logo

FicSpire

Zakochanie w macosze

Zakochanie w macosze

Autor: milktea

Rozdział Ósmy: Koszyczek
Autor: milktea
23 maj 2025
– Szefowa? Dopiero gdy głos Maca rozbił jej zadumę, Wren zdała sobie sprawę, że stała zamarła na ganku już od dłuższego czasu. Starając się ukryć zmartwienie wypisane otwarcie na jej twarzy, schowała emocje i odwróciła się, by spojrzeć na niego, wymuszając uśmiech. – Cześć, Mac. Co się dzieje? – Co miała do powiedzenia ta pani od siedmiu boleści? – zapytał. Wren poczuła, jak jej usta drgają w kącikach, ale w większości udało jej się stłumić uśmiech. – Mówiłam ci, żebyś tak na nią nie mówił, Mac. – Ale zauważyłem też, że nigdy nie powiedziałeś, że się mylę. Teraz uśmiechnęła się w pełni. – Po prostu tak na nią nie mów, okej? Nie chcę, żeby stara jędza podsłuchała. Dał jej żartobliwego kuksańca w ramię. – No dobra, wyduś to z siebie. O czym tak plotkowałyście przy tej waszej lemoniadzie, podczas gdy my, prawdziwi mężczyźni, wykonywaliśmy ciężką pracę? Odwzajemniła mu kuksańca. – Przepraszam, Mac, czy coś mnie ominęło? Bo ostatnim razem, jak zerknęłam, opalałeś swoją dupę i jadłeś kanapkę z klopsikami. Mac wydawał się niewzruszony żartem – w rzeczywistości wydawało się, że go to uspokoiło. – Mężczyzna musi jeść, palić i srać, tak jak ty, szefowa. Wren przewróciła oczami. – Byłam w toi-toiu po tobie, Mac. Ty nie srasz jak ja. Twoje są o wiele gorsze. – Niezależnie od tego, mojej kobiecie podoba się moja opalona dupa. Bryza zapobiega nadmiernemu poceniu się w tamtych rejonach, a ja nie lubię mieć paska od spodni aż pod cycki. – Tylko żartowałam, Mac – ustąpiła, uśmiechając się. – Wykonujesz dobrą robotę. – No cóż… – Mac zdjął czapkę i wykręcał ją w rękach, jak kadr ze starej kreskówki. Cała jego głowa była wystawiona na słońce, więc mogła stwierdzić, że nosił czapkę tyłem do przodu; jego czoło było różowe, wyglądało na trochę za bardzo muśnięte słońcem, by było komfortowo. Wren zapisała w pamięci, żeby odwrócić swoją czapkę, zanim zapomni, jeśli chce dziś bezboleśnie odpocząć na poduszce. Próbował coś powiedzieć, ale wciąż nic nie wychodziło. – Co jest, Mac? – zapytała. – I dlaczego chcesz wiedzieć, o czym rozmawiałyśmy ja i ta od siedmiu boleści? Przesunął się z nogi na nogę, spojrzał na bok, a potem westchnął. Wren poczuła zapach włoskich mięs, zwietrzałej kawy i tytoniu do żucia z jego oddechu. Nie przeszkadzał jej ten nawyk, ale powiedziała mu, że ma go wypluwać do pojemnika Tupperware, który dała mu jego żona – żadnych brązowych kulek na terenie klienta. Dotąd się stosował… w większości. – Dobra, Wren – szefowa, to znaczy, skoro jesteśmy w pracy. Chcesz, żebym był z tobą szczery? Wren skrzyżowała ramiona na piersiach, czując, że na horyzoncie znowu grozi burza. Mimo to starała się nie okazywać niepokoju. – Oczywiście. Zawsze chcę, żebyś ty i chłopaki byli ze mną szczerzy, Mac, wiesz o tym. Skinął głową, szybko, jakby ulżyło mu, że znaleźli trochę wspólnej płaszczyzny. To zmartwiło Wren jeszcze bardziej; to nie było w stylu jej chłopaków, żeby się jej bali. Wręcz przeciwnie, zwykle miała problem z utrzymaniem ich w ryzach. – No więc, chodzi o mnie i chłopaków, o czym chciałem z tobą porozmawiać. Szefowa… między nami, wszyscy trochę się martwimy o ten sezon. Wiemy, że nie mamy za dużo roboty w tej chwili, i cóż… – Zawahał się, biorąc głęboki oddech. – Słuchaj, nie słyszałaś tego ode mnie, ale Rosco i Tommy myślą o opuszczeniu statku. To nie ma nic wspólnego z tobą – dodał szybko, podnosząc ręce. – Oni cię kochają, szefowa, wiesz o tym. Ale mają dzieci. Tommy wysyła córkę na studia. Żona Rosco wróciła do bukmacherów, niech jej Bóg dopomoże, i wiem, że ostatnio kłócili się o pieniądze. Nie chcę, żebyś myślała, że to chodzi o ciebie albo o firmę, ale jeśli po tej robocie nic więcej nie będzie… – Opuścił swoje obronnie podniesione ręce z pozycji poddania się do pozycji powszechnej, kończącej zdanie spekulacji. Retoryczne urządzenie składające się z dłoni i palców. – Więc to jest to, co musiałem wiedzieć, zasadniczo. Czy to były złe wieści od tej od siedmiu boleści? Wren nie odpowiedziała od razu. Dzień był upalny, była zmęczona, a słowa pani Anderson wciąż kołatały się w jej głowie. Unosiły się, jak warstwa oleju na wodzie, nad resztkami zdezorientowanej paniki z powodu listu, knucia, by chronić matkę, jednocześnie dokuczając Tennysonowi, i paniki związanej z pogarszającym się uściskiem firmy. Coraz bardziej czuła, że nie może sobie poradzić ze wszystkimi tymi rzeczami naraz. To było tak, jakby wszechświat spiskował, by zmusić ją do wybrania jednej lub dwóch z trzech kosztem pozostałych; to nie było sprawiedliwe, nie było słuszne. A teraz Rosco i Tommy byli na skraju buntu? Po początkowym wybuchu gniewu – Jak śmią! Ci niewdzięcznicy! Ci dranie! – zdała sobie sprawę, że to nie jej chłopcy są tu winni. Oczywiście Mac miał rację. Musieli myśleć o sobie, o swojej przyszłości, o swoich rodzinach; Chryste, jeśli ktokolwiek to rozumiał, to była to Wren. Ale ona ich potrzebowała. Co za pieprzony paragraf 22; brak pracy doprowadzi do braku pracowników, a jeśli nie będzie miała pracowników, nie będzie mogła rezerwować pracy na przyszłość. – Szefowa? – ponaglił Mac, zaniepokojony jej spanikowaną ciszą. – Daj mi chwilę, Mac. Wszystko w porządku. – Nie mogła sobie teraz pozwolić na wybuch gniewu, a poza tym nie byłoby sprawiedliwe strzelać do posłańca. W końcu zdecydowała się na rozwiązanie. Nie długotrwałe – nawet nie bardzo mądre ani bardzo dobre – ale łatała dziury w szybko tonącym statku. Statku, którym ona, jako kapitan, rozkazała płynąć na burzliwe wody. Jeśli jej ludzie woleliby iść po desce, niż zostać i walczyć u jej boku, mogła winić tylko swoje przywództwo. Kurwa. Jak to wszystko poszło tak źle, tak szybko? – Dobra – powiedziała. – Oto, co zamierzamy zrobić. – Sięgnęła do portfela i wyjęła plik banknotów, które zawsze nosiła przy sobie na wypadek nagłych wypadków. Ale czym to było, jeśli nie nagłym wypadkiem? Wcisnęła banknoty w dłonie Maca. – Ufam ci, że podzielisz to między chłopaków. I upewnij się, że Denny dostanie swoją dolę. Możesz to zrobić po równo albo według stażu pracy, cokolwiek ich uszczęśliwi. Nazwij to premią retencyjną albo zachętą do wcześniejszego zakończenia tej roboty. Mac spojrzał na gotówkę w swojej dłoni. – Szefowa… to znaczy, dziękuję, naprawdę. Bardzo dziękuję. To naprawdę hojne. Ale Wren… Ich wydatki są powtarzalne. Długoterminowe. Jednorazowy wykup… – Wiem, wiem – powiedziała. – Ale to najlepsze, co mogę zrobić dzisiaj. Słuchaj, po skończeniu dzisiejszego popołudnia wrócę do domu i przyjrzę się dokładnie strukturze biznesu. Zastanowię się, co robimy, znajdę nam nowy kierunek i będę mogła zaoferować im coś bardziej stabilnego. Po prostu, proszę, zgódź się na to na dzisiaj i zrób, co możesz, żeby wszystko załagodzić. Mac skinął głową poważnie. – Wiesz, że jestem twoim człowiekiem, szefowa. Moja kobieta i ja cię kochamy. Będziemy cię wspierać i wstawię się za tobą u chłopaków. Ale… Poklepała go po ramieniu. Jak to się stało, że to ona go pocieszała? – Nie bierz tego wszystkiego na siebie – powiedziała. – To nie twoja wina i nawet ich nie winię. Naprawdę. Oczywiście, że muszą robić to, co słuszne. Mam tylko nadzieję, że uda ci się przekonać ich, żeby zostali wystarczająco długo, żebym mogła postąpić wobec nich właściwie. Nie mogę teraz przechodzić przez kolejną rundę rekrutacji, Mac. – Podniosła głos i powiedziała żartobliwie: – Młody Książę Danii jest i tak bezużyteczny! – Słyszałem to! – odkrzyknął Denny, brzmiąc na zupełnie nieprzejmującego się obelgą. – Pieprz się, Wren! – Nie jesteś w moim typie, dzieciaku! – Po tym znowu ściszyła głos i zwróciła się tylko do Maca. – Dzięki, że przyszedłeś do mnie z tym – wymamrotała. – Naprawdę. Rozumiem, że to nie było łatwe. Mac skinął głową. – No cóż. Jestem ci to winien, prawda? Zaryzykowałaś ze mną, kiedy nikt inny nie chciał. Myślę, że szybko o tym nie zapomnę. Zakładając swoją firmę, chciała zaopiekować się wyrzutkami, odmieńcami i skontaktowała się z organizacją charytatywną, która łączyła zwolnionych więźniów, którzy spłacili swój dług wobec społeczeństwa, z firmami, które chciały zatrudniać. Zobaczyła uczciwość w Macu od momentu, gdy go poznała, i cieszyła się, że jej osąd był prawidłowy. Teraz miał piękną żonę i dwuletnią córeczkę. Nie mogła znieść myśli o utracie lojalności rodziny lub jego łatwego towarzystwa. Kolejna rzecz do dodania do listy – utrzymać moich pieprzonych chłopaków w pracy. Wszystko w porządku, nic, z czym nie mogłaby sobie poradzić. Nic, o czym nie poszłaby dziś wieczorem na siłownię i nie wydzierała gardła, wyładowując nadmiar energii na worku treningowym. – Upewnij się, że nie – powiedziała, na wpół poważnie, na wpół żartem. – Zapomnisz o mnie, to znaczy. Tego wieczoru, kiedy wróciła do domu z wspomnianej sesji na siłowni, usiadła i wygooglowała firmy zajmujące się architekturą krajobrazu w okolicy, chcąc zaktualizować swoje rozeznanie w konkurencji i możliwościach. Niestety dla niej, branża przeżywała pewien boom. Dobre dla biznesu w ogóle, ale oznaczało to, że ma więcej konkurencji, z którą musi się zmierzyć. Zauważyła dwie firmy, o których wiedziała na pewno, że nie istniały rok temu, a teraz reklamują się i wydają się dobrze prosperować. Bieda. Chcąc się rozerwać po kilku godzinach spędzonych w króliczej norze, postanowiła, z masochistycznej ciekawości, wygooglować swojego odseparowanego ojca. Być może była to akumulacja słów i zwrotów takich jak „ogrodnictwo”, „architektura krajobrazu”, „staw”, i „listowie” zapisanych w jej ciasteczkach, a może to był po prostu najnowszy artykuł z „Tennysonem Wardem” w tytule, ale tam to było, cała cyfrowa pierwsza strona lokalnej gazety jego miasta poświęcona jego nadchodzącemu ślubowi. Bez zdjęcia panny młodej, niestety – Wren chciałaby mieć mentalny obraz swojej przeciwniczki – i nawet bez wzmianki o jej imieniu. Tylko suchy, monotonny i egoistyczny wywiad o nadziei Tennysona na przyszłość i na jego biznes; biznes, do którego zysków Ava miała prawo. Tylko, czyż to nie… Dołączone na dole artykułu, prawie jako dodatek, było ogłoszenie, że Tennyson poszukuje niezależnego architekta krajobrazu lub firmy zajmującej się architekturą krajobrazu, aby upiększyć jego znaczne ogrody przed ślubem. Ogrody, w których miało się odbyć przyjęcie, jeśli pogoda na to pozwoli. (Ogrody, w których Wren powinna była dorastać, wyrywając chwasty, zdzierając kolana i wspinając się na drzewa.) Aby aplikować, wystarczyło po prostu wysłać e-mail do biur Tennysona Warda z CV i listem motywacyjnym wyrażającym zainteresowanie i doświadczenie. Wren uśmiechnęła się dziko przed utworzeniem fałszywego adresu e-mail i zabraniem się do pracy. Stworzenie fałszywego CV było dość łatwe; skopiowała i wkleiła większość swojego doświadczenia, zmieniła kilka identyfikowalnych szczegółów i zmieniła numery telefonów swoich referencji o jedną cyfrę. Jeśli ktokolwiek w „Biurach Pana Tennysona Warda” zadałby sobie trud, żeby je sprawdzić, mogłaby przypisać „nieporozumienie” literówce. Miejmy nadzieję, że do tego czasu zostanie już zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną i przekona starego potwora. Potrafiła być urocza, kiedy chciała. Strona internetowa była trudniejsza i bardziej czasochłonna, ale była przyzwyczajona do przetrwania przy mniej niż optymalnej ilości snu. Siedziała, paląc papierosy jeden za drugim i pisząc kod, aż stworzyła całą historię dla popleczników swojego ojca, żeby mogli ją przeglądać i analizować w wolnym czasie. Po tym nie miała nic do roboty, tylko czekać.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 93

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

93 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział Ósmy: Koszyczek – Zakochanie w macosze | Czytaj powieści online na FicSpire