie nienaruszone. "Dziadku, o co tu chodzi?" – zapytała z niedowierzaniem Susie. Benjamin westchnął. "Mam już dość tych wszystkich lekarstw. Nie tknąłem żadnego z nich". Susie była w szoku. "A-Ale co z twoim zdrowiem?" Benjamin spojrzał na Susie i zmarszczył brwi. "To chyba oczywiste? Co mówiły moje wyniki?" Susie wydukała: "M-mówili, że twoje funkcje życiowe uległy p-poprawie i że nawet zwłóknienie płuc się cofa". "Cóż, czy nadal myślisz, że to lekarstwa to sprawiły?" – zapytał Benjamin. Lekarstwa, które trzymała Susie, upadły na ziemię z głuchym łoskotem. Usta Susie były szeroko otwarte z niedowierzania. Benjamin pokręcił głową. "Wy, młodzi ludzie, myślicie, że jesteście tacy mądrzy i wiecie wszystko. Cóż, powiem ci, że cuda istnieją. W rzeczywistości Dasha jest pełna geniuszy takich jak Wilbur Penn. Kiedy wreszcie zrobisz krok w tył i przestaniesz patrzeć na świat z takimi uprzedzeniami?" Susie była zaskoczona. Po pewnym czasie w końcu się odezwała: "Dziadku, to niemożliwe. Metoda kultywacji, której nauczył cię ten facet, faktycznie poprawiła twoje zdrowie?" "A jak myślisz?" – odpowiedział Benjamin. Susie kompletnie odjęło mowę. Nie mogła uwierzyć, że to prawda. Niemniej jednak, prawdą było, że jej dziadek nie wziął żadnego z leków, a mimo to cudownie wyzdrowiał. To był fakt i nie miała jak temu zaprzeczyć. W tym momencie stanęła przed największym dylematem w swoim życiu. Chwilę później podniosła głowę i powiedziała słabo: "Dziadku, tata wrócił". "Co? Co on tu robi, zamiast pilnować swojego posterunku?" – powiedział Benjamin, wyraźnie niezadowolony. Susie nie odważyła się odezwać, ale nie mogła też ukryć prawdy. Powiedziała potulnie: "Pojechał dać nauczkę Wilburowi Pennowi". Benjamin natychmiast ryknął wściekle: "Co?! Kto kazał ci to zrobić?" Susie wpadła w panikę. "Dziadku, pozwól mi wyjaśnić. Myślałam, że Wilbur to oszust, który próbuje wykorzystać nazwisko naszej rodziny dla osobistych korzyści. Dlatego powiedziałam tacie, żeby wrócił". Benjamin kipiał ze złości: "Wy idioci! Sprowadź tu swojego ojca! Oboje przeprosicie Wilbura i nie wracajcie, dopóki wam nie wybaczy! W domu Graysonów nie ma miejsca dla ludzi takich jak wy!" Mówiąc to, Benjamin był tak wzburzony, że dostał ataku kaszlu. Susie była śmiertelnie przerażona i podbiegła, by poklepać go po plecach. "Już jadę, dziadku. Proszę, nie złość się". "Idź już!" – krzyknął Benjamin. Susie nie odważyła się nic powiedzieć. Zawołała pokojówki, by pilnowały dziadka, po czym sama pojechała na Wyspę Kurortową Southlake. Od razu w samochodzie zaczęła dzwonić do ojca, ale żadne z połączeń nie zostało odebrane.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 12 – Życie z moją szefową | Czytaj powieści online na FicSpire