Joseph zdecydowanie był bardziej troskliwy, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi. Po wybraniu książki z obrazkami, cała trójka wyszła z księgarni, a Joseph zaproponował Quinlyn lody.
"To za słodkie, co w tym takiego wspaniałego?" Stanley prychnął, ewidentnie nie był fanem słodkości. Ale kiedy się odwrócił, zobaczył Josepha i Quinlyn już przy wejściu do lodziarni.
Joseph wskazał na menu i nachylił się, pytając Quinlyn: "Widzisz jakieś smaki, które ci się podobają?"
Quinlyn pokręciła głową, patrząc zdezorientowana na kolorową tablicę smaków. "Nigdy wcześniej żadnego z nich nie próbowałam."
Stanley, który właśnie stanął za nimi, zatrzymał się na jej słowach. Zauważył, jak bardzo jest chuda i że jej włosy wyglądają na matowe. Prawdopodobnie większość dni zmagała się z tym, by zdobyć wystarczająco dużo jedzenia, a co dopiero cieszyć się czymś słodkim w takim miejscu.
Przez chwilę Stanley wstydził się swojego niedopatrzenia i ogarnęła go fala współczucia. Szybko wystąpił do przodu, biorąc Quinlyn za rękę. "Chodź, zamówmy po jednym z każdego smaku, żebyś mogła spróbować wszystkich."
Kilka minut później stół był pełen różnych smaków lodów, wszystkie ułożone przed Quinlyn. Wzięła łyżeczkę lodów o smaku gorzkiej czekolady, a słodycz sprawiła, że jej oczy zabłysnęły.
Widząc jej reakcję, Stanley poczuł się usatysfakcjonowany i spełniony. "Jeśli ci smakuje, kupimy całą zamrażarkę pełną, żebyś mogła się nimi cieszyć, kiedy tylko chcesz."
Joseph, siedzący naprzeciwko nich, przypomniał mu z mieszaniną rozbawienia i troski: "Dzieci mają delikatne żołądki, zbyt dużo lodów rozstroi im brzuszki."
Stanley zatrzymał się, podrapał się po głowie i wymamrotał: "Dlaczego opieka nad dziećmi jest taka trudna?" Ale gdy patrzył, jak Quinlyn w ciszy delektuje się swoimi lodami, jego serce zmiękło, zdając sobie sprawę, że nie zaszkodziłoby się nią właściwie zaopiekować.
W tym momencie obok przeszła grupa dzieci. Jedno, ubrane najbardziej krzykliwie, nagle zatrzymało się i zajrzało do sklepu.
Quinlyn podniosła wzrok i natychmiast spotkała się wzrokiem z Harriet, która wyglądała na zaskoczoną.
Na zewnątrz sklepu, gdy Harriet się zatrzymała, inne dzieci podążyły za jej spojrzeniem w kierunku trójki w środku.
Wszystkie zastanawiały się i szybko zapytały Harriet: "Hej, Harriet, czy to nie twój brat? Co on robi, jedząc z innymi dziećmi?"
"No tak, nie mówiłaś, że nie ma czasu, żeby się z tobą bawić?"
"Czy to nie jest najlepszy uczeń z liceum przy tym stole? Jest naprawdę przystojny!"
Znały starszych uczniów, którzy przechodzili bezpośrednio do liceum. Postacie takie jak Stanley i Joseph, którzy byli zarówno uderzający, jak i wyjątkowi, często były tematem ich rozmów.
To dzięki swojemu bratu, Stanleyowi, Harriet była w centrum swojej grupy. Ale teraz zobaczyła go z inną małą dziewczynką.
Jedna z dziewcząt zasugerowała: "Harriet, nie mówiłaś, że twój brat cię rozpieszcza? Chodźmy i poprośmy go, żeby postawił nam lody."
Inna dziewczyna wtrąciła: "Tak, naprawdę bym zjadła lody!"
Pod wpływem namawiania grupy, Harriet nie mogła usiedzieć na miejscu. Spojrzała gniewnie na trójkę, przygryzła wargę i powiedziała: "No dobrze, chodźmy." Z tymi słowami dzieci wbiegły do środka, omijając kelnerkę i spiesząc do stolika Quinlyn.
"Stanley!" Harriet pierwsza wystąpiła do przodu, pociągając Stanleya za rękaw i słodko mówiąc: "Dlaczego mi nie powiedziałeś, że wychodzisz? Moglibyśmy pójść razem. Moi koledzy z klasy cię bardzo lubią!"
Dziewczyna dodała: "Tak, Stanley, Harriet mówiła, że jesteś niesamowity w grach. Możesz nas nauczyć? Wow, zamówiłeś tyle lodów, możesz się z nami podzielić?"
Otoczony przez gadające dzieci, Stanley poczuł nadchodzący ból głowy. Delikatnie odsunął Harriet na bok i powiedział niecierpliwie: "Jeśli chcesz coś zjeść, kup to sobie sama. Nie jesteś spłukana, przestań mi przeszkadzać."
Harriet nie spodziewała się, że ją zawstydzi przed kolegami z klasy. Jej twarz zapłonęła, a ona przygryzła wargę, błagając: "Ale chcę być z tobą, Stanley."
Inne dzieci wyglądały na zdezorientowane, wskazując na Quinlyn i pytając: "Kim ona jest i dlaczego je ze Stanleyem? Czy to siostra Josepha?"
"To nonsens" - odparł ktoś. "Joseph nie ma siostry."
Widząc, jak rozmawiają o Quinlyn, Harriet wpadła w panikę, obawiając się, że mogą odkryć jej sekret dotyczący adopcji. W pośpiechu wykrzyknęła: "To córka naszej nowej gospodyni."
Wszyscy od razu zrozumieli, a kiedy spojrzeli ponownie na Quinlyn, ich oczy były pełne pogardy.
"Nic dziwnego, że wygląda tak mizernie, a jej ubrania są brzydkie" - zauważyło jedno dziecko.
"Harriet, twój brat jest taki miły, zaprasza córkę gospodyni na jedzenie. Dlaczego nie zaprosi nas też?" - zapytał ktoś inny.
Wcale nie było tak, że nie stać ich na lody, ale jako bogate dzieci były przyzwyczajone do robienia wszystkiego po swojemu i nie znosiły odrzucenia. Niższy status Quinlyn sprawił, że poczuły się jeszcze bardziej lepsze.
Zanim Harriet zdążyła wymyślić odpowiedź, Stanley trzasnął ręką o stół. Głośny hałas przestraszył wszystkich, a kiedy podnieśli wzrok, zobaczyli Stanleya wpatrującego się w Harriet z ponurym wyrazem twarzy.
















