Pół godziny później siedziała z powrotem w SUV-ie z Oscarem, czekając, aż Kylan się pojawi. Co dwa tygodnie jadła kolację z Keithem, wujem Kylana. Był aniołem biznesu dla Ross Corp i jedyne, czego oczekiwał w zamian, to kolacja z Kylanem.
Keith był kimś, kogo Kylan tolerował nieco bardziej niż innych, podobnie jak Ryan i ona sama. Czasami prosił ją, żeby też poszła na kolację, a innym razem pozwalał jej wrócić do domu. Nie była zaskoczona, że chciał jej obecności dzisiaj, z tą wyjątkowo gęstą atmosferą wiszącą nad jego głową.
W końcu Kylan wszedł na tylne siedzenie samochodu. Usiadł obok niej, oddzielony tylko środkowym siedzeniem. Uśmiechnęła się do niego lekko, a on skinął jej głową.
"Czy ty..." zaczął.
Wiedziała, o co zamierzał zapytać. "Twoje rzeczy z pralni chemicznej zostały odebrane i zabrane do domu" - powiedziała spokojnie.
"A co z..." dodał.
"Twój garnitur na galę w ten weekend? Wyprasowany i dopasowany. Też jest w twoim domu" - powiedziała tym samym spokojnym tonem.
Kylan skinął jej powoli głową, uważnie ją obserwując. "Dobrze. Dobra robota" - powiedział krótko.
To było najbliższe, jak kiedykolwiek jej szef zbliżył się do podziękowania, a ona uśmiechnęła się do niego ponownie w odpowiedzi.
Dwadzieścia minut później Oscar wysadził Katrinę i Kylana przed najnowszą ekskluzywną restauracją, którą wybrał Keith. Kylan miał przyzwoitość przytrzymać jej drzwi samochodu, a ona skinęła mu głową w podziękowaniu, wysiadając.
Keith czekał już w środku, kiedy weszli, i oboje podeszli do niego, Kylan tuż za nią. Usiadła naprzeciwko Keitha, z Kylanem po jej prawej stronie.
"Ach, moja droga Kate. Nadal pracujesz dla tego zrzędliwego małego gnojka?" - zapytał Keith, podnosząc kieliszek zbyt drogiego Cabernet Sauvignon i upijając z niego długi łyk.
Zaśmiała się i skinęła głową. "Tak."
Kylan prychnął i podniósł szklankę whisky, którą Keith już dla niego zamówił. "Chciałem bez lodu, stary" - narzekał na lód w swojej szklance.
"Wezmę tego, jeśli nie chcesz. Zamówię ci nowego" - zaproponowała swojemu szefowi.
Kylan spojrzał na nią z ciekawością, zanim podał jej swoją whisky. Katrina wypiła ją bez problemu, krzywiąc się, gdy ognista ciecz spływała jej po gardle.
Kolacja przebiegła jak zwykle, Keith nieustannie drażnił Kylana, a Kylan odpowiadał z coraz mniejszą cierpliwościwością, im dłużej to trwało.
Katrina włączała się do rozmowy, gdy uważała to za stosowne, ale większość czasu spędzała na spokojnym delektowaniu się stekiem i warzywami. To była jedyna prawdziwa korzyść z tych wystawnych kolacji: drogie jedzenie.
Zauważyła, że Kylan patrzy na nią częściej niż zwykle. Nie potrafiła odczytać jego wyrazu twarzy, jak zawsze, ale to sprawiało, że z każdą chwilą czuła się coraz bardziej nieswojo. Nie wiedziała, co mu chodzi po głowie, a to ją denerwowało.
W końcu skończyła kolację, a Keith wstał, żeby się pożegnać. "Nadal nie wiem, dlaczego pracujesz dla tego tutaj. Mogłabyś znaleźć coś lepszego, Kate. Czy on w ogóle dobrze ci płaci?" - zapytał Keith, zakładając marynarkę podczas mówienia.
"Płaci mi wystarczająco dobrze. Zawsze będę miała górę studenckiego długu, ale to nie jego wina. Tak po prostu się dzieje, kiedy musisz sama zapłacić za studia."
Katrina wzruszyła obojętnie ramionami, unikając spojrzenia Kylana. Zwykle nie rozmawiała z nikim o swojej pensji, a zwłaszcza w obecności swojego szefa.
Keith zaśmiał się i pokręcił głową. "Daj swojej asystentce podwyżkę, ty cholerny bachorze" - zbeształ Kylana.
Poczuła, że jej twarz robi się gorąca, i spojrzała w dół na stół ze wstydem. "Naprawdę, Keith. Jestem w porządku. Dziękuję za kolację, jak zawsze" - powiedziała starszemu panu uprzejmie.
Kylan spojrzał gniewnie na Keitha, ale nie zrobił nic, żeby cokolwiek powiedzieć.
Keith był przyzwyczajony do jego zachowania i po prostu potargał go po włosach, zanim odwrócił się i wyszedł z restauracji.
Kylan znowu na nią patrzył, a ona tym razem spotkała się z jego spojrzeniem. "Panie? Czy możemy iść?" - zasugerowała.
Przez chwilę dłużej wpatrywał się w nią, a ona zaczęła czuć się nieswojo.
"Czy mam coś na twarzy?" - zapytała go, chwytając serwetkę i szybko wycierając usta.
"Z twoją twarzą wszystko w porządku. Chodźmy" - powiedział cicho Kylan, wstając z krzesła i prowadząc drogę z powrotem do Oscara.
Droga do domu była cicha i Katrina nie potrafiła dokładnie określić dlaczego, ale Kylan wydawał się być wyjątkowo spięty przez całą jazdę. Kiedy Oscar ją wysadził i pożegnała się na dobranoc, Kylan nawet na nią nie spojrzał.
Nie była całkowicie zniechęcona jego zachowaniem, ale to ją trochę zmieszało.
W końcu, po wyjątkowo wyczerpującym dniu, weszła do środka, zrzuciła przeklęte szpilki i nalała sobie do wanny płynu do kąpieli.
Katrina szybko rozebrała się i długo moczyła w ciepłej, zachęcającej, mydlanej wodzie. Zanim jej skóra odpowiednio się pomarszczyła, wyszła i ubrała się w swoją zwykłą koszulę nocną. Umyła zęby i zmyła makijaż. W końcu poszła do łóżka, ziewając przez całą drogę.
Miała właśnie podłączyć telefon do ładowania, kiedy otrzymała wiadomość tekstową. Było już blisko północy i była zdziwiona, kto mógłby się z nią kontaktować o tak późnej porze.
Jeszcze bardziej ją to zaskoczyło, gdy zobaczyła wiadomość od Kylana. On nigdy się z nią w ten sposób nie komunikował. Zawsze to było albo przez e-mail, rozmowę osobistą, albo przez telefon.
"Muszę omówić z tobą coś na naszym zwykłym spotkaniu, z samego rana" - brzmiała jego wiadomość.
"Czy wszystko w porządku, Panie?" - odpisała.
"Idź spać."
Wpatrywała się w telefon zdezorientowana. Dlaczego zachowywał się tak dziwnie? O czym chciał z nią porozmawiać i dlaczego ostrzegał ją wcześniej?
"Tak jest, Panie. Dobranoc."
Nie odpowiedział już po tym i przez długi czas czuła się niespokojna, zanim jej ciało w końcu pozwoliło jej zasnąć.
~O~O~O~
Następnego ranka Katrina przeszła przez swoją normalną rutynę przygotowywania się na dzień, decydując się na założenie obcisłej czerwonej sukienki, która kończyła się tuż nad kolanami. Wybrała parę czarnych szpilek i połączyła ten strój z parą czarnych nylonów.
Zostawiła swoje kruczoczarne włosy rozpuszczone, szybko je znowu zakręcając z wprawą. Ukończyła makijaż odważną czerwoną szminką. Katrina następnie chwyciła swoją aktówkę i swój płaszcz.
Trzydzieści minut później przybyła do Ross Corp., z herbatą Kylana i jej kawą w ręku. Starała się, jak mogła, nie denerwować tym, o czym Kylan mógłby chcieć z nią porozmawiać, ale to było prawie niemożliwe.
Nie mogła powstrzymać się od zastanawiania się, czy nie posunęła się za daleko, wspierając Ryana i jego pomysł, aby Kylan znalazł kogoś, z kim publicznie się umawiał, aby się ożenić, bez względu na to, jak fałszywe to miało być. Katrina po prostu powiedziała, co myśli, ale Kylan nie zawsze był osobą, która doceniała tego rodzaju bezpośredniość, jeśli w ogóle.
Dotarła na swoje piętro, wysiadła i poszła odłożyć kurtkę i aktówkę w swoim biurze. Wyprostowała ramiona, wzięła głęboki oddech, a potem w końcu poszła obok do biura Kylana.
Weszła do jego biura, stawiając jego herbatę w jego zwykłym miejscu, a następnie usiadła przed jego biurkiem ze swoją kawą.
Stała przy oknie, tak jak zawsze rano, i trzymała ręce w kieszeniach swoich czarnych spodni od garnituru. Odwrócił się, żeby stanąć twarzą do niej, i była zaskoczona, widząc, że ma na sobie tylko białą koszulę z guzikami. Była bez zmarszczek i włożona, jak zwykle, ale nie sądziła, że kiedykolwiek widziała go bez marynarki.
Rękawy jego koszuli były podwinięte do przedramion, a pierwsze dwa guziki jego koszuli były rozpięte. Wyglądał… inaczej i walczyła, żeby odwrócić wzrok.
Katrina wiedziała, że Kylan jest atrakcyjny i wiedziała, że wszyscy inni też to zauważają. To nie było zaskoczeniem, ale nigdy nie zwracała na niego uwagi pod tym względem. To było wysoce niestosowne, nie wspominając o tym, że Kylan był trudnym mężczyzną, pod każdym względem.
Nie potrafiła odczytać wyrazu twarzy Kylana, gdy do niej podszedł. Zatrzymał się przed Katriną, opierając się plecami o biurko i krzyżując ręce na piersi.
Wpatrywał się w nią przez długą, przeciągającą się chwilę, a nagłe, niewytłumaczalne napięcie w pomieszczeniu wokół niej stało się duszne.
"Panie? Czy możemy przejrzeć harmonogram dnia?" - zasugerowała w końcu, starając się, jak mogła, utrzymać neutralny ton głosu.
Kylan odchrząknął. "Wstań, Katrino. Tam." Wskazał na środek swojego biura.
Spojrzała na niego dziwnie, ale i tak odstawiła kawę na jego biurko. Katrina następnie wstała z krzesła i poszła tam, gdzie wskazał. Stała ze złożonymi rękami przed sobą.
A potem Kylan zaczął powoli ją okrążać. Podążała za nim wzrokiem, za każdym razem, gdy przechodził przed tobą.
Czuła się całkowicie zbyt odsłonięta, jakby była pod mikroskopem. Jakiego rodzaju, nie była pewna. Katrina wiedziała tylko, że Kylan patrzy na nią, na całą ją. Czy coś było nie tak z jej wyborem ubrań? Nie różniły się od tego, jak ubierała się przez ostatnie trzy lata. Z pewnością nie mógł być tak drobiazgowy teraz.
"Panie, co pan właściwie robi?" - zapytała go powoli, przełykając ślinę w swoim nagle suchym gardle.
"Kylan" - odpowiedział spokojnie jej szef, cały czas okrążając Katrinę.
Kylan? Ona nigdy nie zwracała się do niego po imieniu. Nie wprost. Co do cholery?
"Przepraszam?" - postanowiła wyjaśnić, jej głos był o oktawę wyższy niż zwykle.
Kylan zatrzymał się przed nią nagle i była zaskoczona tym, że był bliżej niej niż kiedykolwiek. Nawet kiedy miała na sobie szpilki, nadal był od niej wyższy, musiała na niego patrzeć, żeby nawiązać kontakt wzrokowy. Jego szare oczy wyglądały dzisiaj na burzliwe, a jej gardło stawało się coraz bardziej suche.
"Na potrzeby tej rozmowy chciałbym, żebyś zwracała się do mnie Kylan" - wyjaśnił jej szef.
Jego głos był równy i nie miała pojęcia, że jest czymkolwiek innym niż znudzony, gdyby nie to, jak intensywnie wyglądały jego oczy.
"Okej… Kylan, o co w tym wszystkim chodzi?" Jego imię brzmiało obco na języku Katriny, kiedy wypowiedziała je w jego obecności.
Kylan wziął głęboki oddech, nadal stojąc bezpośrednio przed nią i nadal wpatrując się w jej oczy. "Katrina Morgan. Dwadzieścia osiem lat. Jesteś jedynaczką i wychowywał cię samotny ojciec, w nadmorskim miasteczku w Maine. Studiowałaś podwójnie public relations i zarządzanie biznesem. Ukończyłaś Uniwersytet Nowojorski, trzecia w swojej klasie, kiedy miałaś dwadzieścia cztery lata. Pracowałaś dla start-upu przez rok, a ta firma jest teraz przestarzała. Potem przyszłaś do pracy dla mnie tutaj, w Ross Corp. i jesteś tu od tamtej pory."
Kylan mówił tak rzeczowo, jakby recytował przemówienie na zebranie korporacyjne, a nie jakby opowiadał jej historię jej własnego życia.
"Masz przyzwoitą liczbę przyjaciół i miałaś kilku chłopaków, ale nic poważnego. Jesteś miłą dziewczyną i wszyscy tutaj, w Ross Corp., niewątpliwie cię lubią. Wiesz, jak pracować z opinią publiczną i pomogłaś mi wyjść z niejednej wątpliwej sytuacji, odkąd tu zaczęłaś."
Kylan przeskanował ją od góry do dołu i znowu poczuła się zbyt odsłonięta. Spotkał się z jej spojrzeniem raz jeszcze, z lekkim skinieniem głowy.
"Jesteś atrakcyjną kobietą, a twoja twarz jest z pewnością symetryczna" - powiedział nonszalancko, a oczy Katriny rozszerzyły się na ten dziwny… komplement?
"Ile masz długu z powodu szkoły, Kate?" - zapytał ją teraz Kylan.
Przełknęła ślinę, a jej serce zaczęło biec maraton w jej piersi. To był pierwszy raz, kiedy nazwał ją Kate.
"Nie widzę, dlaczego to jest istotne, Panie" - odpowiedziała przez zęby.
Kylan prychnął. "Kylan" - przypomniał jej i dodał stanowczo: "Po prostu odpowiedz na pytanie."
Katrina westchnęła i spojrzała na Kylana, jej brwi zmarszczyły się w wyraźnym zmieszaniu. "Pięćdziesiąt tysięcy dolarów, Kylan" - ustąpiła, pomimo tego, jak bardzo było jej niewygodnie.
"Jakieś inne niespłacone długi?" - zapytał ją, przesuwając się, żeby usiąść z powrotem na krześle za biurkiem.
Odebrała to jako znak, że ona też może usiąść i zrobiła to z wdzięcznością. Jej nogi były już prawie jak z waty. "N-nie. Wolę, żeby moje życie było tak proste, jak to możliwe, jeśli chodzi o finanse" - powiedziała Kylanowi szczerze.
Kylan skinął zamyślony głową; jego dłonie rozłożyły się pod brodą, żeby ją podeprzeć. Nadal patrzył na nią z ciekawością i to tylko sprawiało, że stawała się coraz bardziej nerwowa.
"Mam dla ciebie propozycję" - zaczął, jego ton głosu był całkowicie nieczytelny. "Już to uzgodniłem z Ryanem, a także z Maxem z HR" - dodał wzruszając ramionami. Wyciągnął czarną teczkę z szuflady biurka i położył ją na biurku przed nią.
Katrina przesunęła się lekko do przodu na krześle, a on otworzył dla niej okładkę teczki. Była zaskoczona, widząc, że złożył coś takiego bez jej pomocy. I znowu zastanawiała się, o co do cholery w tym wszystkim chodzi, jeśli robi to w taki sposób.
Otwarcie rozdziawiła usta, patrząc na górę pierwszej strony w oprawie teczki. Nagłówek brzmiał:
"Umowa małżeńska dla Kylana Rossa i Katriny Morgan"
















