Rozbrzmiewa muzyka i w pokoju rozlega się zaniepokojony gwar, gdy klubowicze próbują zrozumieć, co się dzieje. Światła zaczynają świecić zbyt jasno, gdy ludzie wyciągają telefony i włączają latarki.
– Josie! – krzyczy ostrzegawczo Coner, a ja odwracam się i widzę, jak próbuje wyrwać się z uścisku dwóch mężczyzn, z których każdy trzyma go za jedno ramię.
– Zostawcie go! – warczę. Nie doszłam tak
















