Tłum umilkł. Nawet Marley wydawała się oszołomiona. Głos Quinn niósł się po ruchliwym placu, przyciągając uwagę przechodniów w centrum Yarburn. Wcześniejsza kłótnia już wzbudziła ciekawość tłumu, ale kiedy Quinn krzyknęła, jeszcze więcej osób zatrzymało się, żeby zobaczyć, co się dzieje.
– No co czekacie? – warknęła Marley na strażników. – Zabierzcie ją stąd od wejścia! Chcecie, żeby pradziadek wi
















