*TESSA*
W piątek po południu wszystko było gotowe na wyjazd.
Cztery autokary stały przed budynkiem i zaczęliśmy wsiadać.
– Więc… Declan jedzie? – zapytała Audrey.
– Naprawdę nie wiem – odpowiedziałam.
– Zostało tylko pięć minut. Naprawdę miałam nadzieję wygrać trochę kasy – powiedziała z niezadowoleniem.
– No weź… rozchmurz się – pogłaskałam ją.
– Pan Hudson jest! – ktoś ogłosił.
Spojrzałam w górę
















