"Przestań. Oni tylko gadali głupoty. Nie chcieli cię urazić!" powiedział Trent.
Rozczarowanie zamigotało w oczach Quinn. Nawet kiedy ją tak oczerniali, Trent w najmniejszym stopniu jej nie bronił.
"Co musiałoby się stać, żeby ich słowa zostały uznane za raniące? Czy mam uklęknąć, spoliczkować się i powiedzieć, że nie powinnam była za ciebie wychodzić?" zadrwiła Quinn. "Nie zapominaj, że to ty mi się oświadczyłeś, Trent!"
Kumple Trenta wymienili niespokojne spojrzenia, a nawet cera Sidonie wydawała się nieco zmieniona.
Przebłysk niezadowolenia przemknął przez oczy Trenta, gdy chwycił Quinn za rękę. "Nie róbmy tego tutaj. Porozmawiajmy w domu."
"Nie. Powiedzmy wszystko tutaj." Quinn strząsnęła jego rękę. "Szczerze mówiąc, ty i Sidonie dobrze do siebie pasujecie. Jedno to oszust, a drugie to kochanka. Życzę wam obojgu szczęśliwego życia."
Kolor zniknął z twarzy Trenta, a cera Sidonie w jednej chwili stała się śmiertelnie blada.
Jeden z kumpli Trenta, Yorick, odparł: "Quinn, co ci daje prawo do mówienia źle o Sidonie? W czym myślisz, że możesz się z nią równać? Dlaczego Trent miałby kochać ciebie, sierotę i absolwentkę jakiejś podrzędnej uczelni, zamiast Sidonie?"
"Co za stek bzdur!" Laura ruszyła naprzód, wściekła. "Co za brednie o podrzędnej uczelni? Quinn ukończyła Akademię Obrony Narodowej!"
"Hahaha!" Śmiech rozległ się dookoła. "Możecie w to uwierzyć, że absolwentka jakiejś podrzędnej uczelni twierdzi, że ukończyła Akademię Obrony Narodowej?"
"Quinn, ty i twoja przyjaciółka to naprawdę dwie bratnie dusze. Obie jesteście równie bezwstydne!"
Cera Sidonie znacznie się poprawiła, gdy wstała, a jej głos ociekał sarkazmem. "Jeśli zamierzasz się przechwalać, powinnaś to otwarcie udowodnić. Fałszywe twierdzenie o swoich kwalifikacjach tylko uczyni z ciebie klauna!"
Laura była wściekła. "Po co miałaby kłamać? Można to łatwo zweryfikować na stronie internetowej uczelni!"
Quinn powstrzymała przyjaciółkę, a jej chłodne spojrzenie utknęło na Sidonie. "Nie potrzebuję, żebyś oceniała moje wykształcenie!"
Sidonie zmarszczyła brwi, słysząc to. *Najwyraźniej właśnie została zdemaskowana za fałszywe twierdzenie o swoich kwalifikacjach. Powinna czuć się winna i zawstydzona. Dlaczego wydaje się taka bezwstydnie spokojna? Jej postawa jest niepokojąca!*
Właśnie wtedy Sidonie zauważyła kilka postaci zbliżających się z niedaleka, wyglądających, jakby miały przejść obok ich stolika.
Wśród nich była jedna osoba, którą rozpoznała.
"Profesorze Gryfie!" zawołała Sidonie, a uśmiech zatańczył na jej ustach. "Dawno się nie widzieliśmy. Pan też tu na obiedzie? Co za zbieg okoliczności."
Gordon Gryf rozpoznał Sidonie i powiedział: "O, to ty. Dawno się nie widzieliśmy."
Gordon miał pewne powiązania z rodziną Kamiennych, i czasami wchodzili w interakcje.
"Jest pan profesorem w Akademii Obrony Narodowej. Co ciekawe, ktoś przy naszym stoliku twierdzi, że jest jej absolwentką. Zastanawiam się, czy mógłby pan ją znać," powiedziała Sidonie.
W międzyczasie inni, jakby oczekując widowiska, wtrącili się: "Właśnie! Quinn, czy nie mówiłaś, że ukończyłaś Akademię Obrony Narodowej? Z pewnością musisz rozpoznawać swoich profesorów!"
Spokojnym krokiem Quinn ruszyła naprzód. "Profesorze Gryfie, dawno się nie widzieliśmy."
"Wow! Naprawdę wiesz, jak zrobić przedstawienie!"
"Naprawdę uważasz się za absolwentkę Akademii Obrony Narodowej, co?"
"Jak profesor Gryf mógłby cię znać?"
Umniejszające i kpiące słowa rozbrzmiewały dookoła, ale nagle ustały, gdy zobaczyli Gordona delikatnie klepiącego Quinn po ramieniu.
"Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Minęło kilka lat od naszego ostatniego spotkania," powiedział Gordon.
"Zgadza się. Minęło sporo lat. Jak się pan miewa?" odpowiedziała Quinn.
"Wszystko w porządku! Słyszałem o sprawie dotyczącej twoich rodziców. Moje kondolencje," powiedział Gordon z cichym westchnieniem.
"Dziękuję," odpowiedziała cicho Quinn.
Ci, którzy pierwotnie planowali cieszyć się widowiskiem, mieli w tym momencie zaskoczone miny.
Oczy Sidonie rozszerzyły się, a jej twarz była pełna niedowierzania. "Profesorze Gryfie, c-czy pan ją naprawdę zna?"
"Oczywiście. Uczyłem ją. Jak mógłbym jej nie znać? Wtedy była najlepszą studentką nauk ścisłych w Jexburghu. Jej przybycie na kampus wywołało nawet spore poruszenie," stwierdził Gordon.
Ci, którzy czekali na widowisko, w tym momencie ich twarzy nie można było opisać inaczej niż jako szpetną.
Quinn była najlepszą studentką nauk ścisłych w Jexburghu. Każdy, kto studiował, wiedział, jak trudno było osiągnąć taki status.
W rzeczywistości można ją było śmiało określić mianem geniusza.
Co więcej, mówiono, że dostanie się do Akademii Obrony Narodowej jest jeszcze trudniejsze niż na Uniwersytet Jagielloński. Nie tylko potrzebna była doskonała wiedza, ale także trzeba było być sprawnym fizycznie.
Kolor na twarzy Sidonie zmieniał się między odcieniami czerwieni i bieli. Jeszcze przed chwilą z pewnością siebie odrzucała Quinn jako zwykłego klauna.
W tym momencie wydawało się, że to ona stała się klaunem.
Trent był również pełen zaskoczenia. Nigdy o tym nie wiedział. Quinn nigdy wcześniej nie wspomniała mu o swoich sukcesach.
W tym momencie nagle poczuł obcość wobec żony, z którą dzielił życie od trzech lat.
"Profesorze Gryfie, czy to pana studentka?" Chłodny męski głos nagle rozległ się, sprowadzając wszystkich z powrotem do rzeczywistości.
"Tak." Gordon przedstawił ich sobie nawzajem: "To jest moja studentka, Quinn Bridger. Quinn, to jest Juliusz Białodrzew, pan Białodrzew z Grupy Białodrzew."
Jak tylko wspomniano nazwisko Juliusza Białodrzewa, miny wszystkich natychmiast się zmieniły.
Poprzedni szef rodziny Białodrzewów, Edward, zmarł, a jego następcą był nikt inny jak Juliusz.
W oczach wszystkich zajaśniało pożądanie. Jeśli mogliby nawiązać choćby najmniejszy kontakt z Juliuszem, wiedzieli, że zbiorą znaczne korzyści.
"Dzień dobry, pani Bridger." Juliusz wyciągnął uprzejmie rękę.
Wtedy Quinn zdała sobie sprawę, że mężczyzna stojący przed nią to ten sam, którego widziała przy wejściu do zakładu pogrzebowego.
Jednak w tym momencie, bez osłony parasola, twarz mężczyzny była jeszcze wyraźniej wyryta w jej oczach.
Jego włosy były zaczesane do tyłu, odsłaniając pełne czoło, wysoki grzbiet nosa i usta delikatne jak woda. Pod jego długimi brwiami para głębokich czarnych oczu była nieruchoma i głęboka jak sam ocean.
Chociaż mężczyzna mówił do niej delikatnie w tym momencie, nie można było rozpoznać, co naprawdę myśli.
"Dzień dobry, panie Białodrzew," powiedziała Quinn, wyciągając rękę na powitanie.
Jego ręce były czyste i ładne, z wyraźnymi kostkami. Kiedy Quinn uścisnęła jego dłoń, poczuła instynktowne poczucie kryzysu.
Wydawało się, jakby te ręce mogły w każdej chwili zamienić się w śmiercionośną broń.
To był krótki uścisk dłoni.
Inni w pobliżu również byli chętni do rozmowy z Juliuszem.
Juliusz wydawał się nie interesować nikim innym, mówiąc: "Profesorze Gryfie, udajmy się najpierw do prywatnego pokoju."
Gordon skinął głową, dając Quinn kilka rad, zanim kontynuował marsz naprzód z Juliuszem.
Trent podszedł wtedy do Quinn, mówiąc niezadowolonym tonem: "Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś najlepszą studentką nauk ścisłych z Akademii Obrony Narodowej?"
Quinn spojrzała na Trenta z obojętnym wyrazem twarzy, ponieważ nigdy wcześniej o to nie pytał.
"Czy to ma znaczenie?" zapytała.
Gdy Trent miał się odezwać, w restauracji nagle rozległ się strzał.
Ktoś w restauracji wyciągnął broń i wystrzelił w kierunku Juliusza.
Natychmiast potem rozległy się ciągłe krzyki przerażenia.
Właśnie wtedy Quinn została nagle popchnięta z dużą siłą. Potknęła się, prawie upadając.
Kącikiem oka zauważyła Trenta podnoszącego Sidonie w ramionach, szukającego schronienia obok parawanu.
Osobą, która ją przed chwilą popchnęła, był Trent.
Kiedy nadszedł kryzys, Trent wybrał ocalenie Sidonie zamiast Quinn, swojej żony.
*Ile razy Trent jeszcze mnie zawiedzie?* Chłód ogarnął serce Quinn, gdy wpatrywała się bezradnie w Trenta, a jej twarz była pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu. *Czy nie pomyślał, że mogę zostać trafiona zabłąkaną kulą, kiedy mnie popchnął?*
Jakby wyczuł jej spojrzenie, Trent spojrzał w stronę Quinn, a przebłysk winy przemknął przez jego twarz.
Kiedy usłyszał strzał, jego jedyną myślą było ochrona Sidonie. Zanim się zorientował, już odepchnął Quinn.
Po namyśle chciał udobruchać Quinn. Wiedział, że jest kobietą, którą łatwo uspokoić. W przeszłości, nawet jeśli popełniał błędy, kilka kojących słów zawsze naprawiało sytuację.
Właśnie wtedy, gdy chciał udobruchać Quinn, jego oczy nagle rozszerzyły się ze zdumienia. Zobaczył, jak usta Quinn poruszają się, otwierają i zamykają, gdy mówi: "Trent, już cię nie chcę."
















