logo

FicSpire

Życie z moją szefową

Życie z moją szefową

Autor: Magdalena Nowak

Rozdział 3
Autor: Magdalena Nowak
30 lis 2025
– Co powiedziałeś? – Twarz Wilbura stężała. Jak ten człowiek śmiał być tak nieuprzejmy po tym, jak na niego wpadł? Mężczyzna prychnął chłodno. – Z jakiego jesteś działu i jak się nazywasz? – To samo pytanie do ciebie: z jakiego jesteś działu i jak się nazywasz? – odpowiedział chłodno Wilbur. Mężczyzna odparł dumnie: – Jestem wiceprezesem Konsorcjum Cape, Stanley Lowes. Pracujesz tu? – Można tak powiedzieć – odparł spokojnie Wilbur. Stanley uśmiechnął się drwiąco. – Jesteś zwolniony. Wynoś się natychmiast. Wilbur uśmiechnął się z irytacją i niedowierzaniem. – Zwalniasz kogoś tak po prostu? – I co mi zrobisz? Mogę cię zwolnić, jeśli zechcę. – Pogarda była wypisana na twarzy Stanleya. Wilbur powiedział powoli: – O proszę, człowiek władzy. – Centrala wysłała mnie, wiceprezesa oddziału Prowincji Kardon, żebym nadzorował tu sprawy. Nawet panna Faye Yves podlega mnie, a co dopiero ty. – Stanley spojrzał na Wilbura z wyższością. Wilbur zmarszczył brwi. W tym momencie Faye otworzyła drzwi i zobaczyła Stanleya. – Co się tutaj dzieje? – Panno Yves, ten facet właśnie na mnie wpadł i nawet nie przeprosił! Zwalniam go. Jest zbyt nieuprzejmy i nieprofesjonalny, żeby tu pracować – oświadczył pewnie Stanley. Faye podeszła i wymierzyła Stanleyowi policzek. Głośne plaśnięcie wprawiło Stanleya w osłupienie. – Co pani do cholery wyprawia, panno Yves? – ryknął Stanley. Faye uśmiechnęła się szyderczo: – Jesteś zwolniony. Wynoś się. – Co? – Stanley spojrzał na Faye z niedowierzaniem. Po dłuższej chwili odzyskał zmysły, dukając: – Nie masz prawa mnie zwolnić. Zostałem przysłany z centrali. – Doprawdy? – Faye wyjęła telefon i zadzwoniła do centrali. Sekundę później podała telefon Stanleyowi. – Odbierz. Dreszcz przebiegł po plecach Stanleya, gdy odebrał połączenie. Zaczął drżeć, trzymając telefon, niezdolny do wyduszenia słowa. Faye wyrwała mu telefon. – Czy teraz możesz się wynieść? – Panno Yves, proszę pozwolić mi wyjaśnić! – Stanley był śmiertelnie przerażony. Centrala potraktowała go przed chwilą bardzo surowo. Nie tylko został zwolniony, ale także wezwany z powrotem, by ponieść karę. Wiedział, jak bezwzględni byli ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo i dyscyplinę; mógł skończyć na półżywy. Jednak Faye powiedziała tylko: – Możesz tłumaczyć się centrali ile chcesz. Wynoś się, natychmiast. Stanley wiedział, że stracił wszelką nadzieję. Myśl o tym, co go czeka, przemknęła mu przez głowę, a jego ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz, po czym zemdlał z szoku. Wilbur zmarszczył brwi. – Co oni do cholery wyprawiali? Jak oni go w ogóle zatrudnili? – Przepraszam, Szefie. – Faye skłoniła się przepraszająco. Wilbur westchnął. – To nie twoja wina. – Po tych słowach wyszedł. Patrząc na oddalającą się sylwetkę Wilbura, Faye westchnęła i otarła pot z czoła. Wilbur zjadł szybki posiłek i wezwał taksówkę do domu. Było już południe, gdy wrócił. Yvonne i Blake byli spleceni w namiętnym uścisku w salonie, flirtując i śmiejąc się. Wilbur rozejrzał się i zauważył, że jego teściów nigdzie nie ma. Musieli celowo unikać tej sytuacji. Nie zwracając na nich uwagi, Wilbur skierował się prosto do swojego pokoju. – Stój – zawołała głośno Yvonne. Wilbur zatrzymał się i spojrzał w jej stronę. Yvonne wstała, podeszła do Wilbura i zadrwiła z niego: – Naprawdę jesteś żałosnym facetem. Naprawdę nic nie zrobisz, nawet widząc własną żonę w ramionach kogoś innego? – Mam swoje sposoby, by pokazać, że jestem mężczyzną, ale zaczynam wątpić, czy ty jesteś w ogóle człowiekiem – powiedział spokojnie Wilbur. – Jak śmiesz mnie obrażać? – Yvonne aż zaziała ogniem i zamachnęła się dłonią na twarz Wilbura. Jednak Wilbur chwycił ją za nadgarstek jednym szybkim ruchem, sprawiając, że Yvonne krzyknęła z bólu. Blake podbiegł natychmiast, sapiąc głośno: – Puść Yvonne. Wilbur uśmiechnął się lekko, ale nie wykonał żadnego ruchu, by poluzować uścisk. Blake był wściekły i wyprowadził cios w twarz Wilbura. Noga Wilbura wystrzeliła z prędkością błyskawicy i w następnej chwili Blake leżał na ziemi, wyjąc z bólu. Dopiero wtedy Wilbur puścił Yvonne. Zatoczyła się kilka kroków do tyłu, trzymając się za nadgarstek z bólu. Wilbur obrzucił ich oboje zimnym spojrzeniem. – Nie próbujcie stosować wobec mnie przemocy. To wy ucierpicie. Blake z trudem próbował wstać. Miał już krzyczeć na Wilbura, gdy zadzwonił jego telefon. Wyjął go, by spojrzeć na ekran, i natychmiast odebrał. Chwilę później zakończył rozmowę z wyrazem euforii na twarzy, jakby przestał czuć ból. Powiedział do kobiety: – Yvonne, odegra-my się na nim później! Konsorcjum Cape podpisze ze mną umowę! Jadę do biura popracować. Ty też powinnaś jechać. Yvonne kiwnęła głową. Spiorunowała Wilbura wściekłym wzrokiem, po czym zwróciła się do Blake'a: – Dobrze, brzmi nieźle. Najpierw załatwmy sprawy zawodowe. Blake spojrzał na Wilbura i powiedział groźnym tonem: – Tylko poczekaj. Jeszcze nie skończyliśmy. – W takim razie będę czekał – uśmiechnął się Wilbur. Blake prychnął chłodno, po czym pospiesznie wyszedł z Yvonne. Pięć miliardów dolarów to była dla niego wielka sprawa i musiał je zdobyć. Wilbur nie mógł powstrzymać chichotu, gdy para wyszła. – Cóż za dobre przedstawienie! Ciekawe, jak będziecie wyglądać, gdy kurtyna opadnie – mruknął do siebie Wilbur, wracając do pokoju. Z kolei Blake pognał natychmiast do Konsorcjum Cape i wszedł do gabinetu Faye. Faye siedziała przy biurku, gdy Blake wszedł z przymilnym uśmiechem i niekończącymi się powitaniami. – Proszę usiąść – powiedziała Faye uprzejmym tonem z uśmiechem. Blake usiadł natychmiast, a Faye wyjęła stos akt i położyła je przed nim. – Przejrzeliśmy pańskie finanse i zatwierdziliśmy je, panie Woods. Gdy tylko pan to podpisze, przelejemy pięć miliardów dolarów na konto pana firmy. Blake był wniebowzięty, otwierając akta, by na nie spojrzeć. Chwilę później jego wyraz twarzy zmienił się w szok. – Panno Yves, czy nie zaszła pomyłka? Dlaczego żądacie wprowadzenia tylu osób do naszego zarządu? Faye uśmiechnęła się i odpowiedziała: – Aby nadzorować wykorzystanie funduszy. Mówimy tu o pięciu miliardach dolarów. Co, jeśli coś się stanie, a nikogo nie będzie w pobliżu, by to śledzić? Jak zamierza nam pan to spłacić? – Tak, ale… to chyba zbyt wielu ludzi, prawda? – Blake wpatrywał się w dokument, a jego serce przepełniała niechęć. Pomijając procent udziałów, proporcje w zarządzie zostałyby zachwiane, a Konsorcjum Cape miałoby więcej członków niż Woods Corporate. Konsorcjum Cape mogłoby z łatwością wyrzucić Stanleya z zarządu, gdyby tylko chciało. Faye pochyliła się do przodu z onieśmielającą prezencją. – Panie Woods, powinien pan wiedzieć to równie dobrze jak ja. Pańska firma ma przed sobą świetlaną przyszłość, ale poruszaliście się trochę za szybko i wasz łańcuch kapitałowy został przerwany. Tylko Konsorcjum Cape jest wystarczająco wydolne finansowo i potężne, by pomóc Woods Corporate wrócić na właściwą ścieżkę. Poza tym, jesteśmy Konsorcjum Cape. Po co mielibyśmy zadawać sobie trud przejmowania tak małej firmy jak pańska? Zbyt wiele pan analizuje. Blake utknął w dylemacie. To prawda, że łańcuch kapitałowy Woods Corporate został przerwany i byli w tragicznej sytuacji. Dlatego właśnie poprosił Konsorcjum Cape o pomoc i skontaktował się z Yvonne. Potrzebował planu awaryjnego. Gdyby Konsorcjum Cape odmówiło mu pomocy, ożeniłby się z Yvonne i wykorzystał finanse Willowsów, by przetrwać ten trudny czas, zanim całkowicie przejąłby majątek Willowsów. Jednak aktywa Willowsów wystarczyłyby mu tylko na krótką chwilę. Pięć miliardów dolarów ożywiłoby jego firmę na dobre.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 3 – Życie z moją szefową | Czytaj powieści online na FicSpire