logo

FicSpire

Najbogatszy człowiek w Metropolii jest moim sponsorem!

Najbogatszy człowiek w Metropolii jest moim sponsorem!

Autor: Winston.W

Chapter 5
Autor: Winston.W
29 maj 2025
To było tak irytująco absurdalne, że musiałam prychnąć i spojrzeć na uliczny ruch, by się uspokoić. – Nie jestem stacją recyklingu, Edwardzie. Nieważne, jak bardzo cię kochałam i jak wiele dla ciebie poświęciłam, straciłeś swoje miejsce w moim sercu w momencie, gdy postanowiłeś mnie zdradzić. Odeszłam od niego kilka kroków i odwróciłam się tylko po to, by dodać: – Nawet gdyby wszyscy mężczyźni na świecie wyginęli, nie spojrzałabym na ciebie drugi raz, a tym bardziej nie byłabym z tobą. Brzydzisz mnie, Edwardzie Kennedy. Może moja stalowa determinacja go zraniła, bo nagle ruszył naprzód i złapał mnie. – Kocham cię, Taylor! Te sześć lat miłości nie poszło na marne – to jest wyryte w moich kościach! – Tylko że… Maddie umiera, Tay-Tay. Tyle przeszła, a ja nie mogłem zignorować tego małego życzenia, które chce spełnić, zanim… – Puść mnie, do cholery! – Poczekaj na mnie, Tay-Tay. Przysięgam, jak tylko Maddie… Wywinęłam rękę i uderzyłam go z całej siły w drugi policzek. Teraz ślady dłoni na jego twarzy były symetryczne! – Jeśli robisz cokolwiek dla mojego dobra, to niech to będzie próba zachowania się z odrobiną przyzwoitości i godności. Przestań być muchą domową! – oświadczyłam, po czym odeszłam. Nikogo z rodziny ani przyjaciół nie powiadomiłam o odwołaniu ślubu. Moja babcia, Edna, i ciotka Sarah były jedynymi osobami, które o tym wiedziały. Moja babcia miała prawie 80 lat. Po śmierci dziadka i matki przez lata podupadała na zdrowiu. Z każdym dniem jej stan się pogarszał. Bałam się, że zemdleje na wieść o tym. Ku mojemu zaskoczeniu, po początkowej furii i smutku, puściła to w niepamięć. – No, no. Lepiej, żeby kobieta dowiedziała się o problemach mężczyzny przed ślubem, kochanie. Zdecydowanie lepiej, niż żeby to jej wygarnęli, gdy jest już w ciąży. – Taki konflikt może zaszkodzić twojemu ciału w sposób, którego nawet nie będziesz świadoma, a wtedy twoje dziecko będzie musiało cierpieć razem z tobą! – Jesteś piękną, niezależną młodą damą z udaną karierą. Nie spieszysz się, prawda? – Nawet jeśli nie znajdziemy odpowiedniego męża w przyszłości, popieram każdą twoją decyzję – w tym twój wybór, aby pozostać singielką! – powiedziała moja babcia. Moja ciotka powiedziała, że babcia widzi rzeczy jaśniej, niż sugeruje jej słaby wzrok. Nieudane małżeństwo mojej matki wiele ją nauczyło. Wsparcie babci i ciotki było bardzo potrzebnym zastrzykiem pewności siebie i bezpieczeństwa. Mój duch się podniósł i poczułam się na tyle ożywiona, by wrócić do pracy. Teraz, kiedy byłam szefową firmy, powinnam pracować jeszcze ciężej… dla siebie! Wróciłam do swojego biura po porannym briefingu. Cherry zapukała do moich drzwi. – Pan Kennedy jest tutaj, Tay-Tay. Byłam oszołomiona. Co on tu robił? Zanim zdążyłam zapytać, Edward pojawił się w moich drzwiach. Machnęłam na Cherry lekceważąco. Nie wszedł do mojego biura, pozostał przy drzwiach. – Maddie została wypisana ze szpitala. Wracając do domu po odebraniu jej ze szpitala, pomyślałem, że wpadnę odebrać swoje rzeczy. Nie zawsze pojawiał się w biurze, ale tak, miał tutaj kilka swoich rzeczy. Zignorowałam go i wróciłam do pracy. Mój brak uwagi sprawił, że poczuł się nieswojo i wyszedł. Kilka sekund później ktoś znowu zapukał. Podniosłam wzrok. Tym razem to była Maddison! Zmarszczyłam brwi i powiedziałam oschle: – Jego tu nie ma. Jest w swoim biurze. Weszła i zamknęła drzwi. – Nie, przyszłam do ciebie – powiedziała cicho. Zmarszczyłam brwi, sceptyczna. Przyszła mi do głowy pewna myśl. – Czego jeszcze ode mnie chcesz?! – Masz już mojego męża, moją suknię, moją biżuterię, a teraz mój ślub. Co jeszcze możesz mi zabrać?! Maddison podeszła do mnie, jej mała twarz była blada, jakby miała w każdej chwili zemdleć. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, kto upoważnił ją do opuszczenia szpitala. Co dobrego dało wypuszczenie jej z łóżka? A może po prostu zrezygnowała z leczenia? – Chcę, żebyś była naszym świadkiem na ślubie i pobłogosławiła nasze małżeństwo, Tay-Tay. Jesteś wyjątkowa – goście nie będą nas obgadywać, jeśli to będziesz ty. Mój mózg eksplodował z wściekłości. Zerwałam się na równe nogi. – Maddison, ty su… – zamilkłam, ogarnęła mnie furia. – Czy twoja bezwstydność ma jakiekolwiek granice?! Czy rozkoszujesz się myślą, że wszyscy będą cię wytykać palcami? To tak, jakbyś chciała, żeby wyładowali na tobie swój gniew! – warknęłam, zbierając w sobie całą złość. Gdyby nie wyglądała tak krucho, uderzyłabym ją tak mocno, że przykleiłaby się do ściany! Maddison zaczęła płakać. – We wszystkim jesteś ode mnie lepsza, Tay-Tay! To niesprawiedliwe… Jesteś ode mnie lepsza we wszystkim, co robimy… Jestem bezużyteczna! A teraz mam nieuleczalną chorobę! – Chcę tylko wyjść za Eddy’ego przed śmiercią. Szczęśliwy, spełniony ślub… To wszystko, o co proszę! Ale on i tak na koniec jest twój. Kiedy umrę, odzyskasz mojego ukochanego! Nie mogłam już dłużej tego znosić i wskazałam na drzwi. – Wynoś się! Zanim cię tak walnę, że złamię ci kark! Przeszła przez pokój, złapała mnie za ramię i płakała jeszcze bardziej. – Pomóż mi tylko ten jeden raz, Tay-Tay! Wiem, że dużo od ciebie zabrałam… Wiem, że mnie nienawidzisz… Przepraszam za wszystko, co zrobiłam! To ostatni raz, kiedy będę cię dręczyć! Proszę, pomóż mi tylko raz! Nie mogłam znieść jej dotyku. Nie mogłam znieść tego, co wychodziło z jej ust. – Zamknij się i puść! – Błagam cię, Tay-Tay! – krzyknęła, machając moim ramieniem. – Puść! – warknęłam, machając ramieniem do przodu, aby uwolnić się z jej uścisku. Wydała z siebie pisk i upadła jak waląca się wieża Jenga. Próbowałam ją złapać, ale było już za późno. Upadła źle. Przypadkowo Edward wszedł do mojego biura i to zobaczył. – Maddie! – krzyknął i rzucił się do niej. Delikatnie ją podniósł i bełkotał w panice: – Jak się czujesz, Maddie? Co cię boli? Gdzie? Byłam oszołomiona. Chciałam wyjaśnić, co się stało, ale wiedziałam, że nie ma to sensu. Edward niemal natychmiast mi to udowodnił. Bez wahania mnie strofował: – Jak mogłaś, Taylor? Wiesz, jaka ona jest słaba, prawda? Jak mogłaś ją skrzywdzić, nawet jeśli zrobiła coś złego? Maddie ukryła twarz w jego ramionach. – Nie krzycz na nią, Eddy… Ona też tego nie chciała. To był wypadek… – broniła mnie słabo. Zaśmiałam się pod nosem i powiedziałam beznamiętnie: – Po prostu zabierz ją stąd. Nie chcę, żeby umarła na terenie mojej firmy. Byłoby to obrzydliwe i kłopotliwe. Edward nie mógł uwierzyć, że mogę powiedzieć coś tak okrutnego. – To tak, jakbym cię w ogóle nie znał, Taylor! To ja jestem winny! Dlaczego wyżywasz się na niewinnej kobiecie, która ma umrzeć?! Nie boisz się kary boskiej?! Uśmiechnęłam się i odparłam: – Zdradziłeś mnie pomimo wszystkiego, co dla ciebie zrobiłam. Cały czas się myliłeś! Dlaczego ja mam się bać kary boskiej, skoro ty się nie boisz? Edward miał już odpowiedzieć, kiedy Maddison nagle słabo jęknęła: – E-Eddy… Spojrzał w dół i zobaczył krew kapiącą z kącika jej ust. Wpadł w jeszcze większą panikę. – Trzymaj się, Maddie! Zaraz zawiozę cię do szpitala! Trzymaj się!

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 5 – Najbogatszy człowiek w Metropolii jest moim sponsorem! | Czytaj powieści online na FicSpire