Ona jest świeża, piękna i wszystkim, czego pragnę od kogoś, kogo pożądam, jako kochanek! Teraz jest żoną mojego ojca. Kim nas to czyni?

Pierwszy Rozdział

W Wardville Falls padał deszcz. Mimo że ustał już kilka godzin temu, z drzew i dachów nadal kapało, a ulice były mokre od kałuż. Pogoda nie zapowiadała burzy, więc wiele osób, które wyszły tego wieczoru, nie było odpowiednio ubranych. Dotyczyło to również młodej blondynki, która nerwowo myła ręce w łazience miejscowego baru. Jej małe, błękitne, materiałowe baleriny były przemoczone. Palce u stóp niewygodnie chlupały w butach, ale to uczucie ją rozpraszało, gdy próbowała zmyć krew z rąk. Nowy barman stłukł szklankę na barze i, próbując odsunąć swoje rzeczy z drogi, przypadkowo skaleczyła się o zbłąkany odłamek szkła. Była w łazience już od dłuższego czasu, a krwawienie jeszcze nie ustało. Nie sądziłam, że to takie głębokie, pomyślała. Jak to możliwe, że jest tak głębokie? Nawet tego nie poczułam. Gdy myła ręce coraz intensywniej, w jej ciele zaczęła narastać panika; nie miała nic, czym mogłaby przykryć ranę. Jednak głos z tyłu przestraszył ją. "Ojej, to wygląda źle. Mogę ci pomóc?" Blondynka spojrzała w górę i zobaczyła w lustrze odbicie ciemnowłosej kobiety stojącej za nią. Była szczupła, z krótkimi, ciemnymi włosami i ostrymi rysami twarzy. Jej oczy przeszywały lustro i wbijały się w oczy blondynki, zaskakując ją. "Yyy, tak - to znaczy, tak, proszę. Nie zdawałam sobie sprawy, że krwawi aż tak bardzo. Nie mam nic, czym mogłabym to przykryć" – przyznała. Było coś w tej kobiecie, co sprawiało, że czuła się jednocześnie komfortowo i spięta. Druga kobieta roześmiała się na jej nerwowość; widziała już wcześniej to samo połączenie pełnych uznania spojrzeń i nerwowego jąkania u wielu kobiet. "Proszę, pozwól, że ci pomogę" – powiedziała, chwytając kilka ręczników papierowych. Delikatnie, ale stanowczo przycisnęła ręczniki papierowe do ręki blondynki. "Przytrzymaj to tutaj i mocno naciskaj, tak mocno, jak tylko możesz." Stojąc blisko niej, blondynka zdała sobie sprawę, jak wysoka jest ciemnowłosa kobieta; górowała nad nią na tyle, by wzbudzać respekt. Ścisnęła rękę wokół ręcznika papierowego, a jej zdolność mówienia niemal zupełnie wyparowała, gdy druga kobieta grzebała w swojej torbie. Po chwili wyciągnęła jaskraworóżowy plaster. "Dobrze, zobaczmy" – powiedziała, delikatnie odciągając ręcznik papierowy. Po usunięciu ręcznika papierowego okazało się, że jest to bardzo małe, choć dobrze oczyszczone skaleczenie. Blondynce opadła szczęka. "Kiedy zobaczyłam, jak bardzo krwawi, myślałam, że będzie o wiele większe" – przyznała. Druga kobieta roześmiała się. "To woda" – powiedziała. Przysunęła się bliżej, żeby lepiej przyjrzeć się jej ręce, przypadkowo-nieprzypadkowo wkraczając w przestrzeń osobistą blondynki. "Przep- przepraszam" – wyjąkała blondynka. Druga kobieta kontynuowała, nie zwracając uwagi na ich bliskość. "Woda rozcieńcza krew i sprawia, że wydaje się, że jest jej więcej niż w rzeczywistości. Nie daj się jednak zwieść, to wygląda całkiem głęboko. Dobra rana wojenna. Musisz tylko wymyślić dobrą historię" – zażartowała kobieta, trzymając dłoń blondynki w swojej. Jej dłoń była miękka i wydawała się niemal krucha, podczas gdy jej własne były szorstkie od prac ogrodniczych i pielęgnacyjnych, które wykonywała przez cały dzień. Nie chciała jej puszczać. Delikatnie przyciskając plaster na jej skaleczenie, obrysowała palcami dłoń blondynki. Patrzyły na siebie przez kilka chwil. Nie w sposób intensywny, ale raczej komfortowy i zaciekawiony. Każda z nich mogła wyczuć, że druga czuje się swobodnie i że żadna z nich nie chce się rozstać. Jednak światła w łazience zamigotały, a drzwi otworzyły się z hukiem, wpuszczając do łazienki grupę głośnych, skąpo ubranych nastolatek. "Mogę, em, postawić ci drinka? W podziękowaniu za uratowanie mojej ręki?" – zapytała blondynka. "Jasne, myślę, że mogę na to pozwolić" – droczyła się druga. Obie wyszły z łazienki i obie poczuły się przyciągnięte do cichego boksu w rogu. Barman przyjął ich zamówienia, po czym zostawił je same; szybko odwróciły się do siebie twarzami, coś je do siebie ciągnęło. Blondynka spuściła głowę i spojrzała na drugą spod rzęs. "Więc co cię tu sprowadza? Poza, wiesz, leczeniem rannych?" – zapytała żartobliwie. Nie wiedziała, dlaczego tak się zachowuje; była zdenerwowana. Motyle trzepotały głęboko w jej brzuchu. Na szczęście jej żart wywołał śmiech. "Cóż, jestem tu nowa i po prostu nie chciałam siedzieć sama w pokoju hotelowym przez całą noc." To nie było do końca kłamstwo, oczywiście; nie wyszła specjalnie, żeby znaleźć sobie towarzystwo na noc, ale nie była temu przeciwna. Jej życie wywróciło się do góry nogami w ciągu ostatnich kilku tygodni i czuła się nieswojo, będąc samą w nocy. Nie dlatego, że bała się o swoje bezpieczeństwo, ale raczej dlatego, że bała się tego, co jej podświadomość może wysunąć na pierwszy plan. Spędziła wiele ostatnich dni i nocy uwięziona we własnej głowie, próbując zdecydować, co powinna zrobić, aby ustabilizować swoje życie, ale dzisiejszej nocy chciała po prostu odreagować i być z kimś. W jakiś sposób ta blondynka dawała jej coś więcej niż tylko to. Sprawiała, że czuła się komfortowo, bardziej komfortowo niż od tygodni. "A ty?" – zapytała, mieszając drinka w filiżance. "Co cię tu sprowadza?" Blondynka przełknęła drinka. "Kiedyś przychodziłam tu często kilka lat temu. Ah, mieszkam u znajomego rodziny." Mogła wyznać więcej niż połowę prawdy, tak, ale coś w ostrym spojrzeniu tej kobiety sprawiło, że trzymała usta na kłódkę. Nie chciała, żeby wiedziała. "Zabawne, ale ja też miałam trudnych kilka tygodni." Uśmiechnęła się, mając nadzieję, że wygląda empatycznie; "trudnych kilka tygodni" nie oddawało tego, przez co przeszła od początku miesiąca. Nie miały jeszcze pojęcia, co wyniknie z tego pozornie niewinnego spotkania. Tej nocy wiedziały tylko, że dobrze jest uciec przed deszczem i znaleźć wytchnienie od swoich kłopotów w towarzystwie drugiej osoby. Nie miały pojęcia o złamanym sercu, zamieszaniu, wahaniach i nie miały jeszcze pojęcia, jak skończy się ich historia - jeśli w ogóle kiedykolwiek się skończy. Tej nocy zadowalały się siedzeniem i rozmawianiem o muzyce, szkole, grach, w które grały jako dzieci, i filmach, które ostatnio widziały. Gdy to robiły, gardło blondynki wielokrotnie wysychało, bez względu na to, ile alkoholu wypiła. Wysychało od śmiechu i od nerwów. Kim była ta chłopięca nieznajoma z przeszywającymi oczami i nieustraszonym, sprytnym poczuciem humoru? Boże, ile blondynka by dała, żeby móc zachowywać się z taką pewnością siebie. Z drugiej strony, ciemnowłosa kobieta zawsze uważała się za samotnego wilka. Niewielkie, brudne romanse, które miała w przeszłości, nie skończyły się zbyt dobrze, choć zawsze kończyły się na jej żądanie. Nie żeby miłość zaprzątała jej głowę tej nocy - a przynajmniej nie świadomie. Nie na początku. Nie, myślała tylko o tym, jak to byłoby delikatnie ugryźć kuszącą dolną wargę blondynki, przejechać palcami po jej wewnętrznej stronie uda, usłyszeć, jak brzmi w jej najbardziej intymnych, świętych momentach. Godziny, tematy i drinki przelatywały. To było tak, jakby reszta świata, reszta baru, po prostu rozpłynęła się. Głośna muzyka, która zwykle utrudniała rozmowę z kimkolwiek, stała się ścieżką dźwiękową białego szumu dla ich rozmowy. Mieszanka pijanych i trzeźwych ludzi, która wypełniała resztę baru, stała się cieniami i lekkimi powiewami, gdy przepychali się i przechodzili obok. Dla każdej z kobiet było tak, jakby rogi jej wzroku rozmyły się, aby skupić się tylko na kobiecie przed nią. Były jedynymi dwiema osobami na świecie, nie mówiąc już o barze. Tak było, dopóki ich świat nie został brutalnie zinfiltrowany i przerwany przez kogoś innego. "Przepraszam panie, ostatnie zamówienia" – powiedział barman. "Czy mogę wam coś jeszcze przynieść, zanim zamkniemy bar?" Obie kobiety spojrzały na siebie ze zdziwieniem, po czym wybuchnęły zaskoczonym śmiechem - nie zdawały sobie sprawy, która jest godzina. To ciemnowłosa kobieta odezwała się pierwsza. "Myślę, że wszystko w porządku, dziękuję" – powiedziała. Barman skinął głową i odszedł do następnego stolika z maruderami. Odwróciła się do swojej nowo poznanej przyjaciółki i obie wstały, żeby wyjść. "Chyba wrócę do mojego pokoju hotelowego" – zaczęła, uważnie obserwując blondynkę. Po chwili namysłu skinęła głową w stronę drzwi. "Chcesz razem wypić drinka na dobranoc?" – zapytała. Blondynka zamarła w miejscu, oniemiała. Przez całą noc myślała, że coś między nimi jest, ale w jakiś sposób była zaskoczona, gdy to się potwierdziło. W ciągu ostatnich kilku tygodni rzadko miała okazję zrobić coś dla siebie - zakończenie nocy z tą kobietą byłoby pierwszą rzeczą, którą zrobiła wyłącznie dla własnej przyjemności od dłuższego czasu. Myśl o zniknięciu w nocy z tą kobietą sprawiła, że poczuła się... wolna. Ale... nie mogła. Coś ukrytego głęboko na dnie jej torebki ciążyło jej, powstrzymując ją. "Bardzo bym chciała..." – zaczęła, marszcząc brwi. "Nie, chcę..." – westchnęła gwałtownie, nie wiedząc, jak zacząć zdanie. Po prostu bądź szczera. "Ja... nie mogę" – przyznała, patrząc na stół. Sięgnęła do torebki, wyciągając absurdalnie duży diamentowy pierścionek i wsunęła go na serdeczny palec lewej ręki. "Jestem zaręczona." Druga kobieta nie powiedziała ani słowa. Spojrzała na pierścionek, niemal zaskoczona jego rozmiarem, po czym skinęła krótko głową, odwróciła się i wyszła. To było po prostu jej szczęście: pozwolić, by jej świat rozpłynął się w fantazji, tylko po to, by fantazja została wyrwana przez surowość rzeczywistości. Blondynka zwlekała jeszcze przez chwilę, tylko zimny metal pierścionka i jej rozczarowanie dotrzymywały jej towarzystwa.

Odkryj więcej niesamowitych treści