Miałam już odmówić, podziękować, powiedzieć, że nie jesteśmy małżeństwem tego typu, ale w jego głosie pobrzmiewał ten korporacyjny ton, który nie znosi sprzeciwu.
Wsiadłam do samochodu. "Dzięki. Doceniam to."
Tylko mruknął coś pod nosem, ledwo słyszalnie, już przekręcając kluczyk w stacyjce.
Dojechaliśmy do następnego skrzyżowania, zanim dodał, jakby od niechcenia: "To żaden problem."
Zerknęłam na
















