*Szszszszum!*
Dwa szeregi żołnierzy pomaszerowały w idealnej synchronizacji, zajmując pozycje przy wejściu do obozu. Podnosząc prawe ręce, zasalutowali w stronę Quinn.
Wtedy Quinn zobaczyła Dominica Zahna, starszego dowódcę ubranego w mundur wojskowy, który osobiście niósł urnę, zbliżając się do niej.
Na urnie kremacyjnej spoczywała flaga państwowa. Kiedy na nią spojrzała, oczy ją zapiekły.
Flaga uosabiała niezachwiane przekonania jej rodziców!
Wtedy, gdy jej rodzice przyjęli misję od rządu, by dołączyć do Sił Pokojowych za granicą, byli już przygotowani na możliwość poniesienia najwyższej ofiary.
"Szczątki twoich rodziców znaleziono splecione ze sobą, więc zostały skremowane razem za granicą. Ich prochy znajdują się tutaj" - przekazał Dominic z nutą żalu.
"Tak jest lepiej." Quinn wpatrywała się w urnę pod flagą państwową. "Mama i tata bardzo się kochali. Chcieliby być razem nawet po śmierci."
Dominic skinął głową, nagle stając na baczność. Podał Quinn urnę. "Duch poległych bohaterów nigdy nie zgaśnie!"
Żołnierze stojący za Dominikiem chórem powtórzyli: "Duch poległych bohaterów nigdy nie zgaśnie!"
Ich ogłuszający okrzyk przeszył chmury!
Łzy napłynęły do oczu Quinn. Wyprostowała się i po raz kolejny oddała uroczysty salut Dominicowi i żołnierzom.
"Ja, Quinn Bridger, witam moich rodziców w domu!" Wzięła urnę od Dominica.
Chociaż była ciężka, w niewytłumaczalny sposób dała jej poczucie spokoju.
Trzy lata temu jej rodzice zginęli w obcym kraju. Wreszcie mogła sprowadzić ich do domu!
Po załatwieniu sprawy prochów Dominic w końcu zauważył, że przyszła sama.
"Gdzie jest twój mąż? Nie przyszedł z tobą?" Dominic wiedział o małżeństwie Quinn.
Spuszczając lekko wzrok, Quinn cicho powiedziała: "Mhm. Jest zajęty, więc nie przyszedł."
Dominic patrzył, jak Quinn dorasta. Kiedyś była dzieckiem pełnym energii i ambicji, ale trzy lata po ślubie jej twarz była naznaczona zmęczeniem.
"Jeśli kiedykolwiek będziesz miała kłopoty, daj mi znać. Powinienem móc pomóc" - powiedział Dominic, poklepując Quinn po ramieniu.
"Dziękuję, panie Zahn!" - powiedziała Quinn.
"Poza tym, jeśli sprawy nie pójdą po twojej myśli, zawsze możesz wrócić. Drzwi koszar będą dla ciebie zawsze otwarte!" - dodał Dominic.
Quinn skinęła głową. Po pożegnaniu z Dominikiem wróciła do samochodu, trzymając urnę rodziców.
Z największą troską umieściła urnę na siedzeniu pasażera i uruchomiła samochód. "Tato, mamo, zabieram was do domu!"
Kiedy wróciła do rezydencji, Quinn usłyszała głos swojej teściowej dobiegający z salonu. "Teraz, kiedy Sidonie wróciła i jest nawet pilotką, powinieneś się pospieszyć, rozwiedź się z Quinn i ożeń się z Sidonie."
"Jesteśmy tylko przyjaciółmi, Sidonie i ja" - rozległ się głęboki głos Trenta.
"Jaki przyjaciel? Wszyscy wiedzą, że lubisz Sidonie. Ma dobre wykształcenie, świetną pracę i jest pierwszą pilotką Nimbus Air. Quinn nie ma nic. Nie jest ciebie warta!" - wykrzyknęła Jacinda Grafton, młodsza siostra Trenta.
Dreszcz przeszedł przez serce Quinn. Była mężatką od trzech lat, wspierając przedsięwzięcia biznesowe Trenta. Pracowała do późna w nocy, zmuszając się do granic możliwości dla dobra firmy. Zdarzały się nawet sytuacje, gdy szła do pracy z kroplówką. Jednak wszystkie jej wysiłki spotkały się teraz z lekceważącym "Niewarta".
W tym momencie Jacinda nagle zauważyła Quinn. "Quinn, naprawdę nie masz wstydu, podsłuchujesz!"
Quinn wystąpiła naprzód. "Nie ukrywałam się, więc jak mogłam podsłuchiwać?"
"Dobrze, że mnie usłyszałaś. Jeśli wiesz, co jest dla ciebie dobre, powinnaś była wcześniej rozwieść się z moim bratem. Nie powstrzymuj go od bycia z Sidonie." Ton Jacindy był jak zawsze lekceważący.
"Dość, Jacindo!" - ostrzegł surowo Trent.
Jacinda nie należała do osób, które się wycofują. "Nie mylę się. Quinn nie ma nic. Po prostu wykorzystała fakt, że Sidonie była od ciebie daleko, dlatego ostatecznie się z nią ożeniłeś!"
Trent zmarszczył brwi. "Jacindo, skończyłaś mówić?"
Jacinda zacisnęła usta, nie odważywszy się nic więcej powiedzieć.
Penelope Hayes wystąpiła naprzód, pocieszając swoją córkę.
Trent zmarszczył brwi, podchodząc do Quinn. Jego wzrok padł na urnę ozdobioną flagą państwową, którą trzymała w rękach. "To jest..."
"To prochy moich rodziców" - powiedziała Quinn. "Przywiozłam ich do domu."
Przebłysk żalu przemknął w oczach Trenta. "Przepraszam. Miałem ci dzisiaj towarzyszyć, ale mama Sidonie skręciła kostkę, więc-"
Zanim Trent zdążył dokończyć zdanie, nagle przerwał mu ostry głos.
"Co, prochy?" Penelope wbiła intensywne spojrzenie w Quinn. "Jak mogłaś przynieść do domu taką pechową rzecz?"
*Pechową?* Quinn spojrzała na Penelope z niedowierzaniem. "To są prochy moich rodziców. Nie są pechowe!" *Byli dzielnymi bohaterami, którzy poświęcili życie dla kraju, zasługując na najwyższy szacunek!*
"Nieważne, czyje to prochy, przynoszą pecha!" - powiedziała drażliwie Penelope. "Wynoś się stąd natychmiast. Nie pozwolę, żeby ta rzecz weszła do tego budynku!"
Quinn mocno trzymała urnę w rękach. "Nie wychodzę. To jest mój dom, miejsce, które kupiłam z Trentem po ślubie!"
"Co masz na myśli, że kupiłaś go z Trentem? To on za niego zapłacił" - powiedziała Jacinda. Następnie zawołała do Trenta: "Trent, mama właśnie przeszła operację oka. Lekarz powiedział, że nie powinna się denerwować. Szybko, wyślij Quinn!"
Przebłysk wahania przemknął w oczach Trenta, ale ostatecznie powiedział: "Powinnaś na razie wyjść i znaleźć miejsce na przechowywanie prochów."
Quinn czuła tylko, jak jej serce stopniowo tonie. *Jak mógł coś takiego powiedzieć?*
"Czy ty też uważasz, że prochy moich rodziców przynoszą pecha? Czy nie możemy ich tymczasowo trzymać w domu?" Wpatrywała się w niego intensywnie, domagając się odpowiedzi.
Trent nie odezwał się słowem, ale jego milczenie mówiło samo za siebie.
"A jeśli nie chcę?" - powiedziała. "Trent, przez te trzy lata, kiedy jesteśmy małżeństwem, nigdy nie skrzywdziłam ciebie ani twojej rodziny! Kiedy zakładałeś firmę, byłam przy tobie, dzieląc trudy przedsiębiorczości. Kiedy u twojej matki zdiagnozowano zaćmę, wielu lekarzy mówiło, że jej wzroku nie da się uratować. To ja towarzyszyłam twojej matce, odwiedzając każdy szpital w Jexburgh, wykorzystując wszystkie możliwe kontakty, aby zapewnić wizytę u najlepszego okulisty w mieście. W ten sposób udało nam się uratować jej wzrok! Zawsze traktowałam was wszystkich jak rodzinę, ale czy wy kiedykolwiek okazaliście szacunek mojej?"
Jej słowa sprawiły, że miny członków rodziny Graftonów skwaśniały.
Jacinda powiedziała oburzona: "Co masz na myśli, że pomogłaś mojej mamie? To tylko dlatego, że Trent jest bogaty, najlepszy okulista w Jexburgh zgodził się z nią spotkać! Poza tym, co to ma być, że pomagasz Trentowi w jego interesach? To tylko Trent cię wspierał, to wszystko. Jego firma weszła na giełdę dzięki jego własnym umiejętnościom, a nie dzięki tobie. Nie przedstawiaj tego tak, jakby to wszystko było twoją zasługą!"
Quinn po prostu spojrzała na Trenta. "Jesteśmy małżeństwem od trzech lat. Czy naprawdę nie mogę trzymać prochów moich rodziców w domu przez kilka dni?"
Trent zmarszczył brwi. "Quinn, przestań się wygłupiać."
"A jeśli odmówię?" Quinn wystąpiła naprzód.
W przypływie wściekłości Penelope podeszła do Quinn, szybko podnosząc rękę, by ją spoliczkować. "Dopóki tu jestem, nie waż się myśleć o umieszczaniu tu jakichkolwiek prochów!"
Chwiejąc się lekko, Quinn zniosła uderzenie w twarz.
Gdy Quinn wciąż walczyła o odzyskanie równowagi, Penelope wykorzystała okazję. Z całej siły popchnęła urnę w rękach Quinn, a ta prawie jej wypadła...
















