Henry Moore otworzył drzwi samochodu i wysiadł bez słowa.
Jego ruchy były swobodne, a zarazem pełne elegancji.
Z pewnością nie był zwykłym mężczyzną.
Henry Moore odszedł pospiesznie, jakby miał coś pilnego do załatwienia.
Przyszło mu do głowy, że już gdzieś widział te oczy.
– Tatusiu! – mała Nomi nagle usiadła.
Wśród zamroczenia, gdy lekko otworzyła oczy, zobaczyła wysoką postać, która wydała jej się ojcem.
Ta postać stała wyprostowana i pewna siebie, emanując naturalną elegancją.
Słysząc krzyk małej Nomi i zauważając, jak postać odchodząca gwałtownie się zatrzymała, Monique Xander poczuła ukłucie w sercu.
…
Blues Bar, pięć lat temu.
– To wspaniale, że dostałaś się na najlepszy uniwersytet, siostrzyczko. Rodzice są zachwyceni, zwłaszcza tata. Jest tak szczęśliwy, że gdyby mógł, użyłby megafonu, żeby pochwalić się tobą sąsiadom. Naprawdę sprawiłaś im dumę – Yvonne Xander uśmiechnęła się delikatnie.
– Yvonne, tu jest za głośno. Chodźmy do domu! – zmarszczyła brwi Monique Xander. W barze było zbyt głośno.
Yvonne Xander zaprosiła ją i jej przyjaciół do baru, aby uczcić jej dostanie się na uniwersytet.
– Siostro, ty rzadko chodzisz do barów, po prostu spróbuj i zabaw się trochę – Yvonne Xander pociągnęła Monique Xander, aby usiadła. – To jest ich firmowy koktajl, jest słodki, całkiem niezły.
– Ja nie piję – Monique Xander natychmiast podniosła ręce w geście odmowy.
Rzeczywiście, nigdy nie piła.
– Daj spokój, to nie ma dużo alkoholu, nie upijesz się tym. Nie psuj zabawy.
– Dokładnie – przytaknęli pozostali.
Monique Xander przyjęła koktajl i wypiła go jednym haustem, nie chcąc zawieść innych. Był rzeczywiście słodki i smaczny.
Przyjaciele jej siostry wznosili toasty raz za razem.
Po kilku drinkach zaczęła się czuć niekomfortowo i kręciło jej się w głowie.
– Yvonne, chodźmy do domu – w głowie Monique Xander wirowało.
– Mama cię zabije, jeśli wrócisz w takim stanie. Mój przyjaciel powiedział, że ma pokój na górze, teraz go tam nie ma, powinnaś pójść i odpocząć – Yvonne Xander uniosła brew, w jej oczach pojawił się cień rozbawienia.
– Dobrze – Monique Xander zmarszczyła brwi, czując się nieco niechętnie. Jednak pomyślała o konsekwencjach, gdyby ciotka zobaczyła ją w takim stanie. Miała szczęście, jeśli skończyłoby się na naganie, prawdopodobnie zostałaby wyrzucona z domu.
– Ja cię tam zaprowadzę – Yvonne Xander pospiesznie pociągnęła Monique Xander w kierunku windy.
Monique Xander nie miała czasu na myślenie. W końcu jej umysł był zamglony. Pozwoliła Yvonne Xander się prowadzić, podążając za nią w oszołomieniu.
Monique Xander została rzucona na łóżko, gdy tylko dotarła do pokoju.
Czuła się naprawdę niekomfortowo; jej ciało było słabe.
– Już dojeżdżasz? Moja siostra jest w pokoju 1201, pospiesz się. Och, pamiętaj, żeby robić zdjęcia.
Monique Xander zamierzała uciąć sobie drzemkę, kiedy usłyszała głos Yvonne Xander w swoim zamroczeniu. Trochę otrzeźwiała od szoku.
Zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby usiąść. Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
Bez względu na to, czy to, co usłyszała, było prawdą, wszystko, o czym mogła myśleć, to ucieczka z pokoju.
Chociaż koktajl był słodki, posmak był dość mocny. Jej usta były suche, a mózg nie mógł już funkcjonować.
To było tak, jakby niezliczone mrówki czołgały się pod jej skórą, nie miała w ogóle energii.
Monique Xander zmusiła się, by wstać i chwiejnym krokiem ruszyła na zewnątrz.
Gdy skręcała w stronę schodów, ledwo słyszała szorstki męski głos: „Gdzie ona jest?”.
Przerażona, pospiesznie zaczęła wspinać się po schodach.
Stopniowo traciła przytomność.
Czuła, że ktoś ją goni. Z trudem się podciągała i z wysiłkiem posuwała się naprzód, podpierając się o ściany.
Nagle wpadła do jakiegoś wejścia. Podświadomie zamknęła za sobą drzwi.
Oparła się plecami o drzwi, łapiąc powietrze.
– Czy ktoś tu jest… Wody… Potrzebuję wody… – Monique Xander potrząsnęła głową i ruszyła naprzód, mamrocząc.
Potrzebowała wody na swoje suche gardło.
Światła w pokoju były wyłączone, panowała całkowita ciemność.
Nagle skręciła nogę i upadła do przodu.
– Potrzebuję wody… – w głowie Monique Xander szalało.
– Hmm… – Co to? Jest takie chłodne, to jest przyjemne.
– Kto…? – rozległ się zimny i surowy głos. Monique Xander ledwo dostrzegła parę oczu podobnych do orlich w ciemności.
– Wody? Hmm, chcę trochę wody. Naprawdę chce mi się pić.
Umysł Monique Xander był zamglony. Jednak chłód, który czuła, był dla niej kojący, nie mogła się powstrzymać…
– … – Mężczyzna zauważył dziwne położenie dziewczyny.
– Gorąco… Źle się czuję… Pomóż mi… – Monique Xander traciła przytomność.
Czuła się okropnie, jakby tysiące robaków ją przeżuwały.
Ktoś chciał ją skrzywdzić, i to nikt inny jak jej siostra.
– Proszę… Potrzebuję trochę wody… – powtarzała Monique Xander, a jej ręce zaczęły dotykać chłodnego przedmiotu pod nią.
Co to jest?
Monique Xander nie była pewna, gdzie upadła, ale wydawało się, że pod nią jest człowiek.
Chciała otworzyć oczy, żeby spojrzeć, ale w pokoju panowała całkowita ciemność.
Gdy traciła przytomność, chciała wstać, ale nie miała energii. Próbowała podeprzeć się ramieniem, zanim ponownie upadła.
Mężczyzna zacisnął usta, jakby próbował coś powstrzymać. Potem było tak, jakby czas przeskoczył do przodu.
Nastał ranek. Słońce świeciło przez zasłony.
Monique Xander powoli otworzyła oczy. Bolało ją całe ciało, w powietrzu unosił się chłodny zapach.
Zdezorientowana rozejrzała się po otoczeniu, był to duży apartament. Otoczona grubymi zasłonami, ledwo widziała światło słoneczne.
Jej wspomnienia z poprzedniej nocy stopniowo powracały do jej umysłu. W panice odrzuciła kołdrę, aby się sprawdzić. Była całkowicie naga.
Na jej jasnej skórze były siniaki.
Opuściła lwią jamę tylko po to, by dobrowolnie wejść do wilczej!
Monique Xander chciała płakać, ale nie miała łez.
W pośpiechu wstała z łóżka i uciekła z miejsca zdarzenia. Nie odważyła się nawet spojrzeć na mężczyznę obok niej.
Pamiętała tylko jego zimne, miękkie usta i jego orle, ostre oczy.
– Mamo, czy to tatuś? – zapytała mała Nomi Monique Xander, wpatrując się w odchodzącą postać.
Czuły głos jej córki wyrwał ją ze wspomnień.
Monique Xander rozluźniła zmarszczone brwi, odwróciła się i spojrzała z miłością na małą Nomi.
– Mama będzie ciężej pracować, żeby kupić samochód. Kiedy to się stanie, mama będzie mogła zabierać cię na przejażdżki każdego dnia i wtedy spotkamy tatusia, dobrze? – Monique Xander lekko się uśmiechnęła, gładząc głowę Nomi.
Mogła sobie wyobrazić rozradowaną twarz małej Nomi, kiedy w końcu spotka swojego ojca.
– Dobrze – mała Nomi podniosła głowę i zamrugała z tęsknotą.
Chciała mieć tatusia jak inne dzieci, a ten mężczyzna wyglądał jak jej tatuś.
– Jeśli nie uda nam się go znaleźć, czy możemy poprosić tego pana, żeby był moim tatusiem, mamo? On jest naprawdę przystojny! – Nomi zakręciła swoimi okrągłymi oczami i zapytała.
Gdyby mógł być jej tatusiem, inne dzieci byłyby o nią zazdrosne.
– Oczywiście, wszystko, co powiesz, dobrze? – Monique Xander była rozbawiona, ale się zgodziła.
Jak ktoś tak przystojny mógłby nim być? Problemem było to, że nie miała pojęcia, jak on wygląda. W jej jasnych oczach pojawił się cień bezradności.
Monique Xander złożyła mały pocałunek na czole Nomi: – Dobra dziewczynka, pośpij jeszcze trochę, dobrze?
– Tak, mamusiu – Nomi odwzajemniła pocałunek swojej matce, ułożyła wygodnie swoje małe ciało i zamknęła oczy.
Patrząc na swoją sprytną małą Nomi, Monique Xander poczuła ciepło w sercu. Uruchomiła silnik samochodu i zniknęła w bezkresnej nocy.
…
Następnego ranka słońce zaświeciło przez okna i padło na twarz Monique Xander. Matczyny uśmiech był zawsze taki ciepły.
– Mamo, co gotujesz? Pachnie dobrze – Nomi podniosła głowę i spojrzała na matkę swoimi dużymi, okrągłymi oczami, wyglądała, jakby miała się ślinić.
– Jajko sadzone, twoje ulubione – Monique Xander z czułością uszczypnęła okrągły, różowy nosek małej Nomi.
– Mamo, jesteś najlepsza! Kocham cię! – mała Nomi wysunęła swoje małe, różowe usta i posłała Monique Xander całusa.
– Mama musi iść do pracy. Wrócę do południa, żeby ugotować ci smaczny obiad. Nie otwieraj drzwi obcym, dobrze? – Monique Xander przyjęła jej pocałunek, jednocześnie biorąc kawałek mięsa dla małej Nomi.
– Dobrze – mała Nomi uniosła kąciki ust, tworząc słodki uśmiech. Matka tyle razy jej o tym przypominała, że miała to już wryte w pamięć. Mimo to obiecała.
















