logo

FicSpire

Powrót Koronowanej Dziedziczki

Powrót Koronowanej Dziedziczki

Autor: Tomasz Zieliński

Chapter 12
Autor: Tomasz Zieliński
11 maj 2025
Początkowo tylko kilka osób zauważyło zamieszanie. Jednak gdy Kayla krzyknęła, prawie wszyscy odwrócili się, żeby zobaczyć, co się dzieje. Felicia poczuła mdłości i odrazę. Z Arnoldem w pobliżu nawet powietrze wydawało się zalegać. Postanowiła opuścić salę, ignorując ciekawe spojrzenia za sobą, i wyszła do ogrodu, szukając świeżego powietrza. Noc była piękna. Księżyc świecił jasno, a lekki wietrzyk niósł zapach kwiatów. Właśnie gdy jej niepokój zaczął słabnąć, wyczuła subtelny zapach krwi. Czy ktoś został ranny w pobliżu? Felicia podążyła za zapachem, ostrożnie krocząc w kierunku, z którego zdawał się dochodzić. Przeszła przez kwitnący różany ogród i okrążyła róg, by znaleźć ciało leżące niezręcznie na brukowanej ścieżce. Przed zwłokami stała wysoka, smukła postać. Mężczyzna stał w cieniu, jego długie, eleganckie palce poplamione krwią, metodycznie wycierał ręce chusteczką, jego ruchy były staranne i precyzyjne, jakby cierpiał na ciężką germaphobię. Felicia ledwie mogła uwierzyć, że jest świadkiem morderstwa. Zamarła, niezdolna do przetworzenia tego, co się dzieje, gdy nagle latarnia obok niej zgasła i znów się zapaliła. Wysoka postać powoli uniosła głowę. Jaka zdumiewająco przystojna twarz. Był oszałamiająco piękny, jakby rzeźbiony przez boskiego stwórcę. Jego rysy były idealne, od skóry po kości. Felicia nigdy wcześniej nie widziała nikogo tak uderzającego, i na chwilę była olśniona. Ale im coś piękniejsze, tym bardziej niebezpieczne mogło być. Promieniował potężną aurą, której nie dało się zignorować. Jego głębokie, ostre oczy zawierały niebezpieczny błysk, który stopniowo się nasilał. Początkowo Felicia myślała o całkowitym odwrocie, ale gdy rozpoznała, kim był, serce jej opadło. To był Stephan, głowa potężnej rodziny Russell w Seldvale. W swoim poprzednim życiu słyszała wiele opowieści o Stephanu, znanym ze swojej bezwzględności i temperamentu, który mógł zmienić się bez ostrzeżenia. Dlaczego jednak taka ważna osoba z Seldvale znalazłaby się w małym mieście, takim jak Khogend? Dlaczego pojawiłby się na podwórku rezydencji Fullerów? Nie miał szans znaleźć się na liście gości. Gdyby tak było, całe Khogend wiedziałoby o tym, a ona nie byłaby tego nieświadoma. Zatem Stephan musiał ukryć swoją tożsamość, aby się wkradnąć. Jeśli tak, jej szanse na uciszenie były dość duże. Felicia wiedziała, że jej umiejętności walki mogłyby poradzić sobie z przeciętnymi ludźmi. Jednak w starciu ze Stephanem nie miała żadnych szans. Uświadomiwszy sobie to, postanowiła udawać ślepą. Macając w poszukiwaniu pobliskich roślin, udawała niewidomą i zaczęła powoli się cofać. Stephan się nie ruszył. Felicia westchnęła z ulgą i miała już przyspieszyć, żeby uciec, gdy latarnia znowu zgasła i zapaliła się, a w następnej sekundzie Stephan pojawił się tuż przed nią, mocno chwytając ją za szyję. Felicia instynktownie się szarpała, ale to nic nie dało. Jego duża dłoń, niczym żelazne imadło, trzymała ją mocno w miejscu. Poczuła, jak ją zalewa uczucie uduszenia. Twarz Felicii poczerwieniała, na czole pojawiły się pulsujące żyły. Na chwilę poczuła, jakby powróciła do ostatnich chwil swojego poprzedniego życia. To samo intensywne uczucie uduszenia u bram śmierci. Jednak nie była gotowa umrzeć. Błysk dzikości błysnął w jej oczach, gdy zebrała wszystkie siły i kopnęła go w krocze. Była jednak jak mrówka próbująca potrząsnąć drzewem. Zanim zdążyła zadać kopnięcie, Stephan przewidział jej ruch, zaciskając chwyt wokół jej szyi. Zachichotał, wyraźnie rozbawiony jej walką, nie spodziewając się, że spróbuje go powalić. Ale po co? Przeceniała swoje siły. Felicia nie miała już szansy się uratować. Uczucie uduszenia wzmagało się, a z jej gardła wydobył się cichy jęk, podczas gdy łzy niekontrolowanie spływały po jej policzkach. W półmroku widok jej zalanych łzami oczu, lśniących łez i jej desperackiego wyrazu twarzy mógłby złamać serce każdego. W następnej chwili Stephan delikatnie otarł jej łzy. Jego palce musnęły jej skórę – zimne, a zarazem ciepłe. „Jakie piękne masz oczy. Wyglądasz dość żałośnie, kiedy płaczesz…” Jego ton był dość flirciarski, a jego głęboki, kojący głos brzmiał jak szept kochanka. Jednak Felicia wyczuła emanującą od niego śmiertelną intencję, wysyłając dreszcze po jej kręgosłupie! W tej chwili usłyszała, jak Myra woła ją z drugiej strony ogrodu, prawdopodobnie szukając jej, odkąd zniknęła. Właśnie gdy Felicia myślała, że zaraz umrze, Stephan puścił ją, zostawiając ją z ostrzeżeniem: „Zakładam, że wiesz, co mówić, a czego nie, prawda?” Felicia posłusznie skinęła głową, jej głos był chrapliwy: „Tak, nic nie widziałam”. Widząc, że Myra zbliża się, Felicia szybko odwróciła się, aby odejść, zamierzając zabrać ze sobą Myrę. Jednak w tym samym momencie latarnia znowu zgasła i eksplodowała. Gdy się odwróciła, pozostały tylko rozbite kawałki lampy. Stephan zniknął, wraz z ciałem na ziemi. W powietrzu unosił się jedynie słaby zapach krwi, świadectwo tego, co właśnie się wydarzyło. „Licia, gdzie byłaś? Szukałam cię wszędzie” – pośpieszyła Myra, zmartwienie wyryte na jej twarzy. „Dobrze jestem” – powiedziała Felicia, spoglądając na ziemię. Gdy Stephan prawie ją udusił na śmierć, wyraźnie wyczuła zapach krwi dochodzący od niego. Oznaczało to, że Stephan prawdopodobnie został zaatakowany i raniony. Ciało na ziemi prawdopodobnie należało do napastnika. Pytanie brzmiało, dlaczego byli w rezydencji Fullerów? Felicia stłumiła swoje zamieszanie, usprawiedliwiając się, że musi się odświeżyć. Gdy stanęła przed lustrem, zakryła ślady na szyi, które zostawił Stephan, zanim wróciła z Myrą na salę. Na sali reflektory oświetlały Kaylę i Arnolda, którzy najwyraźniej pogodzili się, siedząc razem przy fortepianie i wykonując duet. Na pierwszy rzut oka wydawali się całkiem dobraną parą. Myra obserwowała Felicję. W drodze powrotnej z ogrodu wahała się kilka razy, zanim w końcu odezwała się z ostrożnym oczekiwaniem, mówiąc: „Licia, nie sądzę… nie sądzę, żebyś jeszcze mnie nazwała „Mamo””. „Mamo” było takim pięknym słowem. Wzrok Felicii lekko się przesunął, gdy miała odezwać się. Jednak w pobliżu rozległ się głośny okrzyk. „Mamo! Chodź szybko!” To była Kayla, która właśnie skończyła grać na fortepianie. „Spójrz, ktoś już to robi w moim imieniu” – pomyślała Felicia. Opornie powstrzymując uśmiech, który pojawiał się w kącikach jej ust, ostatecznie nic nie powiedziała. Przyjęcie było już w pełni rozwinięte i zbliżało się do końca. W tym momencie Matthew wstał z miejsca, opierając się na lasce. Widząc to, inni goście zatrzymali się w swoich ruchach, pytając: „Czy Pan Lawson Senior ma coś do powiedzenia?” Matthew zachichotał, kipiąc energią: „Macie rację! Przyszedłem tu dzisiaj, aby ogłosić coś ważnego!” Wreszcie miał ogłosić ślub między obiema rodzinami. Wyraz twarzy Kayli był pełen oczekiwania, jej uśmiech niezmienny. Wieści o potencjalnym sojuszu małżeńskim między rodziną Lawsonów a Fullerami krążyły w Khogend od jakiegoś czasu. To nie było zaskakujące. Niektórzy goście żartowali: „Panie Lawson Senior, jeśli jest Pan tu, aby ogłosić ślub między rodzinami Lawsonów a Fullerami, to już się tego domyślaliśmy. Dlaczego nam nie powie, która młoda dama wpadła Panu w oko?” „Tak, Panie Lawson Senior, rodzina Fullerów ma dwie młode damy!” Słysząc te żarty, Kayla prawie eksplodowała z gniewu. Czy byli ślepi? Czy nie widzieli, że ona i Arnold byli idealną parą? Nawet gdyby Matthew nic nie powiedział, powinni wiedzieć, że tylko ona może zostać panią Lawson. Matthew nie trzymał ich w napięciu. Odwrócił się do Dextera i Myry, uśmiechając się, mówiąc: „Porozmawiajmy o ślubie. Mój wnuk, Arnold, ma poślubić twoją córkę, Felicię”.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 12 – Powrót Koronowanej Dziedziczki | Czytaj powieści online na FicSpire