logo

FicSpire

Złamany

Złamany

Autor: Winston. W

Chapter 4
Autor: Winston. W
6 sie 2025
Rozdział 4 – Wydawało mi się, że słyszałam tu głosy. Wszystko w porządku, Dee? – zapytała bardzo atrakcyjna kobieta, wyglądająca na trzydziestkę, wchodząc do pokoju z promienistym uśmiechem. Jej włosy były kruczoczarne i lśniły w słońcu. To był ten rodzaj włosów, które powinny reklamować szampony, a tylko podkreślały oszałamiające błękitne oczy i nieskazitelną cerę. Miała na sobie obcisłą czarną sukienkę, podkreślającą jej figurę klepsydry, i czarne szpilki, z paznokciami u rąk i nóg pomalowanymi na jaskrawoczerwono. Była to kobieta, przy której od razu czułaś się niepewnie. – Tak, Clarriso, to Josie Banks, nowa uczennica, którą właśnie odebrałem ze świata ludzi. Czy mogłabyś przydzielić jej jeden z jednoosobowych pokoi w Rubinie? – powiedział pan Collins, wyjmując z teczki akta, które dał mu wcześniej policjant, i podając je Clarrisie. – Jesteś pewien? W Bursztynie albo Szafirze jest dla niej mnóstwo miejsca – powiedziała Clarrisa, lustrując mnie od góry do dołu i lekko marszcząc nos. – Umieść ją w Rubinie i upewnij się, że ma wszystko, czego potrzebuje – powiedział lekceważąco. Następnie usiadł przy biurku i otworzył laptopa. Stałam tam, nie wiedząc, co mam teraz zrobić. Pan Collins spojrzał na Clarrisę, a potem na mnie. – To wszystko – burknął. – Oczywiście, Deaconie. Josie, proszę za mną – Clarrisa uśmiechnęła się sztywno. – Ale… – zaczęłam. – To wszystko, panno Banks. Clarrisa da ci wszystko, czego potrzebujesz, a wkrótce ktoś przyjdzie do twojego pokoju, żeby odpowiedzieć na wszystkie pytania i pomóc ci się zadomowić. Witaj w Akademii Greys. Mam nadzieję, że nie będzie potrzeby więcej odwiedzać mojego gabinetu – powiedział pan Collins obojętnym tonem, a następnie ponownie skupił się na laptopie. Z westchnieniem poszłam za idealną Clarrisą. Wyszliśmy z gabinetu na przeszklony korytarz. Obcasy Clarrisy głośno stukały o kremową marmurową podłogę. Wszystko wydawało się zbyt jasne i lśniące. Nie chciałabym być tu sprzątaczką, musi być cała armia sprzątaczy, żeby utrzymać w czystości całe to szkło i marmur. Clarrisa zaprowadziła mnie do windy i głośno odetchnęłam, przypominając sobie moją ostatnią jazdę windą, zanim zostałam porwana przez seksownego, niegrzecznego, dupka… czarodzieja? Potem parsknęłam śmiechem na myśl o tym, co się dzieje. Jestem w cholernym Hogwarcie, co czyni pana Collinsa profesorem Dumbledore'em. Clarrisa rzuciła mi z dezaprobatą okiem z boku. – Przepraszam, to był szalony dzień – wyjaśniłam. – Wyobrażam sobie. Nie przejmuj się Deaconem, brał poranny prysznic, kiedy zadzwonili w sprawie ciebie, musiał wyjść bez porannej kawy, jest marudny bez kawy – zaśmiała się, trochę za bardzo, żeby to było prawdziwe. Mój umysł nagle wypełniły myśli o panu Collinsie pod prysznicem, a potem zdałam sobie sprawę, co powiedziała. Jeśli była tam, kiedy odebrał telefon, to znaczy, że była tam, kiedy brał prysznic. Jest jego dziewczyną… albo żoną. Oczywiście, że tak, jest piękna, a on jest piekielnie seksowny, pasują do siebie idealnie. To wyjaśnia, dlaczego odskoczył ode mnie, jakbym płonęła, nie chciał, żeby jego dziewczyna źle to odebrała. Moje serce trochę opadło. Myślałam, że poczułam jakąś chemię podczas naszego krótkiego spotkania, ale i tak była to głupia myśl. Jestem teraz jego uczennicą i nie wiem, jak tu wszystko działa, ale jestem pewna, że tak samo jak w świecie ludzi. Randki uczniów z nauczycielami to wielkie "nie". Dlaczego tracę czas na myślenie o tym, skoro moje życie właśnie zostało całkowicie zniszczone? – Czekaj! – wyrwało mi się. – Muszę wrócić… moja mama – zdołałam powiedzieć, łapiąc panicznie oddech. Jak mogłam zapomnieć o mojej mamie? Zalała mnie fala poczucia winy. – Nie martw się o to na razie, czas działa tu inaczej, więc nikt jeszcze za tobą nie tęskni. Deacon wszystkim się zajmie, twojej mamie nic się nie stanie. Jestem pewna, że będzie cię informował o takich sprawach osobistych – uśmiechnęła się. – Okej – skinęłam głową. – A co z moimi rzeczami? Czy mogę po nie wrócić? – zapytałam. – Deacon załatwi, żeby twoje rzeczy do ciebie dotarły, staraj się nie martwić i po prostu skup się na rozpoczęciu nowego życia tutaj. Wiem, że to trudny czas, ale jestem pewna, że będziesz tu szczęśliwa, zrobimy wszystko, żeby ta zmiana była dla ciebie jak najłatwiejsza – powiedziała, gdy szliśmy labiryntem szklanych i marmurowych korytarzy. Wyszliśmy z budynku na dziedziniec z ogromną fontanną pośrodku. Woda wypływała z czterech dysz. Nad każdą dyszą znajdował się duży kryształ. Clarrisa zatrzymała się na chwilę, żeby pozwolić mi się temu przyjrzeć. – Każdy kryształ reprezentuje jeden z domów w naszej Akademii. Zostałaś przydzielona do Rubinu na razie – wskazała na czerwony kamień. – Z łatwością rozpoznasz swoich kolegów z domu po kolorze krawata. Czerwony dla Rubinu, zielony dla Szmaragdu, niebieski dla Szafiru i żółty dla Bursztynu – wyjaśniła, gdy ruszyliśmy dalej. W duchu przewróciłam oczami na myśl o ponownym noszeniu mundurka. Mam prawie 19 lat i czuję się, jakbym wracała do szkoły średniej. – Gdzie są inni uczniowie? – zapytałam, zauważając, jak cicho jest. – Wszyscy są na zajęciach, wkrótce skończą. Mamy tu ponad 300 uczniów, może być dość tłoczno między zajęciami – skrzywiła się. Ruch w oddali przykuł moją uwagę i mogłam dostrzec grupę około trzydziestu osób. Poruszali się szybko wokół siebie, jakby tańczyli. Gdy podeszliśmy bliżej, zdałam sobie sprawę, że walczą. – Trening bojowy – skomentowała Clarrisa. – To nasza kolejna grupa żołnierzy – dodała z dumą. Chciałam się przyjrzeć bliżej, ale Clarrisa pospieszyła mnie w kierunku starego, kamiennego budynku ozdobionego Rubinami. – To twój budynek – powiedziała, gdy weszliśmy przez drzwi. Rozejrzałam się z podziwem. Było oszałamiające. Wyglądało jak stary zamek w środku, ale ze wszystkim, czego można oczekiwać w nowoczesnym domu. Duża przestrzeń miała kamienne ściany z grubymi czerwonymi zasłonami wokół ogromnych okien. Następnie, na dużym dywanie, znajdowały się kanapy porozrzucane wokół kamiennego kominka z prawdziwym ogniem. Na jednej ze ścian wisiał duży telewizor z płaskim ekranem, a na półkach pod nim znajdowały się konsole do gier. Po obu stronach pokoju znajdowały się okazałe schody, które łączyły się na górze. Poszłam za Clarrisą na górę po schodach i w dół korytarza. Minęliśmy dwoje drzwi, zanim się zatrzymała i podała mi klucz. – To twój, dam ci trochę czasu, żebyś się zadomowiła, a wkrótce ktoś przyjdzie, żeby cię oprowadzić – uśmiechnęła się i odeszła, zanim zdążyłam wymamrotać "dziękuję" lub otworzyć drzwi.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 4 – Złamany | Czytaj powieści online na FicSpire