Opanowuje go spokój, kiedy go widzę: siedzi na kanapie z założonymi nogami i wpatruje się w coś na iPadzie. „Niko?” – pytam, splatając dłonie przed sobą.
„Chcesz się zabić, wymykając się swoim strażnikom?” – odpowiada, nie podnosząc wzroku, jego oczy wciąż wbite w ekran iPada. „Mieliśmy umowę, a ty notorycznie ją łamiesz. Nie wolno ci wychodzić z domu” – mówi spokojnym tonem.
Dzięki Bogu, że nie
















