– Co to za hałas? – spytała Monika po raz dziesiąty, gdy zmywałam naczynia po porannej ceremonii.
Tej nocy Święto Księżyca miało dobiec końca wraz z biegiem watahy i inicjacją tych, którzy w ciągu ostatniego roku połączyli się z kimś z watahy. Od każdego wilkołaka zdolnego do przemiany oczekiwano, że odpowie na Zew Alfy, gdy tylko na niebie ukaże się pełnia. Alfa Zavier zawyje, by wezwać swoją watahę, a ci, którzy mogli, mieli porzucić ludzką postać i pogalopować do lasu na ostatni rytuał Święta Księżyca. Reszta z nas stała na zewnątrz z twarzami wzniesionymi ku księżycowi, modląc się o pomyślną inicjację i możliwość wzięcia udziału w następnym Święcie Księżyca.
– Jaki hałas? – zapytała Claudia, przerywając zmywanie, by nasłuchiwać.
Omegi nie miały tak wyostrzonych zmysłów jak inne wilki. W większości watah byłyśmy słabymi ogniwami, cenionymi jedynie za naszą empatię i służbę. Monika, jako Beta, potrafiła usłyszeć dźwięki z odległości setek mil, ale my, omegi, ledwo słyszałyśmy, co działo się kilka metrów od nas, jeśli się nie wsłuchiwałyśmy.
– Brzmi jak galopada. – Monika zmarszczyła brwi. Na te słowa inne dziewczyny w kuchni zamarły. Był jeszcze wczesny wieczór, więc to nie mógł być Zew Alfy, który wywołał tę panikę.
Jako utajony wilk miałam zmysły gorsze niż wszystkie pozostałe omegi, więc kiedy jedna po drugiej zaczęły wychwytywać odgłos uciekających ludzi, ja wciąż nic nie słyszałam. Moje zmysły, jako utajonego wilka – zmiennokształtnej z uwięzionym wewnątrz wilkiem – były tak słabe jak u człowieka.
Nie usłyszałam chaosu, dopóki nie wdarł się do domu watahy. Prawdziwa galopada. Ludzie biegali, krzyczeli, tu i tam trzaskały drzwi, wstrząsając całym budynkiem. Inne omegi w pomieszczeniu zamarły w bezruchu razem ze mną, podczas gdy członkowie naszej watahy uciekali przed czymś, o czym wiedziała tylko bogini.
– Co się dzieje? – zapytała dziewczyna obok mnie, zwracając się do zamarłego w bezruchu pomieszczenia. To wyrwało Monikę z osłupienia.
– Pracujcie dalej. Dowiem się, co się dzieje. – Zamknęła za sobą drzwi, wychodząc z kuchni na drżących nogach. Bez jej nadzoru kuchnia zamieniła się w salę pełną trajkotania.
– Jak okrutna może być? – spytała Claudia, kręcąc głową z rękami opartymi na biodrach. – Gdyby nas zaatakowano, zostawiłaby nas przy zmywaniu, podczas gdy wszyscy inni uciekaliby w bezpieczne miejsce.
– Nigdy nie słyszałam o watasze tak okrutnej dla omeg jak nasza. Czym my jesteśmy? Ofiarnymi barankami? – Wróciłam do mycia naczyń, podczas gdy inne dziewczyny paplały między sobą.
Może i byłam omegą jak one, ale byłam też zdrajczynią, a mój wilk nie pojawił się od trzech lat. Nie uważały mnie za jedną z nich. W rzeczywistości niektóre z nich, jak Claudia, przyłączyły się do watahy w dręczeniu mnie.
Gdy dziewczyny plotkowały, usłyszałam głos z zewnątrz. Ponieważ kuchnia znajdowała się na dole, a ja stałam przodem do okna podczas zmywania, usłyszałam spanikowane głosy za oknem, zanim zrobiły to inne.
– Tak, Książę Valens. – wyszeptał jeden z mężczyzn przyciszonym głosem. – Setka jego wilków właśnie sforsowała nasze granice. – Serce mi stanęło.
Książę Valens. Książę Alfa. Ostatni wilk z królewskiego rodu na całej planecie. Imię, którym rodzice straszyli swoje niesforne dzieci.
Książę Alfa był ostatnim dzieckiem królowej Valencii i króla Thomasa, ostatnich władców wilkołaków. Książę został przeklęty, by przemierzać ziemię ze swym ludem, więc przez ostatnie stulecie podbijał watahy i rozszerzał swoje terytorium w poszukiwaniu osoby, która złamie jego klątwę.
Ostatnie, co o nim słyszeliśmy, to że nie było go nawet na naszym kontynencie, ale z drugiej strony, nie byłby Księciem Valensem, gdyby nie pojawił się w najmniej oczekiwanym momencie.
– Jesteśmy na niego przygotowani?
Która wataha była kiedykolwiek przygotowana na przejęcie przez Przeklętego Księcia Alfę?
W ciągu ostatnich stu lat podbił blisko pięćdziesiąt watah. Jego armia rosła, a członkowie jego watahy, przeklęci razem z nim, podbijali kolejne terytoria tak jak on.
Jedz, bo inaczej przyjdzie po ciebie Książę Valens.
Nawet dzieci uczyły się go bać od najmłodszych lat – Książę, który zniszczyłby świat, byle tylko złamać swoją klątwę.
– Wojownicy na południowych granicach uciekli. – Ludzie na zewnątrz kontynuowali rozmowę. – Najeźdźcy szybko się do nas zbliżają. Nie, Silas, nie jesteśmy przygotowani.
– Alfa Zavier?
– Na spotkaniu.
– Na co tam zerkasz? – Odwróciłam się i zobaczyłam Claudię, która pochylała się nade mną, by wyjrzeć przez okno, gdzie rozmawiali dwaj egzekutorzy. W tym momencie odwrócili się i mnie zobaczyli, dotąd pogrążeni w swojej spanikowanej rozmowie. – Podsłuchiwałaś egzekutorów? A toś mi przebiegła diablica. – Claudia dała mi szczypiącego klapsa, maskując go chichotem jako żartobliwe szturchnięcie.
– Co mówili? – odezwała się inna dziewczyna za naszymi plecami. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że wszystkie wpatrują się w interakcję między mną a Claudią. Połowa dziewcząt zignorowała już polecenie Moniki i wyszła na zewnątrz, i zgodnie z oczekiwaniami, nie wróciły.
Kto by wracał do mycia talerzy, kiedy sam Książę Alfa najechał ich ziemie?
– Książę Valens sforsował nasze granice – mruknęłam, spłukując z rąk mydliny, którymi myłam naczynia. Wszystkie dziewczyny wpatrywały się we mnie z komicznie wytrzeszczonymi oczami, aż Claudia wybuchnęła głośnym śmiechem, klepiąc mnie po ramieniu, gdy zgięła się w pół. Wytarłam ręce w fartuch i przygotowałam się, by go zdjąć.
– Książę Valens? Naprawdę!? – zaśmiała się, prostując. Pozostałe dziewczyny przyłączyły się do jej śmiechu, przekonane, że gadam bzdury. – A może jeszcze Czarny Lud? – Dziewczyny zaśmiały się głośniej, gdy zdejmowałam fartuch.
– Ty wciąż wierzysz, że Alfa Valens istnieje? – zawołała jedna z dziewcząt przez śmiech.
– A w Świętego Mikołaja? – dorzuciła inna.
Drzwi kuchni otworzyły się z hukiem i wpadła do niej Celeste.
– Aysel! – wydyszała, podbiegając do mnie. – Wszędzie cię szukałam. – Dyszała ciężko, po czym jej wzrok padł na pozostałe dziewczyny. – Co wy tu wszystkie jeszcze robicie? – pisnęła. – Nie słyszałyście, że Przeklęty Książę Alfa i jego wataha tu są? – Śmiech na ich twarzach zamarł w jednej chwili. – Cała wataha schodzi pod ziemię. – To wyjaśniało, dlaczego żadna z dziewcząt nie wróciła.
Celeste wyciągnęła mnie z kuchni, podczas gdy inne dziewczyny wciąż przetwarzały jej słowa.
– Jak myślisz, czego chcą? – zapytałam Celeste, gdy biegłyśmy w stronę schodów prowadzących do podziemnego schronienia watahy na czas wojny. Czasu, jakiego nie widzieliśmy od lat.
– Nie będziemy czekać, żeby się dowiedzieć. – Celeste ciągnęła mnie za sobą, poruszając się szybciej, niż mogłabym sobie wymarzyć. – Alfa Zavier nie pozwoli mu tak po prostu przejąć władzy, a my nie możemy tu być, by oglądać tę walkę. – Zadrżałam na dźwięk pilności w jej głosie, z trudem starając się dotrzymać jej szybkiego tempa.
W ciągu jednego dnia spokojne życie mogło wywrócić się do góry nogami i zamienić w chaos. Rzeczywistość stała się czymś, czego nigdy się nie spodziewaliśmy.
Tytuł Alfy należał do rodziny Alfy Zaviera od założenia watahy z Redville. Nie oddałby go bez walki. Książę Alfa wygra. Podbijał watahy od czasów swojej młodości, jeszcze przed klątwą. Alfa Zavier nie miał żadnych szans.
Skuliłam się w sobie. Wilk we mnie, który wciąż był winien lojalność swojemu Alfie, bez względu na to, jakim był draniem, smucił się na myśl o upadku naszej watahy.
Usłyszałam wycia, które przyspieszyły moje kroki. Nawet jeśli nie byłam wilkiem, znałam odgłosy tych, którzy należeli do mojej watahy. Ich wycia były mi znajome, ale te nie. To nie były okrzyki wojenne – to było jedynie obwieszczenie tych, którzy przybyli, by przejąć tu rządy.
Kiedy Książę Valens przejmował watahę, rządził nią przez kilka miesięcy do roku, wyznaczał Alfę ze swojej watahy, aby przewodził pod jego nieobecność, i zabierał resztę swoich ludzi, by znaleźć kolejne miejsce do osiedlenia.
Alfa przeklęty duchem wędrownego wilka.
– Jesteśmy na miejscu. – Odetchnęłam, gdy Celeste się zatrzymała. Ludzie tłoczyli się masowo przy drzwiach małego budynku, który znajdował się nad podziemnymi bunkrami. Znowu usłyszałam wycia.
Dwóch egzekutorów zablokowało nam drogę, gdy próbowałyśmy wejść do budynku.
– Co to ma znaczyć? Z drogi! – wykrzyknęła Celeste, oglądając się za siebie, czy nikt nas nie śledzi. Ludzie wyprzedzali nas, gdy się zatrzymałyśmy. Egzekutorzy przepuszczali ich bez problemu, ale kiedy Celeste ruszyła do przodu z moją dłonią wciąż zaciśniętą w jej dłoni, mężczyźni ponownie zablokowali nam drogę.
Jeden z nich spojrzał na nasze złączone dłonie i uniósł na mnie twardy wzrok. Przełknęłam ślinę na widok jego spojrzenia. Sprawiło, że cofnęłam się o krok.
– To przeze mnie. – Celeste odwróciła się ze zmarszczonymi brwiami, gdy cofnęłam się o kolejny krok. – Nie chcą mnie wpuścić. – Przełknęłam ślinę z oczami piekącymi od łez.
– Nie wpuścimy zdrajczyni do naszego sanktuarium.
















