logo

FicSpire

Zły kurs, właściwy kochanek

Zły kurs, właściwy kochanek

Autor: Agnieszka Lewandowski

Rozdział 8
Autor: Agnieszka Lewandowski
1 lis 2025
„Masz na to dowody?” Yvonne Xander była wyraźnie zaniepokojona. Faktycznie, to ona odurzyła Monique Xander. Ale tylko załatwiła, żeby ktoś zrobił Monique kilka nagich zdjęć. Wszystko wymknęło się jej spod kontroli, kiedy po wizycie fotografa Monique zniknęła bez śladu. To Monique poszła do pokoju jakiegoś brutala. Ona nie miała z tym nic wspólnego. „Mam nagranie, jak wprowadzasz mnie na górę”. Monique blefowała, bo skąd niby miałaby mieć nagranie sprzed tak dawna. „W takim razie nic nie powiem”. Yvonne wściekle wpatrywała się w Monique, urażona jej groźbą. „Nie będziesz wyciągać tego, co było. Nie wini mnie za to, co się stanie, jeśli odważysz się pisnąć słówko przed tatą!” Yvonne w końcu ustąpiła. Bała się, że ojciec połamie jej kończyny, jeśli dowie się, że odurzyła Monique. „Dojechałyśmy. Wysiadaj z samochodu”. Ton Monique był lodowaty. Początkowo nie była pewna, czy to Yvonne odurzyła ją pięć lat temu, bo była kompletnie pijana. Miała cichą nadzieję, że to nie Yvonne i że się przesłyszała. Słysząc przyznanie się Yvonne, Monique poczuła przeszywający ból. Czuła, jakby się dusiła. Odjechała, jak tylko Yvonne wysiadła z samochodu. Patrząc na odjeżdżający samochód, Yvonne chłodno się uśmiechnęła i weszła do domu. „Już jesteś. Dlaczego tyle wypiłaś?” Matka Yvonne, Siobhan Zack, czekała na nią w salonie, narzekała i pomogła jej usiąść na kanapie. „Zgadnij, kto mnie podwiózł!” Yvonne wyciągnęła ręce, żeby objąć dłoń matki, i oparła się o nią. Uśmiechała się zadowolona, jakby chciała się czymś pochwalić. „Yvonne rzadko bywa taka radosna. Może to jej chłopak?” Siobhan uniosła brew i zapytała: „Kto to był?” „To była Monique!” Uśmiech Yvonne jeszcze się poszerzył. Obiecała, że nie doniesie na Monique ojcu, ale nigdy nie powiedziała, że nie znajdzie kogoś innego, kto to zrobi za nią. … „Los zetknął nas w niespokojnych czasach, a przeznaczenie połączyło nas miłością w najtrudniejszych chwilach…” Telefon Monique dzwonił już kilka razy. Dzwonił jej wujek, Zephyrus Xander. Nie odważyła się odebrać, ale dzwoniący telefon rozpraszał ją w pracy. Było jasne, że wujek dowiedział się, że jeździ taksówką na nocne zmiany, chociaż Yvonne obiecała, że mu o tym nie powie. Kto wie, czy Yvonne nie przesadziła, opowiadając tę historię? Jakie to irytujące. Monique nie chciała spotykać się z wujkiem, bo od razu wyobraziła sobie jego rozczarowaną minę. Jednak dziadek powierzył ją wujkowi, a on opiekował się nią jak ojciec przez 10 lat. Nic, co zrobiła, nie wystarczy, żeby odpłacić za jego dobroć. Próbował okazać jej troskę, nie musiała być przez cały czas ostrożna tylko dlatego, że Yvonne nazwała ją szmatą. Monique oddzwoniła do wujka po przemyśleniu dylematu, a on odebrał telefon niemal natychmiast. „Wujku, szukałeś mnie? Byłam zajęta”. Monique próbowała mówić spokojnie, ale serce waliło jej jak młotem. Wciąż miała cień nadziei, że Yvonne nie powiedziała wujkowi o tym, co się stało. „Czy to, co mówi Yvonne, jest prawdą? Jeździsz taksówką? Odpowiedz mi”. Zephyrus z trudem zachowywał spokój. Zephyrus zawsze lubił Monique, bo zawsze była grzeczną dziewczynką i nigdy nie kłamała. To, co się stało pięć lat temu, musiało być wypadkiem, musiała być naprawdę pijana, żeby zrobić coś tak skandalicznego. „Wujku, ja…” Twarz Monique posmutniała. Przez chwilę milczała, nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Skłamała wujkowi w żywe oczy, a teraz, kiedy się o tym dowiedział, musiał być wściekły. Poza tym skłamała nie tylko o jeżdżeniu taksówką, ale także o pracy w kawiarni na pół etatu w ciągu dnia. Monique nie wiedziała, od czego zacząć. Nie było jej łatwo znaleźć pracę, skoro musiała zabierać ze sobą małą Nomi. W najgorszych dniach zbierała nawet śmieci, żeby zarobić. „Rozumiem, że życie cię nie oszczędzało. Mogłaś mi po prostu powiedzieć, gdybyś miała jakieś trudności, nie musiałaś kłamać”. Zephyrus był rozczarowany, że radość, którą przed chwilą odczuwał, została unicestwiona. Nawet wygłosił Yvonne wykład przy żonie, żeby zobaczyła w Monique przykład do naśladowania. Jego słowa były policzkiem wymierzonym jemu samemu. Jego żona Siobhan będzie z tego niezadowolona. Zdał sobie sprawę, że Monique coraz bardziej się od niego oddala. Początkowo myślał, że wróci po doświadczeniu trudów życia na zewnątrz, nie spodziewał się, że wolałaby wieść tam ciężkie życie ze swoim dzieckiem, niż wrócić. Nawet skłamała mu, kiedy zadzwonił, żeby się upewnić, czy wszystko z nią w porządku. „Wujku, przepraszam. To moja wina”. Monique nie miała zamiaru go okłamywać, po prostu nie chciała, żeby się o nią martwił. Wujek potajemnie raz wysłał jej pieniądze, ale ciocia się o tym dowiedziała. Monique wiedziała, że wujek kłócił się z ciocią z jej powodu. W końcu nie była ich córką. Była tylko porzuconym dzieckiem mieszkającym pod ich dachem. Nie chciała już sprawiać wujkowi kłopotów. „Wujku, właściwie to teraz pracuję. Odwiedzę cię jutro”. Na twarzy Monique pojawił się słaby uśmiech. Niektóre rzeczy lepiej powiedzieć prosto w oczy. Po zakończeniu zmiany Monique stała z opuszczoną głową, zastanawiając się, jak poprosić kierownika o dzień wolny. Ktoś przypadkowo na nią wpadł. Wtedy odruchowo zaczęła przepraszać. „Co się z tobą dzieje? Ostatnio jesteś taka nieobecna, patrz, gdzie idziesz”. To był jej kierownik, Sacha Long. Jego brwi były zmarszczone z niezadowoleniem. Sacha miał smukłą sylwetkę i jasną cerę. Wyglądał energicznie i świeżo. Monique wewnętrznie się nie zgadzała, bo to on na nią wpadł, ale pogodziła się z losem i westchnęła. „Kierowniku, chcę wziąć jutro dzień wolny”. Monique rozciągnęła kąciki ust i zaśmiała się niezręcznie. Kawiarnia była ostatnio bardzo zatłoczona, a ciocia Harriet właśnie wróciła z urlopu. Mimo to Monique prosiła o dzień wolny w takim momencie. „Kawiarnia jest ostatnio pełna. Nie powinniście prosić o tyle dni wolnych, jeśli nie ma nic pilnego”. „To ciocia Harriet poprosiła o urlop, a ona robi to tylko raz na ruski rok. Zamierzam odwiedzić krewnego”. Nie mogąc wymyślić żadnych wymówek, Monique powiedziała prawdę. „Wow, naprawdę wymyślasz historyjki, żeby tylko dostać dzień wolny. Nigdy nie słyszałem, żebyś wspominała o jakichkolwiek krewnych, odkąd tu pracujesz”. Sacha uniósł brwi z powątpiewaniem, zamierzał odejść niecierpliwie. Słyszał od innych pracowników, że Monique ma córkę po uwiedzeniu mężczyzny i że nikt nie wie, kim jest ojciec dziecka. Poza tym wykonywała tylko brudne i męczące prace w kawiarni. To dlatego nią pogardzał. „Proszę, to krewny z mojego rodzinnego miasta”. Słaby uśmiech na cienkich ustach Monique nie zniknął. „Dostajesz tylko jeden dzień. W tym miesiącu nie możesz już prosić o urlop”. Sacha spojrzał na nią i odszedł. „Tak, oczywiście”, odpowiedziała z uśmiechem Monique. Prawda była taka, że i tak nie chciała już prosić o urlop po tym wszystkim. … Następnego dnia Monique zabrała małą Nomi do supermarketu. Podekscytowana mała Nomi nie mogła się powstrzymać od rozglądania się i chodzenia po okolicy. Monique zatrzymała się przy sklepie z biżuterią, kiedy zauważyła bransoletkę z jadeitu w promocji. Kosztowała tylko połowę ceny i kosztowała tylko 500 juanów. Monique początkowo się wahała. Potem zmusiła się do zakupu jako prezent dla cioci, bo dawno jej nie odwiedzała. Mała Nomi zauważyła delikatność jadeitowej bransoletki wybranej przez jej matkę. Bransoletka nie wyglądała na coś, co nosiłaby osoba w wieku jej matki. Poza tym jej matka nigdy nie kupiłaby sobie czegoś tak drogiego. „Mamo, dla kogo to jest?” Mała Nomi była ciekawa nagłej hojności matki.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 8 – Zły kurs, właściwy kochanek | Czytaj powieści online na FicSpire