Sidonie nieco złagodniała. – W porządku. Ważne, że naprawdę mi wierzysz.
– Oczywiście, że wierzę – odparł bez wahania. – Uratowałaś mi życie. Jak mógłbym ci nie ufać?
Na te słowa, delikatny uśmiech dotknął jej ust. Uniosła dłoń i delikatnie odgarnęła kilka niesfornych kosmyków z jego lekko potarganego czoła.
– Właśnie – powiedziała cicho. – Uratowałam ci życie… więc jak możesz mi nie ufać? Trent,
















