Natychmiast tupnął mocno w ziemię. Beton pod jego stopą pękł pod naciskiem, gdy wystrzelił jak błyskawica i złapał dziecko. Czubkami palców odbił się od maski samochodu, lekko poszybował kilka metrów do tyłu i delikatnie wylądował na ziemi.
Wszystko to wydarzyło się w ciągu dwóch sekund.
Gdy tylko Wilbur postawił dziecko, świadkowie zdarzenia wydali okrzyki niedowierzania.
Jedna z kobiet, po wydaniu z siebie alarmującego krzyku, podbiegła, tuląc dziecko w ramionach i sprawdzając, czy nie ma obrażeń.
Kierowca również wysiadł z samochodu. Upewniła się, że z dzieckiem wszystko w porządku, po czym podeszła do Wilbura.
– To pan? – Powiedzieli jednocześnie.
Wilbur wzruszył ramionami. – Co za zbieg okoliczności!
– Tak mi przykro, Szefie. To moja wina, nie uważałam. Nic się panu nie stało? – Faye stała tam zdenerwowana.
– Nic mi nie jest. – Wilbur potrząsnął głową.
Padszedł do dziecka i sprawdził, czy nie ma obrażeń, po czym zwrócił się do matki: – Czy wszystko w porządku?
– Tak, tak… Dziękuję bardzo… Właśnie płaciłam w sklepie, kiedy mały wybiegł sam. – Matka dziecka również była w szoku, jąkając się podczas mówienia.
Wilbur uśmiechnął się. – Cieszę się, że oboje jesteście cali.
W tym momencie wokół zebrał się tłum gapiów zaciekawionych sytuacją.
A to dlatego, że ledwo mogli uwierzyć w to, co właśnie zobaczyli.
Wilbur zauważył to i zwrócił się do Faye: – Jedźmy.
Faye pospiesznie kiwnęła głową. Wilbur wsiadł do jej samochodu i para opuściła miejsce zdarzenia.
Faye wciąż martwiła się w samochodzie. Spojrzała w lusterko wsteczne i zobaczyła Wilbura palącego w milczeniu i patrzącego przez okno. Faye nie śmiała nic powiedzieć, więc oboje milczeli.
Chwilę później Faye nie mogła już wytrzymać i zapytała cicho: – Dokąd jedziemy, Szefie?
– Och? – Wilbur wyglądał, jakby właśnie wyrwał się z zamyślenia i zapytał: – Mogłabyś pomóc mi znaleźć jakieś miejsce, w którym mógłbym się zatrzymać?
– Potrzebuje pan czegoś konkretnego? – zapytała Faye.
Wilbur potrząsnął głową. – Nie. Ma po prostu nadawać się do mieszkania.
– A może jedna z nieruchomości firmy?
– Może być.
Faye kiwnęła głową i wjechała do bogatej dzielnicy, po czym zatrzymała się przed parterową willą.
– To jest nieruchomość firmy? – zapytał zszokowany Wilbur.
Faye przytaknęła. – Tak. Konsorcjum Cape ją kupiło.
– Naprawdę szastacie pieniędzmi, co?
Wilbur nie mógł powstrzymać się od potrząśnięcia głową na widok ogromnego domu przed sobą.
Domy wzdłuż ulicy były rezydencjami i jasne było, że jest to luksusowa okolica.
Oczy Faye rozbłysły jasnym blaskiem i powiedziała: – Proszę wejść do środka, Szefie.
Wilbur poszedł za Faye do willi. Sam salon miał ponad dwieście metrów kwadratowych, wypełniony wysokiej klasy meblami i artystycznym wystrojem wnętrz.
– Nieźle – nie mógł powstrzymać się od komentarza Wilbur.
Faye zaprowadziła Wilbura na kanapę i podała mu filiżankę kawy.
Wilbur wziął łyk i zmarszczył brwi. – Czy mogę prosić o herbatę zamiast tego?
– Oczywiście, Szefie. – Faye pospieszyła zaparzyć herbatę, po czym ją przyniosła.
Wilbur rozejrzał się i rzekł: – Dlaczego firma kupiła ten dom?
Faye pospiesznie wyjaśniła: – To jedna z naszych inwestycji. Mamy dwadzieścia takich domów, ale ten jest jedynym umeblowanym.
– Och, inwestycja. Cóż, nie znam się na tym za bardzo. Zostawię to wam – powiedział Wilbur po wzięciu łyka herbaty.
Faye usiadła elegancko obok niego i powiedziała cicho: – Ta okolica ma wysoką wartość inwestycyjną. Cena wzrosła o dziesięć procent, odkąd zainwestowaliśmy.
– Nieźle – kiwnął głową Wilbur.
Faye kontynuowała: – Firma umeblowała to miejsce, aby gościć ważnych gości, ale zazwyczaj ja tu też mieszkam.
Faye ukradkiem zerknęła na Wilbura, mówiąc to.
On jednak nie wydawał się tym zbytnio przejmować i kiwnął głową. – Wielofunkcyjny. To dobrze.
Faye w końcu odetchnęła z ulgą. – Co chciałby pan zjeść, Szefie? Całkiem nieźle gotuję.
– Och, cokolwiek. Zjem wszystko. – Wilbur uśmiechnął się lekko.
Faye uśmiechnęła się. – Zrobię panu makaron.
Wilbur kiwnął głową, a Faye wstała, by pójść na górę.
Weszła do swojego pokoju na drugim piętrze i przyłożyła rękę do piersi; jej serce waliło w tej chwili jak oszalałe.
Czy była najszczęśliwszą dziewczyną na świecie?
Trudno jej było w to uwierzyć. Miała zamieszkać ze swoim szefem. Czy niebiosa dawały jej szansę?
Po uspokojeniu się wzięła głęboki oddech i otworzyła szafę.
W końcu przebrała się w koszulę nocną.
Koszula nie była wyzywająca, ale odsłaniała fragmenty skóry przy każdym ruchu. Był to dość uwodzicielski element garderoby.
Po sprawdzeniu swojego wyglądu w lustrze, Faye przygryzła wargę i zeszła na dół.
Spokojnie przywitała Wilbura w cichym salonie i weszła do kuchni.
Kuchnia była całkowicie przeszklona i z salonu można było wyraźnie zobaczyć wszystko, co się w niej działo.
Faye wzięła się do pracy, płucząc i krojąc składniki.
Wilbur dostrzegł plecy Faye przez szklany panel i uśmiechnął się lekko.
Niedługo potem Faye wyszła z talerzem makaronu i postawiła go przed Wilburem.
Gdy się pochyliła, Wilbur miał dobry widok na jej biust.
W tym momencie Wilbur powiedział nagle: – Coś tu jest. – Po czym wyciągnął rękę w stronę piersi Faye.
















