Mężczyźni pachnieli Watahą Alfy, ale nigdy wcześniej ich nie widziałam. Valens stanął za mną, a oni odpowiedzieli chóralnym pozdrowieniem, ich głośne, radosne głosy zupełnie nie pasowały do przerażających, potężnych sylwetek.
– Alfo! Luno! – zawołał największy z grupy, po czym wystąpił naprzód, a ja instynktownie cofnęłam się o krok, wtulając się w Valensa. – Uścisk? – zapytał wielkolud.
– Myślałe
















