Amelia
– Już pani nie śpi! – zawołał ktoś z wyraźnym południowym zaśpiewem.
Otworzyłam powoli oczy, zdezorientowana i skołowana.
Gdzie ja jestem?
Ściany były zwyczajnie białe i zalane ostrym światłem. Skrzywiłam się, próbując zrozumieć, co się dzieje.
– Gdzie ja jestem? – spytałam ochryple.
– Biedactwo – odpowiedział akcent. – Jest pani w szpitalu w Maryland.
Obróciłam ostrożnie głowę, żeby zobaczyć pielęgniarkę, która wpatrywała się we mnie z troską. Bolało mnie całe ciało, a głowa pulsowała, jakby ktoś uderzył ją młotkiem.
– Co się stało? Dlaczego tu jestem?
– Nic pani nie pamięta?
Ostatnie, co pamiętałam, to ucieczka z domu Mallorych i krzyk męża wołającego moje imię. Pamiętałam, że czułam się przerażona i zbulwersowana swoim zachowaniem. Wszystko potem było jak przez mgłę.
– Wbiegła pani na ulicę i potrącił ją nadjeżdżający rower. Ma pani szczęście, że rower jechał powoli i nie zabiła się pani – upomniała mnie łagodnie pielęgniarka. – Co pani sobie myślała?
Myślałam o tym, że muszę uciekać tak szybko, jak tylko potrafię, zanim mąż mnie dopadnie i udusi na śmierć.
– Gdzie jest mój telefon? Muszę zadzwonić.
Zmarszczyła brwi: – Myślę, że potrzebuje pani przede wszystkim odpoczynku.
– Nie, nie rozumie pani – warknęłam – Mój mąż będzie się martwił.
Nie miałam pojęcia, która jest godzina ani jak długo byłam nieprzytomna, ale wiedziałam, że Lachlan nie będzie zadowolony z mojego zniknięcia bez śladu.
– Dobrze – powiedziała – ale jeśli ta rozmowa panią zdenerwuje, natychmiast ją zakończę.
Skinęłam pospiesznie głową, a ona odwróciła się, żeby wygrzebać mój telefon z plastikowej torby, po czym mi go podała. Nie byłam pewna, czy mój telefon nie uległ uszkodzeniu, bo był tak popękany, że nie mogłam stwierdzić, czy nie doszło kolejne pęknięcie.
Liczyło się tylko to, że nadal działał.
Kręciło mi się w głowie i kilka razy musiałam próbować, zanim moim palcom udało się wystukać numer Lachlana. Po kilku sygnałach odebrał z roztargnionym: – Halo?
– T-to ja – powiedziałam ostrożnie.
– Kto?
Przełknęłam z trudem ślinę, czując, jak bardzo mam wyschnięte gardło: – To Amelia. Twoja żona.
Czułam na sobie zdezorientowane spojrzenie pielęgniarki, ale nie chciałam na nią patrzeć.
– Amelia? Gdzie ty do cholery byłaś? Lepiej wracaj natychmiast do domu – powiedział ze złością – Nie mogę uwierzyć, że mnie tak zawstydziłaś. I to jeszcze przed moją rodziną. Poniesiesz konsekwencje swojego nierozsądnego zachowania.
Skrzywiłam się: – M-miałam wypadek – wyjaśniłam – Byłam nieprzytomna i w-właśnie się obudziłam i…
– Oszczędź mi tłumaczeń. Nie obchodzi mnie to – powiedział. Usłyszałam w tle głos Cassandry i moje dłonie zacisnęły się na plastiku telefonu, zastanawiając się, gdzie on jest.
– W-wrócę niedługo do domu – powiedziałam.
– Żałuję, że nie umarłaś w tym wypadku. Przynajmniej byłbym od ciebie wolny na zawsze. Jesteś tylko plamą na moim imieniu i imieniu mojej rodziny.
Wciągnęłam z przerażeniem powietrze, to był pierwszy raz, kiedy Lachlan tak jasno dał mi do zrozumienia, jak bardzo mnie nienawidzi. Wiedziałam, że mnie nie znosi, ale nie sądziłam, że doszło to do tego stopnia, że życzyłby mi śmierci. Jak mógł być tak okrutny?
– N-nie mówisz tego na serio. Kocham cię, Lachlan.
– Następnym razem, gdy to powiesz, nie spodoba ci się moja reakcja – powiedział chłodno, szokując mnie.
– Przepraszam – pospieszyłam powiedzieć, ale on już się rozłączył, nie dbając o mnie i moje przeprosiny.
Łzy popłynęły mi z oczu, a moje ciało zadrżało na skutek kolejnego odrzucenia przez męża. Byłam tak pogrążona w rozpaczy, że kiedy pielęgniarka lekko dotknęła mojego ramienia, podskoczyłam, przestraszona.
– To tylko ja, proszę pani – powiedziała lekko.
– Pani – poprawiłam odruchowo – Jestem pani Mallory.
Spojrzała na mnie, a potem na telefon w mojej dłoni z powątpiewaniem: – Rozumiem, że ta rozmowa była z pani mężem.
– Tak, i co z tego? – powiedziałam defensywnie.
Wpatrywała się we mnie z czymś, co ocierało się o litość, która mi się nie podobała: – Tak mężowie nie powinni traktować swoich żon.
– Nie rozumie pani nic o mnie i Lachlanie – powiedziałam ze złością – On został do tego zmuszony tak samo jak ja. Jest zły, jak można się spodziewać, po prostu potrzebuje czasu, żeby…
Przerwała mi natychmiast: – Nie jestem zainteresowana słuchaniem pani opowieści o nieszczęściu ani słuchaniem, jak broni pani tego mężczyzny, który właśnie doprowadził panią do płaczu. Powiem pani tylko, że istnieje życie, które uczyni panią o wiele szczęśliwszą i bardziej spełnioną.
Spojrzałam na nią ze złością: – Jest pani pielęgniarką czy doradcą małżeńskim?
Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia: – Nie chciałam przekroczyć granicy.
– Czy mogę wyjść? – spytałam zamiast tego, szybko zmieniając temat. Nie chciałam już rozmawiać o moim małżeństwie. To było o wiele bardziej skomplikowane, niż jej się wydawało.
Kochałam Lachlana całym sercem i w końcu moja miłość znajdzie sposób, żeby do niego dotrzeć i on zobaczy, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
– Wskazane jest, żeby pani została kilka dni, zwłaszcza biorąc pod uwagę pani sytuację w domu. Ma pani kilka siniaków i prawie pani umarła, na miłość Boską.
Przeanalizowałam swoje siniaki i doszłam do wniosku, że nic wielkiego się nie stało. Lachlan bardzo dbał o to, żebym nie spała poza domem, a ja nie chciałam ściągnąć na siebie jego gniewu. Musiałam iść i przeprosić za bałagan, który narobiłam podczas rodzinnego obiadu, i mieć nadzieję, że mi wybaczy.
– Chciałabym porozmawiać z lekarzem prowadzącym – powiedziałam kamiennym tonem.
– Potrzebuje pani odpoczynku i czasu na wyzdrowienie z dala od… – zaczęła pielęgniarka, ale szybko jej przerwałam.
– Chciałabym zobaczyć się z lekarzem – powtórzyłam.
Westchnęła, wzięła kartkę papieru, zapisała swój numer i podała mi ją: – Proszę dzwonić, kiedy tylko pani będzie potrzebowała. Zawsze będę służyć pomocą. Wierzy pani lub nie, zależy mi na pani i pani dziecku…
Zakręciło mi się w głowie i wpatrywałam się w nią z otwartymi ustami: – Jakim dziecku?
Spojrzała na mnie zaskoczona: – Przepraszam, myślałam, że pani wie. Jest pani w czwartym tygodniu ciąży, pani Mallory.
Mogłam tylko zaskoczona mrugać, gdy słowa te zapadały w mój mózg.
Po tych wszystkich latach będę miała dziecko Lachlana!
















