Żułam końcówkę jednego z moich długopisów. Spojrzałam na zegarek. 11:23, a po Dylanie ani śladu. Logan miał rację, to było trochę denerwujące, że nigdy nie zjawiał się na spotkaniach punktualnie, tylko dokładnie o wyznaczonej godzinie.
Powiedziałam Loganowi, że oczekujemy go w sali konferencyjnej o 11:30 na spotkanie z kilkoma członkami zarządu. W rzeczywistości miałam tam być tylko ja z moją prez
















