Znów rzeczywistość i rutyna zapukały do drzwi.
Dwa dni odsypiania i spóźniania się do pracy – tyle zajęło mi, by choć trochę otrząsnąć się z jet lagu. Nie wspominając o przestawieniu zegara biologicznego, ale nim się obejrzałam, było po wszystkim.
Biuro pod moją nieobecność działało jak szwajcarski zegarek. Działy dopinały wszystko na ostatni guzik przed wielkim spotkaniem, na które nie mogłam się
















