„Plaf!”
Długie, zadbane paznokcie Tali rozpruły twarz Roberty. Z wściekłością syknęła: – Czarownico, dokąd z tą torbą? Idziesz do swojej szalonej matki, czy chcesz uciec?
– Pani Walsh… – Roberta przygryzła wargę. Głos miała słaby, ale spojrzenie pewne. – Nie jestem pani więźniem. Mam prawo iść, dokąd chcę. Poza tym, zawsze pani mnie nienawidziła. Mój wyjazd byłby idealny.
Talia parsknęła śmiech
















