Łzy spływały po moich policzkach, a stłumiony szloch stopniowo przeradzał się w przeszywające jęki rozpaczy. W tamtej chwili najmniej mnie obchodziło, co czuje Ashton.
W końcu przestał, łagodząc ton, by mnie uspokoić. Jednak im bardziej mnie pocieszał, tym głośniej płakałam.
W końcu przestał mówić i po prostu objął mnie ramionami, ponieważ na mnie nie działały ani delikatne namowy, ani ostre groźb
















