logo

FicSpire

Złamany

Złamany

Autor: Winston. W

Chapter 2
Autor: Winston. W
6 sie 2025
Rozdział 2 Przez następnych kilka godzin obserwuję zegar w małym pokoju, w którym mnie zamknęli. Małą papierową szklankę wody wypiłam już dawno temu i co najmniej dziesięć razy policzyłam każdą drobną rysę na otynkowanych ścianach. Kiedy jestem już bliska doprowadzenia się do całkowitego obłędu, w kółko powtarzając w myślach to, co się stało z Jenną, drzwi się otwierają. Wchodzi ten sam funkcjonariusz, którego wcześniej widziałam w moim pokoju w akademiku i zajmuje miejsce naprzeciwko mnie przy stole. "Przepraszam, że musiała pani czekać, panno Banks" - mówi, kładąc na stole teczkę. Otwiera ją i w milczeniu zaczyna ją przeglądać. Sekundy mijają, a ja zaczynam się wiercić na krześle z powodu niezręcznej ciszy. Kiedy otwieram usta, żeby ją przerwać, drzwi znowu się otwierają i wchodzi wysoki mężczyzna w wyglądającym na drogi garniturze, trzymając aktówkę. Mężczyzna patrzy na mnie oceniająco. Jest niezwykle przystojny i emanuje dominacją w sposób, który utrudnia patrzenie na niego. "To ona?" - mówi niemal prychając, wskazując na mnie brodą. "Tak, sir" - kiwa głową policjant, gestem wskazując nowoprzybyłemu, żeby usiadł obok niego. Zajmuje swoje miejsce i czyta dokumenty, które podaje mu policjant. Przyglądam się jego twarzy podczas czytania. Jest jednym z tych gości, którzy się nie starzeją. Jego poważne, rzeczowe zachowanie sprawia, że wydaje się o wiele starszy, ale jego twarz jest młoda. Domyślam się, że może mieć od dwudziestu do czterdziestu lat. Musi czuć, że na niego patrzę, bo jego oczy przeskakują znad papieru na moje i utrzymuje moje spojrzenie. Wszystko we mnie krzyczy, żebym odwróciła wzrok, przerwała kontakt wzrokowy, ale tego nie robię. Nie dam się zastraszyć jakiemuś zadufanemu detektywowi. Jego oczy stają się intensywne i wtedy przysięgam, że widzę błysk uśmieszku, zanim uderza ręką w stół, przez co podskakuję ze strachu. "Chcesz mnie sprowokować, panno Banks?" - pyta głębszym głosem niż ten, którego używał w rozmowie z policjantem. "Sprowokować?" - prycham i unoszę brew, próbując ukryć moim nastawieniem, jak bardzo mnie przestraszył. "Sugeruję, żebyś nauczyła się uległości i to szybko, bo w miejscu, do którego zmierzasz, ludzie nie będą tak tolerancyjni jak ja" - mówi, zamykając teczkę i wkładając ją do aktówki, po czym zwraca się do policjanta i kiwa głową. Moje serce wali mi w piersi, a ogarnia mnie panika, gdy patrzę, jak obaj mężczyźni ściskają sobie dłonie. "Zabiorę ją stąd" - mówi zadufany detektyw do policjanta. "Nie" - udaje mi się wydusić. "Proszę, nie chciałam jej skrzywdzić. Nie mogę iść do więzienia. Nie mogę!... Czy nie należy mi się adwokat?... Rozmowa telefoniczna?" - błagam policjanta, gdy wychodzi z pokoju. Zwracam uwagę z powrotem na mężczyznę w garniturze. "Proszę pana, to był wypadek" - szlocham. "Już nie jesteś taka twarda, co?" - uśmiecha się do mnie. "Chodźmy, panno Banks, mam bardzo napięty grafik i nie mam czasu na twoje łzy" - wzdycha i kieruje się do drzwi. Pozostaję na swoim miejscu, zamarła ze strachu i szoku. "Masz dwie sekundy, żeby za mną pójść, inaczej zostawię cię tutaj i pozwolę policji wrzucić cię do więzienia" - warknął. "Czekaj, co?" - dyszę i odwracam się, żeby na niego spojrzeć. Wskazuje na otwarte drzwi, w których stoi i bez większego zastanowienia zrywam się na równe nogi i pędzę do niego. "Tak myślałem" - słyszę, jak mamrocze pod nosem. Idzie korytarzem dużymi krokami, za którymi trudno mi nadążyć. "Gdzie idziemy?" - szepczę do niego, mijając policjantów, którzy zdają się nie zwracać na nas uwagi. Ignoruje mnie jak ten cham, którym jest i nawet na mnie nie patrzy, dopóki nie docieramy do windy. Naciska przycisk i odwraca się twarzą do mnie, czekając na otwarcie drzwi. "Powiedz mi, panno Banks, czy masz skłonność do ataków paniki?" - pyta. "Co?" - odpowiadam, nieco zaskoczona całą tą sytuacją. "W twoich aktach jest napisane, że zemdlałaś na miejscu zdarzenia z powodu podejrzenia ataku paniki i wydajesz się być na skraju kolejnego ataku paniki. Więc pytam, dziewczynko, czy będę musiał trzymać cię za rękę podczas naszej podróży?" - odparowuje. Na jego słowa wzbiera we mnie złość. "No przepraszam, panie idealny, miałam okropny dzień, więc proszę mi wybaczyć, jeśli jestem trochę zdenerwowana!" - syczę do niego, krzyżując ramiona, żeby dać mu znać, jak bardzo jestem badass. Posyła mi kolejny ze swoich ledwo widocznych uśmieszków i skinienie głową, które wydaje się być wyrazem aprobaty. W tym momencie winda dzwoni, sygnalizując otwarcie drzwi i on robi krok do przodu bez słowa. Podążam za tym zarozumiałym dupkiem i staję obok niego. Patrzę, jak zamykają się drzwi, z dziwnym uczuciem, że zamykają się na moim starym życiu. "Collins" - mówi, wyrywając mnie z dziwnych myśli. Odwracam się, żeby spojrzeć na niego pytająco. "To pan Collins" - mówi ledwo słyszalnym szeptem, zbliżając się niebezpiecznie i patrząc na mnie z góry. Tak blisko, że kiedy biorę oddech, moja klatka piersiowa dotyka jego. Powietrze nagle wydaje się naładowane, gdy wpatruję się w oczy pana Collinsa. Ramię trzymające aktówkę owija się wokół moich pleców i przyciąga mnie do jego klatki piersiowej, powodując mój gwałtowny wdech. O kurczę, ten facet jest gorący. Podnosi drugą rękę i delikatnie gładzi mój policzek z tajemniczym uśmiechem, a potem w mgnieniu oka mocno chwyta moją brodę. "Śpij" - żąda, a jego oczy błyskają błękitem, gdy to mówi. Moją ostatnią myślą, zanim moje ciało się wyłącza, jest to, że kopnę tego idiotę w jaja, jak tylko będę miała okazję.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 2 – Złamany | Czytaj powieści online na FicSpire