Punkt widzenia Dantego.
Zerknąłem na zegarek, żeby sprawdzić godzinę, jednocześnie przysłuchując się, o czym właściwie trajkotta Phoebe.
– Potem możemy skoczyć do butiku. Potrzebuję kilku nowych kreacji na zbliżający się sezon. – Phoebe musnęła palcami moje ramię, licząc, że ten gest powstrzyma mnie przed odmową.
Zawsze miała smykałkę do wydawania pieniędzy i wiedziała, jak zaszaleć, ale na szczęście zarabiam więcej, niż jakakolwiek kobieta mogłaby przepuścić. I tak nie miało to dla mnie znaczenia, póki była obok. Strząsnąłem z siebie to dziwne uczucie odrętwienia, które towarzyszyło mi od powrotu Phoebe. Facet potrzebuje czasu, żeby się przestawić i w pełni zaakceptować taki obrót spraw.
– Jak sobie życzysz. – Uśmiechnąłem się ledwie widocznie i sięgnąłem do kieszeni marynarki po telefon.
Przeleciałem wzrokiem kilka maili od asystentki, a potem włączyłem parę filmików o polityce międzynarodowej, podczas gdy Phoebe instruowała szofera, gdzie ma się zatrzymać. Auto zahamowało, a lokaj otworzył tylne drzwi. Phoebe już wyskoczyła, poganiając mnie jeszcze. Westchnąłem i schowałem telefon do kieszeni, ale w tej samej chwili zawibrował.
Odblokowałem ekran i zobaczyłem wiadomość od osoby, od której najmniej spodziewałem się jakiegokolwiek kontaktu. Treść SMS-a była gorsza, niż mogłem przypuszczać.
Sophia prosiła o przesłanie papierów rozwodowych, zapewniając o swojej gotowości do ich podpisania. Szczęka mi się zacisnęła, nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, i wściekłość we mnie kipiała. Przecież tego chciałem. Chciałem, żeby zrobiła dokładnie to, o co ją prosiłem, ale ta wiadomość wywołała we mnie dziwny niepokój.
Dlaczego tak nagle chce odejść? Przecież jeszcze w moim gabinecie błagała, żebym się zastanowił i ją wybrał, a teraz, kilka dni później, zmieniła zdanie o sto osiemdziesiąt stopni.
Gdzie ona, do cholery, była przez te trzy dni? Czy jakiś tajemniczy kochanek zawrócił jej w głowie? Wiedziałem, że jeszcze się nie wyprowadziła, bo jej rzeczy w nieładzie walały się na łóżku, ale nie pytałem o to.
Nawet nie sądziłem, że ją kocham, i nadal tak uważam. Zawsze pragnąłem Phoebe, więc dlaczego to mnie tak cholernie irytuje?
Drzwi samochodu stanęły otworem, a ja zamierzałem odpisać Sophii, prosząc o spotkanie.
– Kochanie, no weź. Stoję tu już całą wieczność. Chyba twoje interesy mogą poczekać? – Phoebe patrzyła na mnie zniecierpliwiona z chodnika.
Warknąłem coś pod nosem, wcisnąłem telefon do kieszeni marynarki i wysiadłem, żeby znosić, Bóg jeden wie, ile czasu w tym butiku.
Na szczęście zajęło jej to tylko godzinę, ale w tym czasie zdążyła wykupić prawie pół sklepu. Zapłaciłem kartą i wyszedłem zaczerpnąć powietrza, nadal niespokojny po wiadomości od Sophii.
– Dziękuję ci bardzo za te wszystkie sukienki. – Głos Phoebe zaskoczył mnie, gdy wsiadła do auta obok mnie. – Myślę, że zasługujesz na nagrodę. – Jej oczy zalotnie błysnęły, a głos nabrał uwodzicielskiego tonu, gdy nachyliła się bliżej.
Jej usta musnęły moją szyję, a potem złożyła długi pocałunek na mojej szczęce, tuż przed tym, jak spróbowała pocałować mnie w usta, ale coś we mnie sprawiło, że odwróciłem głowę, tak że jej wargi wylądowały na kąciku moich ust.
– Później, Phoebe. – Dotknąłem jej ramienia, żeby delikatnie ją odsunąć, i nienawidziłem tego, że nic nie czuję, gdy ją dotykam. Żadnego elektrycznego wstrząsu, jak wtedy, gdy dotykałem…
Pokręciłem głową, nie chcąc się do tego przyznać nawet przed sobą.
Po popołudniu spędzonym na rzucaniu się w wir pracy w nadziei, że to stłumi to nieprzyjemne uczucie, postanowiłem skończyć na dziś i wrócić do domu. Było już późno i w biurze nikogo nie było, więc wyszedłem. Wszedłem do domu tak cicho, jak tylko mogłem, licząc, że uda mi się przemknąć obok pokoju Sophii. Może pokojówki mogłyby posprzątać i spakować jej rzeczy. Ale to nie wchodziło w grę.
Sypialnia Sophii była pusta i wysprzątana, nie było w niej nic, co by wskazywało, że ona tu mieszka. Nie czułem już jej zapachu, nie było ani jednej jej rzeczy. Ona naprawdę się wyprowadziła.
Ta myśl pozostawiła w moich ustach gorzki smak, którego nie mogłem się pozbyć, bez względu na to, jak mocno przełykałem ślinę. Nie spodziewałem się, że tak się poczuję. Nie sądziłem, że kiedy kurz opadnie, a moja decyzja stanie się faktem, poczuję taką… pustkę.
Ona zniknęła i nie wiedziałem, kiedy ją znowu zobaczę, a nawet czy w ogóle ją jeszcze kiedyś zobaczę. Wszystko potoczyło się zbyt szybko. Spodziewałem się z jej strony większego oporu. Spodziewałem się, że zobaczę ją jeszcze przynajmniej raz, zanim ostatecznie się rozstaniemy.
Zanim się zorientowałem, co robię, miałem w ręku telefon i wystukiwałem jej imię. Przyłożyłem telefon do ucha, czekając, aż odbierze, żeby usłyszeć jej głos. Nie wiedziałem, co powiem, ale może coś w stylu spotkania, żeby omówić szczegóły rozwodu.
Ścisnąłem mocniej telefon, gdy dzwonił zbyt długo. Sophia nie odbierała i wyglądało na to, że wcale nie ma na to ochoty. Spróbowałem jeszcze raz, a potem jeszcze dwa, ale bez skutku.
Następne dni były męką, a kolejne tygodnie jeszcze gorsze. Co ze mną było nie tak?! Jak mogłem tak się czuć z powodu Sophii?
















