Następnego dnia odwiedzam Annę w szpitalu. W drodze pytam Miguela:
– Niko cię ukarze za wczoraj?
Odrywa wzrok od drogi na sekundę, żeby na mnie spojrzeć.
– Nie, dlaczego?
– Był wściekły.
– Sytuacja była napięta, ale moim obowiązkiem jest cię chronić. Choć wyglądało na to, że chcesz wbiec prosto w niebezpieczeństwo, improwizowałem najlepiej jak umiałem.
Kiwam głową.
– A Benedicto?
– Oczywiście, był
















