logo

FicSpire

Fałszywa Dziedziczka, Prawdziwa Bohaterka

Fałszywa Dziedziczka, Prawdziwa Bohaterka

Autor: Adriana Fox

Chapter 9 Seizing The Moment
Autor: Adriana Fox
11 lis 2025
Józef i Stanisław wychylili się do przodu i zobaczyli, że drobna postać Quinlyn już zniknęła. Nawet bandyta tego nie zauważył, a tylko kilku gapiów patrzyło tępo na scenę, niepewnych, co się właśnie wydarzyło. Stanisław zobaczył Quinlyn kucającą i zręcznie przeciskającą się przez tłum w kierunku Tiny i Harriety. W panice nagle złapał Józefa za ramię i powiedział: "Czy ja... popełniłem błąd? Ona właśnie wróciła." Stanisław dobrze znał swoich rodziców – jego ojca obchodziły tylko pieniądze, a matka wolała Harriet. Dla Stanisława Quinlyn była tylko kaprysem od obcej osoby. Stanisław nie uważał, że Quinlyn powinna ryzykować dla swojej nowej "rodziny". Józef odwrócił się do Stanisława, nigdy mu nie mówiąc, że Quinlyn nie jest rodziną, a zupełnie obcymi ludźmi. Jednak w tej chwili mieli tylko jedno wyjście – zaufać Quinlyn. Józef wierzył, że nie jest ona zwykłym dzieckiem, zdolnym uratować ich z rąk zdesperowanej grupy przestępców. Na parterze mały chłopiec-zakładnik głośno płakał, wyrażając swój strach. Pijany bandyta poczuł pulsujący ból głowy i krzyknął gniewnie: "Zamknij się! Słyszysz mnie? Bo cię zabiję teraz!" Gdy przycisnął pistolet do głowy dziecka, z tłumu wyrwał się cichy jęk. W tym samym czasie przy wejściu do galerii oficerowie, którzy w końcu zdecydowali się posłuchać rady Quinlyn, zaczęli wtapiać się w tłum po cywilnemu. Widząc scenę przy ladzie, wszyscy westchnęli z ulgą, że nie próbowali wpaść tam wcześniej szturmem. Przy tak wielu dzieciach i ludziach wokół, nawet jedna ofiara byłaby poważnym incydentem. Nietypowy układ budynków utrudniał ustawienie snajperów, co komplikowało zadanie schwytania przestępcy. Nie mogli polegać tylko na Quinlyn; musieli skrycie przemieszczać się przez tłum i zbliżyć się do przestępcy. Quinlyn prześlizgnęła się przez rośliny i pojawiła się obok Tiny i Harriety, która cicho płakała w ramionach Tiny. "Co ty tu robisz?" – wyszeptała zaskoczona Tina. Szybko znalazła się w trudnej sytuacji. Już miała trudności z opieką nad Harriet; obecność Quinlyn pogorszyła sytuację Tiny. Ale Quinlyn nie dała Tinie czasu na myślenie. Odsunęła ramię Tiny, a następnie szybkim ruchem uderzyła Harriet w kark. Pomimo niewielkich rozmiarów miała wielką siłę, a Harriet natychmiast straciła przytomność. Tina była zaskoczona i prawie krzyknęła, ale Quinlyn szybko zatkała jej usta. Następnie Quinlyn wskazała na klatkę schodową w galerii, dając znak Tinie, aby tamtędy uciekła z Harriet. Wstrząśnięta Tina spojrzała w oczy Quinlyn. Po chwili poczuła dziwny spokój i szybko mocno ścisnęła Harriet i ruszyła w kierunku klatki schodowej. Miała kryjówkę i nie zostanie odkryta. Ale w połowie schodów zauważyła, że Quinlyn nie idzie za nią. Odwracając się, zobaczyła Quinlyn cicho kucającą i obserwującą ją. Twarz i oczy Quinlyn wywoływały przytłaczające poczucie samotności, jakby nigdy nie miała nadziei, że ktoś ją zabierze. Po prostu stałaby tam i patrzyła, jak inni odchodzą. Tina otworzyła usta, a jej serce wołało imię Hailey, ale Quinlyn tylko potrząsnęła głową, nakazując Tinie szybkie odejście. "Nie, chodźmy razem" – Tina chciała to powiedzieć, ale patrząc na Harriet w ramionach, strach przed utratą Harriet wziął górę. Mogła tylko głęboko spojrzeć na Quinlyn, zanim odwróciła się, by odejść. Stanisław, który był świadkiem wszystkiego z drugiego piętra, zacisnął zęby, a jego oczy były czerwone. Czuł się bezsilny i zniesmaczony obojętnością swojej matki. Kiedy patrzył na Quinlyn, to nie była już tylko ciekawość, ale szczere zaniepokojenie. Quinlyn patrzyła, jak obie bezpiecznie wchodzą do przejścia, zanim odwróciła wzrok. Mocno wierzyła, że nic nie jest za darmo. Skoro Stanisław kupił jej komputer i zaprosił na lody, czuła się zobowiązana mu się odwdzięczyć. Matthew powiedział kiedyś: "Kiedy jest zbyt wielu złych ludzi, czynienie dobra jest jedynym sposobem, aby stać się dobrym człowiekiem". Nie chciała być jak ci wieśniacy; pragnęła być dobrym człowiekiem. Więc poczuła potrzebę uratowania innych. Przytłoczone emocjami dzieci nadal płakały, rozpraszając przestępcę, ale także go irytując. Jego ręka na spuście napięła się, a żyły zaczęły się uwidaczniać. Quinlyn zauważyła, że dziecko-zakładnik z trudem łapie oddech, a jego usta są sine, i zdała sobie sprawę, że czas ucieka. Więc szybko wmieszała się w grupę dzieci. Gdy przestępca ponownie odwrócił się, by spojrzeć na wejście do galerii, pochyliła się i pociągnęła dziecko-zakładnika za nogę w dół. Zaskoczony przestępca zachwiał się do tyłu, puszczając dziecko. "Kto do cholery..." – krzyknął gniewnie, odwracając się i instynktownie podnosząc pistolet. Quinlyn mocno uderzyła w czoło, ale utrzymała się na nogach. Wszyscy wokół byli oszołomieni, ledwo odważyli się oddychać, bojąc się, że bandyta może stracić kontrolę i zacząć strzelać. Przypadkowy wystrzał mógł zdarzyć się w każdej chwili, a zwykli ludzie załamaliby się pod taką groźbą. Ale Quinlyn nie płakała; zamiast tego powoli podniosła ręce w geście poddania się. Jej głębokie, spokojne spojrzenie na chwilę oszołomiło bandytę. W końcu, z ulgą, że ktoś się uspokoił, bezmyślnie podniósł ją, wybierając ją na nowego zakładnika. Ani Józef na górze, ani pobliscy oficerowie nie spodziewali się, że wszystko pójdzie tak gładko. Policja poczuła się skonfliktowana, gdy dowiedziała się, że zakładniczką Quinlyn jest to samo dziecko, które dostarczyło strategii. Żaden z nich nie przewidział, że plan dziecka zostanie faktycznie wprowadzony w życie. Teraz, gdy sprawy potoczyły się w ten sposób, mogli jedynie dostosować się i współpracować w razie potrzeby. Po tym, jak Quinlyn została wzięta jako zakładniczka, w końcu zobaczyła, gdzie są ustawieni oficerowie. Ale byli zbyt daleko; musieliby się zbliżyć, aby wykonać swój ruch. Na razie jej zadaniem było po prostu udawać rekwizyt. Ale gdy oficerowie się zbliżali, nagle zadzwonił telefon bandyty. Nagły dzwonek przerwał ciszę, powodując, że wszyscy zamarli. Bandyta wydawał się rozpoznawać dzwoniącego i zdenerwował się. Odrzucił Quinlyn na bok i, celując w nią pistoletem, sięgnął po telefon. "Halo, kochanie, to ty? Zerwanie? Nie, nie chcę zrywać. Mówiłaś, że chcesz dużo biżuterii, prawda? Właśnie ją przygotowuję. Zapomnij o odrobinie; dam ci, co tylko zechcesz i oświadczę się dzisiaj. Kochanie? Halo, halo!" Gdy bandyta kontynuował krzyki, połączenie nagle się zakończyło, rozpalając jego emocje. Nagle łzy popłynęły mu po twarzy, gdy krzyknął: "Kłamcy! Wszyscy jesteście kłamcami!" Z tym wpadł w szał, podnosząc pistolet, by strzelać do wszystkich wokół. Gdy miał pociągnąć za spust, Quinlyn rzuciła się na niego.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 9 Seizing The Moment – Fałszywa Dziedziczka, Prawdziwa Bohaterka | Czytaj powieści online na FicSpire