– Louise! – krzyknęła rozpaczliwie Monique Xander, gdy tylko zobaczyła Louise Lou, jakby ta była jej wybawieniem.
Louise podniosła głowę zaskoczona i odwróciła się w kierunku głosu. Zobaczyła Monique stojącą dwa metry od niej.
Monique wyglądała jak żałosna wersja Kopciuszka w za dużym szarym swetrze i obcisłych dżinsach, niosąc dwie duże papierowe torby. Wyglądało na to, że w torbach były kubki z kawą.
– Monique! Co ty tu robisz? – Usta Louise wygięły się w podekscytowanym uśmiechu, gdy zdała sobie sprawę, że to Monique ją woła. Podeszła bliżej.
– Louise, jestem tutaj! – Monique uniosła kąciki ust, tworząc promienny uśmiech. Chciała pomachać, ale obie ręce miała zajęte torbami z kawą. Zmartwiona, że Louise jej nie widzi, stanęła na palcach.
Ramiona jej drętwiały od niesienia 20 kubków kawy przez całą drogę.
Louise miała tego dnia na swojej smukłej twarzy delikatny makijaż. Wyglądała na kompetentną i opanowaną, z włosami zaczesanymi do tyłu.
Jej biała, dopasowana bluzka z długimi rękawami pasowała do czarnej spódnicy, podkreślając jej krągłą figurę.
Szpilki w kolorze pawiej zieleni, wysokie na pięć centymetrów, sprawiały, że jej nogi wyglądały jeszcze smuklej i dłużej. Monique pomyślała, że wyglądała zmysłowo, idąc przez tłum, jakby promieniała blaskiem.
Przywitały się z entuzjazmem. Monique wyjaśniła swoją sytuację, a Louise z radością zaoferowała jej pomoc.
– Proszę, pozwól, że ci pomogę – powiedziała Louise uprzejmie, wyciągając ramię.
Monique była już wdzięczna Louise za pomoc w prowadzeniu, więc nie chciała pozwolić jej nosić toreb. Louise poddała się, gdy Monique nalegała.
– Twój kierownik jest okrutny, jak mógł ci kazać nieść to wszystko samej? – Louise poczuła się niesprawiedliwie w jej imieniu.
Prowadziła Monique przez jeden korytarz za drugim, rozmawiając. Monique była zdumiona unikalnym stylem wnętrza. Był prosty, a jednocześnie ekstrawagancki i wyglądał niezwykle luksusowo.
Weszła do windy. Mężczyźni w środku byli ubrani w garnitury i skórę, wyglądali elegancko i kompetentnie. Kobieta obok niej miała na sobie beżową sukienkę bodycon i parę złotych szpilek, jak w magazynach mody. Wyglądała elegancko i z gracją.
Monique spojrzała na swoje odbicie w windzie. Była bez makijażu, miała na sobie za duży sweter i obcisłe dżinsy, niosąc 20 kubków kawy. Nie zdążyła się przebrać, ponieważ zamówienie było pilne, więc była ubrana dokładnie tak, jak do sprzątania kawiarni. Podświadomie opuściła głowę, czując się jak brzydkie kaczątko w tłumie.
W końcu dotarła do celu, biura dyrektora generalnego, ponieważ tam miało być dostarczone zamówienie. Postawiła kawy i tysiąc razy podziękowała Louise, zanim poprosiła ją o powrót do recepcji, ponieważ czuła się źle, że zabiera jej czas.
Louise miała coś do zrobienia, więc odeszła.
Monique odetchnęła z ulgą po rozdaniu kaw. Była wdzięczna, że kawy zostały dostarczone w idealnym stanie.
– Czy możesz dostarczyć cztery z nich do biura sekretarki prezesa? Jest zaraz za rogiem – zapytał mężczyzna w średnim wieku, po czterdziestce.
– Nie ma problemu – odpowiedziała Monique z uśmiechem.
Monique chciała wyjść, jak tylko skończy z dostawą. Wzięła po dwa kubki w jedną rękę i podeszła z opuszczoną głową.
Nagle zza rogu wybiegła jakaś postać. Kawy w rękach Monique wypadły i rozlały się na nią i na podłogę, gdy próbowała uniknąć zderzenia.
Mandy Jane, sekretarka, podeszła, gdy usłyszała hałas. Krew odpłynęła z jej delikatnej twarzy, gdy wpatrywała się w rozlaną kawę na podłodze.
– Prezes wraca po spotkaniu bardzo szybko, nie może tego zobaczyć! – Mandy poprawiła okulary i spojrzała na Monique chłodnym wyrazem twarzy.
Podświadomie zaczęła drżeć, gdy pomyślała o lodowatości w czarnych jak smoła oczach prezesa na jego uderzająco przystojnej twarzy. To była katastrofa!
Monique była zszokowana do szpiku kości. Szybko otrząsnęła się z zaskoczenia i postawiła kawy w drugiej ręce, aby posprzątać bałagan.
Zarówno Monique, jak i Jane pochyliły się, sprzątając podłogę chusteczkami higienicznymi. Monique nie miała czasu martwić się o to, że jej ciało jest przemoczone kawą.
Luźne ubranie Monique opadało na podłogę, gdy się schylała, była wyraźnie zrozpaczona.
Jane chciała pomóc Monique w sprzątaniu bałaganu, ale nie mogła się do tego zmusić, ponieważ była pedantką.
Mogła tylko narzekać z boku. – Dlaczego jesteś taka nieostrożna? Posprzątaj to, szybko!
– Przepraszam! Przepraszam! – Monique przepraszała szczerze podczas sprzątania.
Powinna była sprawdzić swoje szczęście przed wyjściem tego dnia. Jaki pech!!!
– Prezes! – Jane ukłoniła się uprzejmie, gdy zauważyła, że prezes wrócił.
Chociaż zachowywał chłodny i obojętny wyraz twarzy, a jego ciemne, głębokie oczy były pozbawione troski, emanowała od niego onieśmielająca aura. Cisza w powietrzu przypominała ciszę przed burzą.
Wyraz twarzy Henry’ego Moore’a pociemniał, gdy spojrzał na rozlaną kawę na podłodze.
Prezes był pedantem. Nie tolerował nawet jednego włosa, a co dopiero kałuż kawy na podłodze.
– No cóż… Dziewczyna z kawiarni… rozlała kawę. Poproszę ją, żeby to posprzątała – wyjaśniła ostrożnie Jane.
Jeden zły ruch mógł uruchomić tykającą bombę.
Monique usłyszała, jak Jane mówi z szacunkiem i ostrożnością, gdy tylko poczuła dreszcz na plecach i zadrżała.
Monique przeniosła wzrok z dołu na górę, od spodni mężczyzny. Jego szyte na miarę czarne spodnie były idealnie proste, jakby zostały odcięte nożem, jego muskularna klatka piersiowa prześwitywała przez białą koszulę. Emanował elegancką i wyniosłą aurą, z nawykowo zaciśniętymi, wyrzeźbionymi, wąskimi ustami.
Jego orli nos i nieskazitelny kontur wyglądały, jakby zostały mistrzowsko wyrzeźbione, jego głębokie, ciemne oczy emanowały ostrą surowością, jak orzeł w ciemności nocy. Jego władcza aura przypominała aurę króla.
Nie należało patrzeć mu prosto w oczy!
‘To on! Mężczyzna, którego Little Nomi nazywała tatusiem!’ Monique zadrżała z szoku, jej oczy wyszły z orbit ze zdziwienia.
– Zaraz to posprzątam – głos Monique zadrżał lekko z niepokoju. Brzmiała krucho z powodu osłabionego głosu.
Rzucił jej lekkie spojrzenie, jak majestatyczny cesarz spoglądający na biednego chłopa i wszedł apatycznie do swojego biura, omijając kałużę.
‘To ona!’ Z miejsca, w którym stał, widział jej jasną, smukłą szyję wyłaniającą się z luźnego kołnierza. Nie miała na sobie makijażu, jej ciemnobrązowe oczy błyszczały, a jej jasna, delikatna twarz miała naturalny rumieniec z niepokoju, jak dojrzała, soczysta brzoskwinia. Pomimo że informacje na jej temat sugerowały, że jest niemoralną kobietą, wyglądała tak czysto i niewinnie, tak niewinnie, że miał ochotę ją splamić.
Miał nawet ochotę ją podrażnić, gdy zobaczył ją tam kucającą, zaniepokojoną i przestraszoną.
To było do niego zupełnie niepodobne!!
Wszyscy obecni odetchnęli z ulgą, gdy Henry wyszedł. To dziwne, że się nie rozzłościł, ale ulżyło im, że burza na nich nie spadła. Następnie Jane wzięła filiżankę kawy i weszła do jego biura.
– Proszę ją wezwać – głos Henry’ego był głęboki i magnetyczny jak wiolonczela, ale pozbawiony emocji.
– Ją? – Jane zrozumiała słowa prezesa bez wyjaśnień, ponieważ pracowała dla niego od dawna. Mógł mieć na myśli tylko dziewczynę z dostawy, ponieważ poza nią nie było żadnych osób z zewnątrz.
Wyglądało na to, że to kobieta, o której prezes kazał jej się dowiedzieć.
Jane wpatrywała się w Monique z dziwnym wyrazem twarzy, gdy ta wyszła z biura prezesa. Prezes nigdy nie pozwalał kobietom wchodzić do swojego biura bez powodu, zwłaszcza tym, które nie były z nim związane. Jane zatrzymała nawet niezliczone bogate i zamożne damy, które wymyślały liczne wymówki, aby wejść do biura prezesa. Dlaczego więc prezes miałby prosić o spotkanie z dziewczyną z dostawy? Była ubrana wyjątkowo skromnie!
– Prezes poprosił, żebyś weszła do jego biura… – powiedziała Jane z niedowierzaniem, wskazując na Monique, która wciąż sprzątała rozlaną kawę. Dlaczego prezes chciałby widzieć dziewczynę z dostawy, taką jak ona?
















