Stałam pod prysznicem jak przemoczony precel, mając nadzieję, że wrzątek wypali mi z czaszki całe to zamieszanie.
Spoiler: nie wypalił.
Słowa Ashtona wciąż się zapętlały: „Weźmy ślub naprawdę”.
Przepraszam bardzo? Czy ja mam wstrząs mózgu? Czy się poślizgnęłam i uderzyłam głową, i nabawiłam się jakiś seksowno-bogato-chłopięcych urojeń?
Bo z tego, co pamiętam, byliśmy umówieni na udawane zaręczyny.
















