Henry wpatrywał się w jej uroczą twarz – rzęsy miała gęste i długie, a oczy tak jasne, jakby mieściły w sobie wszechświat, widział w nich lśniące gwiazdy. Uśmiechała się tak promiennie, niczym kwiaty na skale: wyjątkowa i ponętna. Nie mógł się oprzeć pokusie, żeby jej podroczyć.
– Nie piję kawy mrożonej. A tu jest lód – powiedział Henry głębokim, magnetycznym głosem, a jego wzrok wbity w Monique
















