"Panno Larson, jestem zaskoczona, jak szybko zmieniła pani osobowość." Rzuciwszy jej pobieżne spojrzenie, podniosłam torbę i przygotowałam się do podróży do domu Fullerów.
Skoro Ashton nie chciał iść, to ja miałam go zastąpić.
Gdy tylko dotarłam do drzwi, Rebecca wystąpiła naprzód, by zagrodzić mi drogę. Widząc, że Ashtona nie ma, w końcu mogła odetchnąć po udawaniu nieszkodliwego króliczka. Zapytała mnie ostro: "Kiedy podpiszesz te papiery rozwodowe?"
Zamurowało mnie na sekundę. Niemniej jednak zachichotałam, patrząc na nią. "Czyżbyś grała rolę rozbijaczki małżeństw, zmuszając mnie do rozwodu z nim?"
"To ty jesteś rozbijaczką!" Nazwanie jej tak widocznie trafiło w czuły punkt, bo jej twarz pociemniała, gdy warknęła: "Gdyby nie ty, to ja byłabym panią tego domu już dawno. Skoro Jerzy nie żyje, nie ma nikogo, kto by cię chronił, nikogo, kto zapewni, że będziesz mogła tu nadal mieszkać. Na twoim miejscu podpisałabym te papiery rozwodowe, wzięła pieniądze, które Ashton zaoferował, i uciekła stąd jak najdalej."
"Cóż, szkoda, że nie jesteś mną, panno Larson!" Odparłam chłodno, ignorując jej zaczepki i omijając ją, by zejść na dół. Poza Ashtonem nikt na świecie nie mógł powiedzieć niczego, co by mnie zraniło.
Będąc osobą, która zawsze pławila się w blasku reflektorów, Rebecca poczuła niezadowolenie, że ją ignoruję. Nagle mocno chwyciła mnie za ramię. "Jak bardzo bezwstydna możesz być, Scarlett? Ash cię nawet nie lubi, więc po co się go uczepiasz?"
Spoglądając na nią, poczułam chęć śmiechu, ale moje następne słowa wypowiedziałam spokojnie. "Skoro jesteś świadoma jego stosunku do mnie, to czym się denerwujesz?"
"Ty..." Zarumieniła się jaskrawą czerwienią, niezdolna do odpowiedzi.
Nachyliłam się bliżej niej z lekkim uśmieszkiem na ustach i ściszyłam głos do szeptu. "Co do tego, dlaczego się go uczepiam..." Zrobiłam pauzę, wyrównując ton. "Ma pewne szalone umiejętności. Więc powiedz mi, jaki jest tego sens?"
"Jesteś taka bezwstydna!" Oczy Rebecci poczerwieniały z gniewu. Bez zastanowienia uniosła ręce i zamierzała mnie popchnąć. Za mną były schody, więc instynktownie skręciłam w bok, by uniknąć popchnięcia przez nią.
Niemniej jednak nigdy nie spodziewałam się, że ona sama straci równowagę. Spadła prosto ze schodów.
"Aaaach!" Jej przeszywający uszy krzyk rozległ się po całym salonie, a ja stałam jak wryta przez chwilę, niezdolna do reakcji.
Na moje nieszczęście zostałam odepchnięta na bok, gdy tylko wyczułam lodowaty powiew zbliżający się w moją stronę. Następnie postać Ashtona zbiegła po schodach, by sprawdzić, co się stało z Rebeccą, która leżała już na dole schodów.
Rebecca zwijała się w kłębek na podłodze, trzymając się za brzuch z wyrazem agonii na popielatej twarzy. Słabym głosem powiedziała: "Moje dziecko. Moje dziecko."
Pod jej ciałem zbierała się krew, barwiąc na czerwono duży obszar dywanu. Każdy nerw w moim ciele zamarł. Ona jest... w ciąży?
Z dzieckiem Ashtona?
"Ash, dziecko. Dziecko..." Rebecca pociągnęła Ashtona za rękaw, powtarzając te słowa jak zdarta płyta.
Krople potu pokrywały czoło Ashtona, a jego lodowaty wyraz twarzy pogrążył się w przerażeniu.
"Nie bój się. Dziecku nic się nie stanie." Pocieszył Rebeccę i wziął ją w ramiona, po czym ruszył w stronę drzwi.
Po kilku krokach Ashton zatrzymał się nagle. Jego gniewne oczy były ciemne jak otchłań, a złość w jego głosie była wyczuwalna. "Założę się, że jesteś szczęśliwa, Scarlett."
Jego proste słowa były pełne nienawiści i wściekłości.
Odebrało mi mowę; nie wiedziałam, jak zareagować.
"Nie pójdziesz za nimi, żeby wyjaśnić?" Z głębi dobiegł głęboki głos, który wyrwał mnie z odrętwienia. Odwróciłam się i byłam oszołomiona, widząc tam nagle Jareda.
Tłumiąc panikę, która narastała w moim sercu, spokojnie zapytałam: "Wyjaśnić co?"
Uniósł brwi. "Nie boisz się, że pomyśli, że to ty popchnęłaś Rebeccę?"
Moje oczy spuściły wzrok, a przez nie przemknął cień goryczy. "Nie ma znaczenia, czy ją popchnęłam. Prawda jest taka, że Rebecca jest ranna i ktoś musi wziąć za to winę."
"Dobrze, że to wiesz!" Jared zszedł ze schodów, opuszczając willę z apteczką w ręku. Prawdopodobnie jechał do szpitala, żeby zobaczyć Rebeccę.
















