logo

FicSpire

Kontraktowe małżeństwo z moim szefem, prezesem

Kontraktowe małżeństwo z moim szefem, prezesem

Autor: Emilyyyyy

Rozdział 3
Autor: Emilyyyyy
15 cze 2025
Narada dnia wypełniona spotkaniami i sprawami toczyła się w pośpiechu, i zanim nadeszło spotkanie z Ryanem, Katrina była wyczerpana. Piła już trzecią filiżankę kawy, a stopy bolały ją w ciasnych szpilkach. Mimo to udało jej się dotrzeć na spotkanie z Ryanem trochę wcześniej. Usiadła przed jego biurkiem i westchnęła, wreszcie zdejmując trochę nacisku z krzyczących stóp. – Długi dzień? – zamyślił się Ryan zza biurka. Katrina uśmiechnęła się do niego. – Musiałam mu załatwić kolejny telefon – powiedziała dyrektorowi finansowemu, wskazując na małą torbę, którą miała ze sobą. Ryan cicho zachichotał. – Nie jestem zaskoczony. Widziałem jego wywody i wrzaski na Litterze wczoraj wieczorem i pomyślałem, że skończy się to tak, jak zawsze. – Pokręcił głową z kolejnym śmiechem. – Mówiłam mu, żeby więcej tam nie wchodził. Nie wiem, dlaczego po prostu nie słucha – powiedziała znużonym westchnieniem. – Może dlatego, że *nie* chce słuchać – odparł Kylan bez wyrazu z progu gabinetu Ryana. Katrina posłała mu surowe spojrzenie. – Po co w ogóle zatrudniać specjalistę od PR-u jako asystenta, skoro nie zamierzasz słuchać jej opinii na temat tego, jak radzisz sobie z opinią publiczną? – zapytała Kylana ostrożnie. Kylan usiadł na krześle obok niej. Wyglądał na znudzonego i po raz kolejny nie rozumiała, jak mężczyzna taki jak on i mężczyzna taki jak Ryan, mogli kiedykolwiek połączyć siły, aby stworzyć Ross Corp, wiele lat temu. – Mówiłem ci już wcześniej i powtórzę to jeszcze raz. Nie pozwolę, by moje życie było kwestionowane tak, jak robią to te internetowe szmaty – powiedział Kylan surowo. Sięgnął po torbę z nowym telefonem, a ona bez słowa mu ją podała. Ryan głośno westchnął zza biurka. – Właśnie dlatego akcje spadają, Kylan. Twoje zachowanie nigdy nie było korzystne, ale staje się coraz bardziej sporadyczne. Postrzeganie ciebie przez opinię publiczną przekłada się bezpośrednio na sprzedaż i zabezpieczanie potencjalnych umów z innymi firmami – wyjaśnił, marszcząc brwi. – Akcje spadły prawie dwukrotnie bardziej niż w ciągu ostatnich kilku lat. I to tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy – podsumował Ryan potulnie. Spojrzała na Kylana z niezadowoleniem. – Ma rację. Twojemu podejściu zarówno do prasy, jak i do ludzi w Internecie, brakuje jakiegokolwiek człowieczeństwa. To jest sprzeczne z tym, co reprezentuje Ross Corporation, w swojej podstawowej funkcji. Którą jest pomoc w dochodzeniach policji i bezpieczeństwo czyjegoś domu – przypomniała swojemu szefowi. Kylan prychnął i ścisnął nasadę nosa. – Co mam zrobić? – zapytał niecierpliwie zarówno Katrinę, jak i Ryana. Katrina spojrzała na Ryana wyczekująco. Szczerze mówiąc, nie miała pojęcia, co robić. Rozmowa z Kylanem i przypominanie mu, dlaczego *nigdy* nie jest dobrym pomysłem wdawanie się w bójki z nastolatkiem w Internecie lub chwytanie i rzucanie aparatem fotografa, *nigdy* nie działało. Katrina szczerze nie była pewna, co *by* do niego dotarło, jeśli cokolwiek mogłoby w ogóle. – Szybko tracimy pracowników. Ich środowisko pracy nie ma już w sobie życia – dodała dla pewności. To była prawda, nie było już ducha firmy ani dumy. To, co kiedyś było tętniącą życiem, rozkwitającą firmą w okresie niemowlęcym, teraz było mdłym i powoli gasnącym płomieniem. Coś musiało się zmienić. I to szybko. – Mam propozycję – zaczął Ryan ostrożnie. Katrina i Kylan spojrzeli na niego z ciekawością, a on odchrząknął. – Myślę… Cóż, Kylan, myślę, że musisz nawiązać z kimś relację. To musi być ktoś o odpowiedniej osobowości. Ktoś, kogo możesz otwarcie pokazać światu i kto poradzi sobie z nieuniknionym zainteresowaniem, które nastąpi. Potrzebujesz kogoś charyzmatycznego, kto może błyszczeć, kiedy sam wolisz narzekać – ciągnął dalej. Nie mogła powiedzieć, że była całkowicie zaskoczona propozycją Ryana. Kylan był przecież trzydziestodwuletnim kawalerem. Mogła zrozumieć, jaki oddźwięk w opinii publicznej mogłoby wywołać spotykanie się pozornie nieosiągalnego, zatwardziałego mężczyzny z osobą *mniej* wymagającą. Jeśli w ogóle możliwe było odwołanie się do człowieczeństwa Kylana w opinii publicznej, musiał to zrobić. Musiał spróbować. Albo Ross Corp zostanie zrujnowana. – Myślę, że to fantastyczny pomysł – zgodziła się szczerze. – Jeśli możesz wydawać się choć trochę bardziej… *przystępny* lub *rozumiany* na poziomie osobistym, musimy to pokazać – dodała dla pewności. – A to oznacza posiadanie dziewczyny. – Żonę – powiedział nagle Ryan. Katrina odwróciła się do Ryana, podczas gdy Kylan zmarszczył brwi tak bardzo, że jego twarz wyglądała na skurczoną i zatwardzoną. – To znaczy kogoś, z kim możesz się zgodzić na fałszywe małżeństwo. Kontrakt. Twarz Katriny rozjaśniła się, zanim spojrzała na swojego szefa. – Zgadza się! Posiadanie narzeczonej, kogoś, kogo "poślubisz", jest bardziej przekonujące niż posiadanie dziewczyny. Kylan patrzył na Katrinę i Ryana, jakby każdemu z nich wyrosła druga głowa, i wiedziała, że już przegrywa tę walkę. – Ile kłótni wszcząłeś wczoraj na Litterze? – postanowiła zapytać Kylana. Jej szef posłał jej groźne spojrzenie, ale nawet nie drgnęła. Katrina była tak przyzwyczajona do jego taktyk, a Ryan nie mylił się co do tego pomysłu. – Ile telefonów zużyłeś w ciągu tego ostatniego tygodnia? – naciskała. Kylan westchnął i potarł czoło, wyraźnie zirytowany. Przeczesał palcami włosy, odgarniając przy tym grzywkę. – Wszczynam kłótnie na Litterze tylko wtedy, gdy są warte mojego czasu – burknął. Katrina o mało się nie roześmiała. – Kłótnia z, ile to jest, *dwunastolatkami*, jest warta twojego czasu? – zamyśliła się, unosząc brwi z rozbawieniem. – Odwal się. Ten wczorajszy to cholerny tyran – upierał się Kylan, posyłając jej kolejne spojrzenie. Pokręciła głową. – Panie, czy nie zatrudnił mnie pan dlatego, że ukończyłam studia z podwójnym kierunkiem: public relations *i* zarządzanie przedsiębiorstwem? – zapytała swojego szefa. Katrina była już wyczerpana próbami wpłynięcia na jego uczucia, ale to nie była sytuacja, w której mogła ustąpić, i wiedziała o tym. Coś musiało ustąpić, a to był logiczny pomysł. – Mogę cię zwolnić równie szybko, Katrino – przypomniał jej Kylan, ale w jego głosie brakowało jakiegokolwiek jadu. Wiedziała równie dobrze jak on, że Kylan utonąłby bez Katriny Morgan. Przeszedł przez wystarczającą liczbę asystentów przed nią, aby to sobie uświadomić. – Proszę o tym pomyśleć, Panie. Ma pan trzydzieści dwa lata. Nigdy otwarcie się z nikim nie spotykał. Jeśli wybierzesz odpowiedniego partnera, możesz wydawać się znacznie bardziej przystępny i ludzki. Pójdź na kilka gali, zrób kilka zdjęć i opublikuj niektóre z nich w mediach społecznościowych. To ma sens. Jest pan bardzo pożądany w mieście, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn – kontynuowała próbę przekonania Kylana. Wiedziała prawdopodobnie lepiej niż ktokolwiek inny, że Kylan *nie* umawia się na randki. Nie była do końca pewna, czy w ogóle wie, *jak* się umawiać. Nie mogła sobie wyobrazić, żeby ktoś taki jak dyrektor generalny Ross Corp był… wystarczająco otwarty, by umawiać się z kimkolwiek. Nie mogła nawet ogarnąć tego pojęcia. Jasne, wiedziała, że zdarzają mu się okazjonalne przygody na jedną noc. Wpadła na jedną lub dwie kobiety, gdy wychodziły z jego apartamentu, kiedy Katrina przywoziła jego czyszczenie chemiczne, ale to wszystko, jeśli chodzi o jakiekolwiek relacje. Ryan siedział cicho przez całe jej przemówienie, uważnie obserwując ją i Kylana. Nie była pewna, czy będzie miał więcej szczęścia niż ona, ale spojrzała na niego z prośbą o pomoc. Uprzejmie zrozumiał aluzję. – Kylan, ty i ja pracowaliśmy niesamowicie ciężko, aby zbudować Ross Corp od podstaw. Jesteśmy w dwudziestu siedmiu krajach i w prawie pięciu milionach domów na całym świecie. Kilka sił policyjnych zdecydowało się używać naszych dronów. Bardzo mnie boli, gdy widzę, jak nasze akcje gwałtownie spadają i jak ty otrzymujesz największy ciężar negatywnych reakcji w mediach społecznościowych. Czy mógłbyś przynajmniej rozważyć ten pomysł? – błagał Kylan. Kylan westchnął, włożył ręce do kieszeni swojego nieskazitelnie wyprasowanego garnituru, a następnie zaczął chodzić. Katrina i Ryan pozwolili mu chodzić przez jakiś czas. Katrina powiedziała wszystko, co mogła, a teraz musiała pozwolić Kylanowi przetworzyć informacje. Tak działał, za każdym razem, gdy w grę wchodziła duża decyzja. Tym razem nie było inaczej, a być może był to nawet większy wybór niż zwykle. – Pieprzyć to. Nie widzę, jak to mogłoby pomóc firmie, ale nie jestem ekspertem od PR-u, jak mniemam – Kylan spojrzał na nią ze zmrużonymi oczami, a ona posłała mu mały uśmiech. – Dajcie mi tydzień na znalezienie kogoś – powiedział jej i Ryanowi, patrząc na nich po kolei. – Potrzebujesz pomocy w pobraniu kilku aplikacji randkowych lub czegoś podobnego? Muszę tylko znać twoje preferencje. Kobieta, mężczyzna… – Przerwał jej skutecznie. – Kobieta, Katrino. I nie. Spróbuję znaleźć kogoś w staromodny sposób, idąc do cholernego baru – Kylan ścisnął nasadę nosa. Pokiwała głową. – Brzmi dobrze, Panie. Jeśli to wszystko, to odświeżę się, zanim pójdziemy na kolację z Charliem. – Wstała z krzesła i czekała na zwolnienie. – Dobra. – Kylan machnął na nią ręką. Katrina uprzejmie skinęła głową swojemu szefowi, a następnie uśmiechnęła się z ulgą do Ryana, zanim wyszła z jego gabinetu. Nie wiedziała, czy to naprawdę zadziała, ale ona i Ryan mieli nadzieję. Nie mogła powstrzymać się od lekkiego współczucia dla biednej kobiety, którą Kylan miał poślubić. Naprawdę trudno było się z nim dogadać.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 3 – Kontraktowe małżeństwo z moim szefem, prezesem | Czytaj powieści online na FicSpire