– Już się dotknęliśmy, nic się nie stało – wzrusza ramionami Luke.
– Co? – grzmi pan Collins. No tak, przystojny dyrektor zaraz dostanie zawału.
– Spokojnie, D., to była moja wina. Wpadłam na niego – tłumaczę szybko, zanim zawiesi także Luke’a. Theo parska śmiechem i zdaję sobie sprawę z błędu. Szczęka pana Collinsa jest napięta i nie jestem pewna, czy powstrzymuje uśmiech, czy zaraz wybuchnie. –
















