„To głupi pomysł, a ty o tym wiesz” – powiedziałam do moich najlepszych przyjaciółek, Chloe i Lydii.
Jak pozwoliłam im przekonać mnie, że to dobry pomysł, tego sama nie rozumiem.
„Po raz enty, musisz trochę pożyć” – szepnęła Chloe.
„Jasne, pewnie obdarą nas ze skóry. Nie „jeśli”, ale „kiedy” nas złapią” – odpowiedziałam równie cicho, nerwowo rozglądając się.
„Ludzie uciekają cały czas, Dee. Nikogo nigdy nie złapano, ta droga jest super” – wtrąciła Lydia, idąc przed nami z latarką w ręce.
„No tak” – otarłam dłoń o gładki materiał sukienki. – „Na wszystko jest pierwszy raz” – szepnęłam, przewracając oczami.
Chloe i Lydia to moje najlepsze przyjaciółki. Przeszłyśmy razem piekło i z powrotem, co głównie polegało na uczeniu się do trudnych egzaminów, wkuwaniu na sprawdziany i łamaniu godzin policyjnych. Ale to, co miałyśmy zrobić teraz, było naprawdę szalone.
Pewnie brzmi to tak, jakbyśmy miały uciekać z więzienia czy coś. Wiem.
To szaleństwo. Jestem szalona, że zgodziłam się na ten plan, który tylko wpuści mnie w kłopoty.
Następnych kilka minut szłyśmy na palcach, moje serce podskakiwało przy każdym podejrzanym dźwięku. Niejednokrotnie miałam ochotę zawrócić. Szalone, jak na Lydię, wpadła na pomysł, żeby pójść na imprezę na noc przed ostatecznymi egzaminami. Właściwie nie chciałam iść, po prostu nie chciałam zostać sama w akademiku. Cholera, kogo ja oszukuję?! Chyba kochałam dreszczyk emocji związany z ryzykiem złapania, ale naprawdę zaczynałam wszystko przemyśliwać.
One też mnie podpuszczały, a ja nie jestem żadną tchórzostką.
I wtedy zobaczyłam wysokie ceglane mury. Kilka kroków dalej stałyśmy przed stalowymi drzwiami, zamiast tytanowych, do których przywykłam w akademii.
Lydia zgasiła latarkę, którą przyniosła z akademika, chwyciła za klamkę i powoli otworzyła drzwi.
Spodziewałam się, że ktoś się pojawi i krzyknąć „złapałam!” albo coś w tym stylu, ale nic. Drzwi były otwarte, mogłyśmy wyjść.
Lydia wyszła pierwsza, a potem skinęła mi ręką. Poszłam za nią, a na końcu Chloe.
„Mówiłam, że nas nie złapią” – powiedziała Chloe, zamykając za nami drzwi, gdy zaczęłyśmy iść autostradą, dalej od szkoły, w kierunku przystanku taksówek. Chloe zamówiła taksówkę komputerem, zanim wyszłyśmy.
Na razie wszystko szło zgodnie z planem.
Minęło kilka pojazdów i zaczęłam czuć się dziwnie, stojąc na poboczu. Przenosiłam wagę z nogi na nogę, krzyżując ręce na piersi, czekając na taksówkę. Chloe i Lydia mówiły coś o tym, że kierowca spóźnia się trzy minuty, wpatrując się w zegarek na nadgarstku Lydii, gdy czarny Jeep zatrzymał się przed nami. Wyglądał na nowy i błyszczący. Ktoś, kto miał ten samochód, był naprawdę bogaty.
Po chwili przyciemniana szyba opadła. Kierowcą był młody mężczyzna, nie mogłam go dobrze widzieć, bo już się ściemniło, może dwudziestokilkuletni, lekko wychylił głowę przez okno, ręka na kierownicy.
„No cześć, piękności. Dziewczyny gdzieś się wybieracie?” – spytał głosem, który uznałam za zalotny.
„Właściwie tak” – odpowiedziała Chloe, potrząsając włosami i wystawiając długą, smukłą nogę w czerwonej sukience do połowy uda i czarnych szpilkach.
Uniosłam brew w ciemności, bo znałam ten wyraz twarzy. Używała go, kiedy chciała osiągnąć swój cel z chłopakami w szkole.
Nie zamierzała zrobić tego, co myślę, że zamierzała zrobić, prawda?
„Czy nie jesteście za piękne, żeby czekać? Mogę was i wasze śliczne przyjaciółki podwieźć, gdziekolwiek się wybieracie”
„O mój Boże, to byłoby wspaniale” – powiedziała, znów potrząsając blond włosami.
Co?! Prawie krzyknęłam.
Na to się kompletnie nie zgodziłam.
Wsiadać do samochodu nieznajomego? To może pójść źle na tyle sposobów.
„Co ona wyprawia?” – szepnęłam do Lydii kątem ust.
„Złatwia nam przejazd, żeby zaoszczędzić na taksówce”
Czy ona ćpa?
Obie.
Facet powiedział coś w stylu „wsiadajcie”, otwierając drzwi od tylnego siedzenia.
A moja przyjaciółka Chloe wsiadła, mała torebka zwisająca jej z ramienia podskakiwała przy biodrze, gdy przesuwała się, robiąc miejsce dla Lydii, która spojrzała na mnie, wsiadając.
„Tylko nas podwiozą do klubu.”
Albo sprzedadzą nas handlarzom ludzi – tego nie powiedziałam na głos, nie chciałam dawać im pomysłów.
Wyglądało na to, że nie miałam wyboru. Ja też wsiadłam i trzasnęłam drzwiami. Skóra była chłodna pod udami, a w powietrzu unosił się słaby zapach czegoś ziołowego, jak marihuana.
„A kto to twoja koleżanka?” – spytała Lydia na głos.
Wtedy zauważyłam, że w samochodzie są dwaj faceci.
„Nazywam się Jackson, możesz mówić mi Jack” – powiedział ten na miejscu pasażera, wyciągając rękę.
Lydia pochyliła się do przodu i położyła rękę na jego, pokazując mu sporo swojego dekoltu.
Wspaniale, po prostu wspaniale.
„A ty?” – spytał facet, a ja poczułam, jak jego wzrok pada na mnie. Uniosłam brwi i mrugnęłam.
„To Dee” – odpowiedziała Lydia, kciukiem wskazując na mnie i wyglądało na to, że starała się nie śmiać z mojej niezręczności.
Samochód ruszył.
Rozmowa zaczęła się między Chloe a kierowcą. Dowiedziałam się, że nazywa się Ryder. Lydia i Jackson bawili się świetnie, poznając się, ale ja głównie siedziałam cicho, myśląc o tym, ile może pójść nie tak.
Możemy skończyć martwe w jakimś rowie, odurzone, zgwałcone. Mogą to być zwykli gwałciciele, o ile wiemy.
Jazda trwała około czterdziestu pięciu minut. Skąd wiem? Dobra, mogłam liczyć każdą mijającą sekundę. Co chwila zerkałam na zegar na desce rozdzielczej, między wpatrywaniem się w otoczenie.
Wydaje mi się, że impreza była gdzieś na bogato, bo wyglądało na to, że jesteśmy w eleganckiej części Nowego Jorku. Widziałam mnóstwo wysokich budynków i świateł. To był mój pierwszy raz, kiedy widziałam miasto nocą. To był… widok. Żałuję, że nie mogłam się wystarczająco zrelaksować, żeby się nim cieszyć.
„Jak długo to jeszcze potrwa?” – spytałam cicho, szturchając Lydię łokciem.
„Już jesteśmy” – pochyliła głowę, jej głos był pełen podekscytowania.
Dzięki Bogu.
Otworzyłam drzwi i wyszłam pierwsza, żeby Lydia mogła wyjść za mną, ale kiedy tego nie zrobiła, spojrzałam do samochodu i zobaczyłam, że zarówno ona, jak i Chloe piszą na telefonach.
Wydaje mi się, że postanowiły dać im swoje numery, bo wiem na pewno, że nie miały telefonów, a akademia nie pozwalała na używanie telefonów komórkowych w szkole.
Ale serio, czy one nic nie wiedziały o niebezpieczeństwach związanych z obcymi?
Smutno pokręciłam głową. Jestem jedyną normalną osobą w tym towarzystwie.
Wyszły chwilę później, uśmiechając się szeroko.
„Dzięki za podwiezienie, kochanie” – powiedziała Chloe.
„W każdej chwili” – odpowiedział kierowca, Ryder, a potem odjechał.
Odwróciliśmy się i zaczęłyśmy iść przez duży parking. Zauważyłam mnóstwo luksusowych samochodów, których lakier błyszczał w nocnych światłach.
Musiał to być klub, patrząc na światła i skąpo ubrane dziewczyny ustawiające się w kolejce przed wejściem.
„Wiesz, mogłaś być dla nich miła, prawda?” – mruknęła Lydia.
„Nic nie powiedziałam.”
„O to chodzi” – rzuciła.
Machnęłam ręką. „Co miałam powiedzieć? Wy dwie miałyście to pod kontrolą.”
„Może podać swoje imię, żebym nie musiała…”
„Dziewczyny!” – przerwała Chloe.
I zobaczyłam, że stoimy przed ochroniarzem przy wejściu.
Duży facet z zaczesanymi do tyłu włosami i słuchawką w uchu spojrzał na nas z góry. Cóż, to było krępujące.
„Mogę zobaczyć jakieś dowody osobiste?” – spytał. To było bezczelne.
Nie miałyśmy żadnych dowodów, nawet podrobionych. Przynajmniej ja nie, w mojej obronie, nie wiedziałam, że idziemy do klubu. Więc przebyłyśmy całą tę drogę na nic.
Dlaczego nagle mam ochotę płakać?
„Miło cię widzieć, Freddy” – rzuciła Chloe. Czy znała go? Może była tu wcześniej?
„Chloe?” – powiedział, tym razem zaskoczonym głosem.
„Jak mnie nie poznajesz?”
Znajomość istnieje. Chloe zawsze mnie zaskakuje.
„Wow, dziewczyno, jak się masz?” – spytał, porzucając twardy wyraz twarzy. – „Dawno się nie widzieliśmy, dwa lata?” – spytał.
Przytulili się, facet uniósł ją całkowicie w powietrzu.
„Myślę, że kiedyś się spotykali” – powiedziała Lydia obok mnie.
„Hm” – to była moja jedyna odpowiedź.
„To moje przyjaciółki, Lydia i Dee” – przedstawiła nas.
„Cześć” – obie powiedziałyśmy, machając ręką. Udało mi się nawet uśmiechnąć.
„Kilka osób ze szkoły ma tu imprezę, podobno w prywatnym pokoju czy coś. Mieliśmy nadzieję, że nas wpuścisz” – powiedziała Chloe.
„Jasne, myślę, że to strefa VIP. Tylko bez szaleństw, okay?”
„Dzięki, Freddy, jesteś najlepszy” – powiedziała i po kolejnym przytuleniu i szybkim pocałunku w policzek, splotła nasze ręce z jej i poszła przed siebie.
Gdy tylko weszłyśmy, prawie przewróciła mnie głośna muzyka. Wystrój był naprawdę ładny, coś pomiędzy gotykiem a erotyką, z czerwonymi i czarnymi skórzanymi siedzeniami, błyszczącymi blatami stołów… hm, ładne. Wyglądało jak normalny klub, nie to, żebym wiedziała, jak wygląda normalny klub.
„Bawmy się!” – krzyknęła Chloe ponad muzykę, idąc w kierunku, który, jak przypuszczam, jest strefą VIP.
Czułam na sobie spojrzenia, a nasze grupce towarzyszyły wpatrujące się w nas spojrzenia. Niektórzy wznieśli toasty w naszą stronę.
Kobiety wyglądały na wściekłe, większość wysyłała nam śmiertelne spojrzenia. Co im zrobiłyśmy?
Zazwyczaj unikałabym tak wielu oczu. Cholera, Dee sprzed dwóch lat uciekłaby stamtąd z prędkością godną złotego medalu.
Ale dzisiaj chcę być kimś innym i dobrze się bawić, jak normalna nastolatka… Tak, mogę to zrobić. Nikt mnie tu nie zna i nigdy więcej mnie nie zobaczą.
Sekcja VIP wyglądała jak reszta klubu, tylko lepiej. Miejsca siedzące były oddzielone od parkietu.
A potem bar.
Był cudowny.
Było mnóstwo nastolatków bawiących się na imprezie. Chłonęłam to wszystko oczami. Muzyka płynęła z głośników, podłoga lekko wibrowała pod moimi butami od basów, dreszcz przebiegł mi po ciele, to wydaje się zabawne.
Nagle ucieszyłam się, że moje przyjaciółki namówiły mnie na przyjście. Spojrzałyśmy na siebie, wymieniając uśmiechy.
Lydia nachyliła się do mnie, krzycząc ponad muzyką, wskazując: „Chodźmy tam, myślę, że widzę Caleba”.
Teraz, gdy o tym myślę, większość nastolatków wyglądała znajomo.
„Caleb!”
Odwrócił się od grupy facetów, z którymi był. „Lydia? Przyszłyście” – spytał.
„Nie mogłyśmy tego przegapić” – odpowiedziała Lydia i dały sobie piątkę.
„Cześć, Caleb” – powiedziałam.
„Dee?” – Wydawał się zaskoczony. Oczy miał szeroko otwarte.
„Tak”
„Zamierzam wziąć drinka” – powiedziała Chloe, odchodząc.
„Ja też” – poszła za nią Lydia.
Zdrajczynie!
„Wyglądasz świetnie, Dee” – powiedział Caleb, gdy zostałyśmy same, przecierając ręką usta, a następnie celowo mnie przeglądając. „Pani, cholera”
Rumieńce pojawiły się na mojej twarzy. Na szczęście było tu ciemno.
„Dzięki, ty też dobrze wyglądasz.” A wyglądał. W czarnej koszuli z guzikami, która podkreślała jego szczupłą budowę i ciemnych dżinsach.
„Daję ci drinka, chodź” – powiedział, chwytając mnie za rękę i ciągnąc do baru.
Wyciągnął dla mnie taboret przy barze, a gdy usiadłam, moja czarna, obcisła sukienka bez rękawków podjechała do góry.
„Co chcesz wypić?” – jego oczy spoglądały na moją odsłoniętą nogę; czułam się nieco nieswojo.
„Hm, tylko colę” – odpowiedziałam.
Nachylił się do barmana i powiedział mu moje zamówienie.
„Naprawdę cieszę się, że przyszłaś” – powiedział, siadając na stołku najbliżej mnie.
„Ja też.”
„Więc co z college’em?” – spytał po kilku sekundach ciszy.
Jak tata mnie puści. Przekonywanie go do pozwolenia mi na zapisanie się do akademii wymagało wielu nalegań, błagań i łez mamy. Prawie wszyscy w rodzinie uczą się w domu. A ja też tak robiłam, do trzech lat temu.
Ale nie zamierzałam mu tego mówić. „Jeszcze nie jestem pewna, a ty?” Wydawało się, że to odwróciło uwagę ode mnie, bo Caleb zaczął mówić o sobie. Barman przyniósł nasze napoje, gdy Caleb mówił coś o studiach biznesowych.
Przyłapałam się na tym, że wpatruję się w jego brązowe oczy częściej, niż chciałabym przyznać.
Jego kręcone włosy opadały na czoło, prawie zasłaniając oczy. Jest taki słodki.
„Hej, Dee, widzę, że świetnie się bawisz” – powiedział ktoś bezpośrednio za mną i oderwałam wzrok od twarzy Caleba. Odwracając się, widzę Chloe.
Jej oczy były błyszczące, w ręku trzymała prawie pustą szklankę. „Chodź, zróbmy shoty z nami” – chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
„Nie jestem pewna, czy chcę pić” – powiedziałam, gdy ciągnęła mnie w stronę loży z bogatymi dziećmi. Nie zrozumcie mnie źle, prawie wszyscy w mojej szkole są spadkobiercami jakichś wielkich korporacji i pochodzą z bogatych rodzin, ale te dzieci podnoszą bogactwo na inny poziom.
„Hej wszystkim, pamiętacie moją przyjaciółkę Dee?” – krzyknęła Chloe.
Niektórzy powiedzieli „cześć”, inni mnie zignorowali, ale to spoko.
„Zróbmy shoty” – krzyknęła dziewczyna. Poczekaj, to była moja przyjaciółka Lydia. Siedziała na kolanach jakiegoś faceta.
„Tak!!!” – zgodził się cały stół.
Chloe już też usiadła na kolanach jakiegoś faceta.
„Hej” – ktoś zawołał cicho i podniosłam głowę.
Facet, myślę, że miał na imię Michael, uśmiechnął się do mnie. Zawsze wchodził w skład grupy bogatych, fajnych dzieciaków.
„Chcesz usiąść?” – spytał, wskazując na swoje lewe kolano.
Co? „Nie” – powiedziałam małym głosem.
„Nie dotknę cię, jeśli tego chcesz” – odpowiedział, mały uśmiech pojawił się na jego ustach.
Boże, wyglądał świetnie.
Dlaczego nie mogę być taka fajna jak Lydia i wymyślić zalotnej riposty?
Przegryzłam dolną wargę przez sekundę, spojrzałam na moje przyjaciółki po pomoc, ale były pochłonięte rozmowami. Spojrzałam z powrotem na faceta, wydawał się fajny, więc pochyliłam głowę. „Dobrze” Tak” to wszystko, co mogłam wymyślić.
Pojawiła się kelnerka i zaczęła rozdawać kieliszki wypełnione bursztynowym płynem.
Do cholery, mogę być fajna. Podszedłszy do niego, odwróciłam się i usiadłam mu na kolanach, starając się ignorować rumieniec na policzkach i fakt, że siedziałam na kolanach jakiegoś kolesia, z którym nigdy wcześniej nie rozmawiałam.
„Proszę, Dee” – powiedziała Lydia, podając mi dwa kieliszki. Jeden podałam jemu, a z drugiego wzięłam łyk. Zmarszczyłam twarz, bo płyn prawie spowodował, że mój język odpadł.
„Co to, do diabła?” – powiedziałam do nikogo w szczególności.
„Nie tak, trzeba to wypić jednym haustem, żeby poczuć efekt” – powiedział głos za mną z nutą rozbawienia.
Spojrzałam na niego przez ramię. „Nie jestem pewna, czy chcę pić tę rzecz, jest okropna.”
















