Musi się żartować. Ale nie wygląda na żartobliwego ani rozbawionego.
Jego oczy rzucały mi wyzwanie, żebym zaprzeczyła jego twierdzeniom.
„Co… co… masz na myśli?” – jąkałam się.
„Co myślisz, że mam na myśli, Maślaneczko?” – powiedział cicho, ale stanowczo. – „Jesteś moja, więc mogę na ciebie patrzeć w dowolny sposób, w dowolnym miejscu i kiedy tylko zechcę.” Jego oczy nadal obserwowały mnie jak
















