Blake:
„Alfo” – powiedział Ryan, mój drugi beta, unikając mojego wzroku. Już wyczuwał mój gniew, a ja miałem przeczucie, że cokolwiek zamierzał powiedzieć, nie poprawi sytuacji.
„O co chodzi, Ryan?”
„Mamy mały problem”. Skinąłem głową, odprawiając go, i spojrzałem na kobietę stojącą przede mną. Moja żona...
Jej brązowe włosy były starannie ułożone, choć pamiętając zdjęcie, które pokazała mi mama, wiedziałem już, że są naturalnie kręcone. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wezwałem pokojówkę. Już wcześniej przydzieliłem służbę, która miała być do jej dyspozycji.
„Alfo”.
„Jodie, to moja żona, ty i dziewczyny będziecie dbać o jej potrzeby. Na razie sądzę, że chciałaby pójść odpocząć, miała długą podróż” – powiedziałem, mijając kobiety i wychodząc na ganek, gdzie słyszałem członków mojego stada. Zapach obcego wilka sprawił, że mój własny wilk się poruszył, a z mojej piersi wyrwał się warkot, zanim zdążyłem nad nim zapanować.
„Co to jest?” – zapytałem, wychodząc z domu, by zastać mężczyznę przytrzymywanego przez Ryana i Masona. Posyłali wściekłe spojrzenia nagiemu mężczyźnie, który musiał zmienić postać na ludzką; jego oczy rozszerzyły się ze strachu, gdy próbował wyrwać się z żelaznego uścisku moich bet.
„To Wyrzutek, który kręcił się po terytorium” – powiedział Mason, patrząc na niego. – „Próbowaliśmy go wyprosić bez rozlewu krwi, ale on miał inne plany”.
Skinąłem na nich, by go puścili, a on przemienił się, gdy tylko ich uścisk zelżał, chcąc rzucić się na mnie. Uniosłem brew i przemieniłem się, stając przed nim; mój czarny wilk górował nad jego szarym. Krzyk przerażenia odwrócił moją uwagę, co wilk wykorzystał, próbując złapać mnie za gardło. Byłem jednak zaskoczony, gdy zamarł w powietrzu.
Wyglądało na to, że wokół całego podwórka zerwał się wiatr; mój wilk odwrócił się w stronę kobiety, którą poślubiłem, i zobaczył, że jej wzrok skupiony był na Wyrzutku, zanim postawiła go na ziemi. Wilk skomlał, próbując uciec ze strachu, jednak ja podbiegłem do niego i złapałem go za kark, zanim zdążył to zrobić. Jego ciało wymusiło powrót do ludzkiej formy, zanim wydał ostatnie tchnienie. Słyszałem, jak Jodie próbuje wciągnąć Natalię do środka.
Minęły sekundy, nim życie opuściło jego ciało. Odwróciłem się i zobaczyłem Jodie oraz Ryana powstrzymujących Natalię. Jej oczy utkwione były w martwym mężczyźnie leżącym obok mnie. „Ty...”
Przemieniłem się z powrotem w człowieka, stojąc nagi jak w dzień narodzin, i uniosłem na nią brew. „Ja?”
„Zabiłeś człowieka!”
„Był na moim terytorium, albo on, albo ja”.
„Nie jesteś człowiekiem”.
„Wygląda na to, że ty też nie” – powiedziałem, unosząc brew. Jej oczy rozszerzyły się na moje stwierdzenie, po czym potrząsnęła głową. „Czym ty jesteś?”
„Powinienem zadawać to samo pytanie”.
„Nie sądzę, byś był w pozycji do zadawania pytań, kochanie” – powiedziałem, puszczając do niej oko.
„Jesteś cholernym wilkołakiem, sprowadziłeś mnie tutaj jako swoją żonę, wierząc, że TY jesteś człowiekiem!” – warknęła. Uniosłem brew, po czym ruszyłem w jej stronę, chwytając ją za szyję i przygwożdżając do ściany obok drzwi. Jej oczy rozszerzyły się pod wpływem mojego mocnego uścisku, zanim zostałem odepchnięty od niej z siłą, przez którą uderzyłem plecami o trawiastą ziemię.
Przemieniłem się szybciej, niż zdążyła to przetworzyć, i ruszyłem do ataku, jednak ona sprawiła, że ziemia pod moimi łapami pękła, tworząc małe trzęsienie ziemi.
„CO TU SIĘ DZIEJE?” – głos mamy zagrzmiał na podwórku. Jej oczy rozszerzyły się na widok sceny przed nią, po czym stanęła przed Natalią, podnosząc na nią rękę, by powstrzymać cokolwiek ta robiła.
„Blake, przemień się” – powiedział tata, patrząc mi w oczy. Warknąłem na niego, ale on odwarknął, dając mi do zrozumienia, że nie żartuje. Może i żył i był ze swoją Luną, moją mamą, ale oddał pozycję Alfy w chwili, gdy skończyłem osiemnaście lat.
Przemieniłem się z powrotem w człowieka, stojąc nago przed nim, co sprawiło, że przewrócił oczami i rzucił mi parę szortów. Skąd je wziął i dlaczego, było poza moim pojmowaniem, ale nie dbałem o to, by teraz pytać.
„Sprowadziliście mnie tutaj, bym poślubiła potwora?” – Natalia zapytała mamę, która uszczypnęła się w nasadę nosa.
„Mogłabym powiedzieć to samo o tobie, chociaż to, że nie wyczułam twojego zapachu, sprawia, że wszystko wydaje się o wiele bardziej podejrzane, wiedźmo...”
„Nie jestem wiedźmą” – warknęła.
„Więc?” – zapytałem sarkastycznie; ta kobieta była wystarczająco głupia, by myśleć, że nabiorę się na jej sztuczki. Nic dziwnego, że zgodziła się poślubić mnie na podstawie kontraktu.
„Poznaj swoje stworzenia, kundlu” – odpyskowała. Warknąłem, obnażając kły.
„DOŚĆ! OBOJE!” – wrzasnęła na nas mama.
„Twoi rodzice też nie byli szczerzy, Natalio” – powiedział tata, patrząc na Natalię, która odwróciła wzrok, unikając jego oczu. – „Czym jesteś?”
„Władczynią żywiołów” – powiedziała, patrząc na tatę. Uniósł brew i potrząsnął głową z niedowierzaniem.
„Władczyni żywiołów ma swoje znamię...” Natalia uniosła włosy i rozpięła tył sukienki, odsłaniając znamię, czy raczej znamiona. Kobieta miała wszystkie cztery symbole żywiołów wypalone na skórze.
„Wystarczający dowód?” – powiedziała spokojnie. Zamek jej sukienki zasunął się samoczynnie, zamykając sukienkę, zanim opuściła włosy, by na nas spojrzeć. – „Dlaczego wybrałeś mnie na swoją żonę, wilku?”
„Alfo” – poprawiłem, piorunując ją wzrokiem.
„Jesteś ICH Alfą, nie moim” – powiedziała, krzyżując ramiona na piersi. – „Nie powinieneś mieć swojej partnerki albo Luny...”
Moja klatka piersiowa ścisnęła się na jej słowa, a skowyt, który wydał z siebie mój wilk, powiedział mi, że powinienem się stąd wynosić. Cofnąłem się o krok od uścisku mamy i wszedłem do domu, mijając ją. Moje oczy na sekundę spoczęły na portrecie mojej partnerki, zanim wszedłem po schodach do swojego pokoju. Miała rację, zadając pytania, powinienem być z moją Luną, ale to wymagałoby, żeby ona żyła.
Otworzyłem drzwi na werandę i wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza, zanim usłyszałem otwieranie drzwi sypialni. Zapach mamy wypełnił pokój i kilka sekund później jej ramiona oplotły mnie od tyłu, gdy pocałowała mnie między łopatkami. „Mówiłam ci, że to zły pomysł...”
„Nawet nie dałeś tej kobiecie szansy” – powiedziała cicho mama. Odwróciłem się do niej twarzą, moje oczy spotkały się z jej; bolało mnie, że czuła taką bezradność wobec mnie. Ująłem jej policzki w dłonie i pocałowałem w czoło, zanim spojrzałem jej w oczy. Wszyscy wiedzieli, że nigdy nie zamierzałem się żenić po utracie partnerki, a zwłaszcza nie tak szybko.
Poza tym, ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałem, była kolejna kobieta chcąca wejść do mojego łóżka dla zwykłego tytułu. A już na pewno nie pod durnym tytułem „żony”.
„Powiedziałem to raz, mamo, i powiem ponownie. Ja i ta kobieta NIGDY nie będziemy mieli ze sobą nic wspólnego” – powiedziałem, sprawiając, że jej srebrne oczy się rozszerzyły. – „Im szybciej wszyscy to sobie wbiją do głowy, tym lepiej”.
















