logo

FicSpire

Kontraktowe małżeństwo z moim szefem, prezesem

Kontraktowe małżeństwo z moim szefem, prezesem

Autor: Emilyyyyy

Rozdział 2
Autor: Emilyyyyy
15 cze 2025
Pięć minut później samochód wjeżdżał do ogromnego parkingu podziemnego pod kolosalnym, całkowicie przeszklonym budynkiem, który był siedzibą Ross Corp. Oscar zaparkował obok kilku innych standardowych czarnych SUV-ów i wyłączył silnik. Weszła z nim do środka, zanim w końcu musiał skręcić do biura ochrony, a ona do windy, która miała zawieźć ją na górę, na najwyższe piętro budynku. – Dziękuję, Oscarze – powiedziała, machając ręką. Oscar uśmiechnął się do niej. – Nie pozwól mu zbytnio sobą pomiatać dzisiaj, Katrino – przypomniał jej. Westchnęła i pokiwała głową. – Absolutnie. Uśmiechnęła się do niego jeszcze raz, po czym podeszła do windy, po drodze uprzejmie witając dzisiejszą recepcjonistkę. Wcale nie zdziwiło ją, że znowu była to osoba, której nie rozpoznawała. Rotacja pracowników wpływała przecież na każdy dział. Kilka minut później Katrina weszła na znajome najwyższe piętro, na którym mieściły się biura różnych ważnych osobistości Ross Corp. Przechodząc obok biura Ryana, zauważyła, że ten rozmawia przez telefon. Skinęła mu głową i poszła dalej. To piętro budynku było zawsze stosunkowo ciche. Kylan tego wymagał. Jedynym dźwiękiem, jaki słyszała, było stukanie jej obcasów o wypolerowaną laminowaną podłogę pod jej stopami. Czasami niepokoiło ją, jak bez życia wydawała się ta część firmy, ale w większości zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Doszła do swojego biura na końcu korytarza, zatrzymując się na chwilę, aby postawić kawę na biurku, a obok niej teczkę. Wiedziała, że czeka na nią milion e-maili do przejrzenia, ale wiedziała też, że herbata Kylana wystygnie, a na to nie mogła pozwolić. Wyszła ze swojego biura, z jego herbatą w ręku, i poszła do sąsiedniego pokoju. Nie zawracała sobie głowy pukaniem, już tego nie robiła. Kylan wiedział, że to ona o tej porze dnia. Otworzyła ciężkie, dębowe drzwi i weszła do środka. Kylan chodził nerwowo przed oknem, z telefonem przy uchu i jedną ręką w kieszeni idealnie skrojonego granatowego garnituru. Podeszła, aby usiąść na krześle przed jego biurkiem, stawiając herbatę przed jego komputerem. Oparła się na krześle, krzyżując nogi, podczas gdy jej wzrok podążał za chodzącym Kylanem. Zawsze chodził nerwowo. Tym bardziej, gdy był w nastroju, w jakim wydawał się być dzisiaj. – To nie moja wina, że pieprzeni paparazzi nie rozumieją granic. Nie zapłacę za wymianę ich gównianego aparatu – warknął Kylan do telefonu. Katrina dokładnie wiedziała, o jaki incydent chodzi. Zniszczył kolejny aparat, wychodząc z kolacji biznesowej kilka nocy temu. Była tam i prawdopodobnie tylko dzięki niej wsiadł do czekającego samochodu, nie wywołując dalszej wrzawy. Przepraszała obficie za bezmyślność Kylana, powołując się na fakt, że absolutnie nie znosił robienia mu zdjęć w taki sposób, ale wydawało się, że firma, dla której pracował fotograf, nie jest zainteresowana uprzejmościami. Szczerze mówiąc, nie mogła ich za to winić. Nieważne, ile razy ona lub Ryan próbowali wyjaśnić Kylanowi, że takie rzeczy jak prasa i paparazzi będą częścią jego codziennego życia, gdy jest niesamowicie młodym dyrektorem generalnym wielomiliardowej firmy, to nigdy do niego nie docierało. Zamiast tego wolał czuć się osobiście urażony brakiem prywatności, a jej pozostawało zbieranie rozbitych kawałków publicznego wizerunku Kylana za każdym razem, gdy ten się wygłupiał. Rozległo się pukanie do drzwi biura Kylana, a twarz jej najbardziej zaufanego przyjaciela zajrzała przez małe otwarcie, które zrobili. Katrina skrzywiła się, zauważając, że Kylan posłał jej groźne spojrzenie, zanim wrócił do chodzenia i patrzenia na zewnątrz. Zrozumiała aluzję, szybko wstając z krzesła i wyprowadzając osobę na zewnątrz, z powrotem na korytarz. Cicho zamknęła za sobą drzwi, a następnie odwróciła się, aby spojrzeć na swojego przyjaciela. – On jest dzisiaj w nastroju, Aaronie. Czy to nowy prototyp? – zapytała, wskazując na małe urządzenie w rękach Aarona. Aaron przewrócił oczami. – On jest zawsze w pieprzonym nastroju. Nie wiem, jak znosisz to jego gówno. Lucy i ja myślimy… – Przerwała mu, przykładając rękę do jego ust. Katrina musiała sięgnąć, żeby dosięgnąć jego twarzy, ponieważ był o wiele wyższy od niej, ale poradziła sobie całkiem dobrze. – Aaronie, zamknij się – ostrzegła go słodko. – Nie interesuje mnie, co ty lub twoja dziewczyna myślicie o mojej pracy, wiesz o tym – przypomniała Aaronowi, już któryś raz z kolei. Aaron prychnął, a jego ciepły oddech owiał jej dłoń. Wystawił język, liżąc ją. Pisnęła i zabrała rękę. – Jesteś obrzydliwy – jęknęła, otrząsając dłoń. – Lepiej umyj ręce, zanim tam wrócisz. On ma jakby pieprzony detektor na wszystkie zarazki. Aaron zadrżał, a jego brązowe włosy na chwilę opadły mu na oczy. – Nie mylisz się – przyznała niechętnie. – Ale czy to jest nowy prototyp? – naciskała. Aaron skinął głową. – Tak, to prawda. Nazywam go „Nocny Upadek 2.0” – powiedział jej dumnie. – Miał być gotowy w zeszłym tygodniu – przypomniała Aaronowi Katrina. Uśmiechnął się do niej przepraszająco. – Programowanie było trochę trudniejsze, niż ja i Harry przewidywaliśmy – przyznał nerwowo. Pokiwała głową ze zrozumieniem, chociaż tak naprawdę nie miała pojęcia, jak działa coś takiego jak programowanie. – Dobrze, poprę cię, jeśli Kylan wpadnie w szał – obiecała. Nie wywołuj diabła z lasu, a w tym przypadku po prostu ich szefa, drzwi jego biura otworzyły się w tym momencie. Spojrzał na nią przez sekundę, zanim skierował swoje przymrużone spojrzenie na Aarona. – Marquez, ten prototyp miał być u mnie w zeszłym tygodniu – powiedział cicho Kylan. Katrina zauważyła, że uszy Aarona zaczerwieniły się na końcach. – Wiem, Sir. Harry i ja przepraszamy. Trudno było ustawić programowanie tak, jak należy. Ale w końcu nam się udało. Nie mam wątpliwości, że burmistrz wdroży ten model do policji bez żadnych problemów – powiedział Aaron, starając się brzmieć pewnie. Obserwowała swojego szefa, podczas gdy tryby w jego umyśle pracowały. Jego ostre szare oczy były nieczytelne, jak zwykle. Jego ostre rysy nie wyglądały w tej chwili ani zbyt gniewnie, ani uprzejmie. Czarne włosy jego grzywki groziły wpadnięciem mu w oczy, a jego normalnie pulchne usta były zaciśnięte w cienką linię. – Bardzo dobrze. Przeprowadź jeszcze jedną rundę diagnostyki i prześlij mi ukończone raporty do dziś wieczorem – powiedział oschle. Ramiona Aarona opadły o kilka centymetrów z wyraźną ulgą. – Absolutnie – odetchnął. Spojrzał na chwilę na Katrinę. – Drink dzisiaj wieczorem? – zapytał. Uśmiechnęła się do niego. – Mamy dziś wieczorem późną kolację biznesową. Ale w piątek jestem cała twoja – obiecała. Przewrócił oczami, ale nie odważył się rzucić żadnej uszczypliwej uwagi prosto przed Kylanem. – Do zobaczenia później – powiedział, odwracając się i kierując z powrotem w stronę windy. – Jeśli skończyłaś się socjalizować – powiedział Kylan bez wyrazu, gestem zapraszając ją do wejścia do jego biura. Katrina powstrzymała się od riposty, zamiast tego weszła do środka i podeszła do swojego zwykłego krzesła przed jego biurkiem. Kylan usiadł w swoim dużym, czarnym skórzanym fotelu za biurkiem. Po raz kolejny pomyślała w duchu, jak mały wygląda siedząc na takim krześle. Ale nawet jeśli wygląda na niskiego w tym olbrzymim fotelu biurowym, jego dominująca obecność wymagała niezaprzeczalnego szacunku. Była przyzwyczajona do energii, którą zawsze ze sobą niósł, ale czasami nadal ją to zaskakiwało. – Grafik? – zapytał Kylan obojętnie. Uniósł herbatę do ust i wziął mały łyk. – Nieźle – zauważył. Katrina odetchnęła z ulgą. Nie będzie musiała jeszcze szukać nowej kawiarni i była z tego więcej niż zadowolona. Odkaszlnęła i podniosła tablet, który zwykle trzymała na biurku Kylana. – Za pół godziny masz spotkanie z Kyla&John Techno Corp. Nadal chcą, żebyś wybrał ich technologię do nowej wersji kamery dzwonkowej. – Przejrzała grafik nieco dalej. – Mamy wolny lunch, a potem masz telekonferencję z Jordanem Hughesem o drugiej. Jest dyrektorem generalnym Elorde Enterprises. To ten, który ciągle próbuje cię namówić na grę w golfa. Chce też, żebyś użył jego projektu dronów zaciemniających dla wojska – zakończyła Katrina, po czym podniosła wzrok, czekając na jego reakcję. Kylan prychnął. – Dlaczego, do cholery, miałbym grać w golfa? To definicja bogatych mężczyzn stojących wokół, paradujących swoimi kut*sami w dłoniach i przechwalających się swoimi osiągnięciami. – Skrzywił się na nic w szczególności, po czym wziął kolejny łyk herbaty. Katrina pokiwała głową ze zgodą. Kylan był wieloma rzeczami, ale nigdy otwarcie nie chełpił się swoimi pieniędzmi. Nie miała pojęcia o jego przeszłości przed Ross Corporation, poza skąpymi informacjami w jego biogramie firmy. Miała jednak wyraźne wrażenie, że Kylan najprawdopodobniej nie pochodził z zamożnego środowiska. Samo powietrze wokół niego w żaden sposób nie krzyczało „stare pieniądze”. – Potrzebuję, żebyś skontaktowała się z Isabel. Prawdopodobnie będę potrzebował prawnika, żeby poradzić sobie z tym ostatnim gównem z paparazzi – poinformował ją Kylan. Obserwowała, jak ze zrezygnowaniem szczypie nasadę nosa, i zauważyła ciemne kręgi pod jego oczami. – Nie bierzesz leków nasennych? – zapytała Katrina, zapisując sobie przypomnienie, żeby zadzwonić do prawnika Kylana. Wiedziała, że prawnikowi nie spodoba się, że tak szybko się z nim kontaktuje, ale temperament Kylana ostatnio był czymś innym. Kylan spojrzał na nią gniewnie. – To nie pomaga na moją bezsenność – powiedział surowo. Katrina westchnęła. – Brałeś je dłużej niż jedną czy dwie noce? – zapytała, unosząc brew. Spojrzenie Kylana stało się bardziej intensywne i miała odpowiedź. – To nie zadziała, jeśli nie będziesz konsekwentny, Sir – przypomniała mu. Cmoknął językiem z irytacją. – Złaź mi z pieprzonego karku – jęknął. Katrina wzruszyła ramionami. – Jak chcesz – spojrzała ponownie na grafik w swoich rękach. – Poza tym mamy spotkanie giełdowe z Ryanem, a potem kolację z Charliem. Potrzebujesz mnie na niej? – zapytała Kylana z ciekawością. Kylan westchnął i pokiwał głową. – Stary piernik cię lubi i łatwiej mi z nim rozmawiać, kiedy nie jestem głównym tematem rozmowy – wyjaśnił. Sięgnął do kieszeni i podsunął jej swój telefon. Spojrzała na niego, zauważając poważnie pęknięty ekran. – Co się tym razem stało? – zapytała, starając się nie brzmieć zbyt zirytowana. Kylan zużywał dużo telefonów, zwłaszcza ostatnio. – Pieprzony Litter – odpowiedział krótko Kylan. Katrina tym razem nie powstrzymała się od przewrócenia oczami. – Myślałam, że Ryan i ja powiedzieliśmy ci, żebyś przestał tam wchodzić. Nie powinieneś wdawać się w dyskusje z trollami, Sir – skarciła go. Kylan spojrzał na nią gniewnie. – Pieprzyć to. Są nieznośni – wymamrotał gorzko. Zaśmiała się lekko. – Prawie zawsze są to dzieci, Sir – przypomniała mu. – Po prostu się nudzą, a ty jesteś sławny, pod każdym względem. Często ludzie zapominają, że jesteś po prostu osobą za publicznym wizerunkiem, który pokazujesz światu. W twoim przypadku jest mało prawdopodobne, że będzie to coś innego za zamkniętymi drzwiami, ale oni nie wiedzą tego na pewno – wyjaśniła, wzruszając ramionami. – Jeśli ktoś chce wytknąć mój wzrost lub jakieś bezużyteczne gówno, to mnie to nie obchodzi. Ale w momencie, gdy ktoś zaczyna mówić, że mam ukryte motywy dotyczące moich dronów, nie mogę tego znieść – powiedział Kylan, spuszczając wzrok i mówiąc ciemnym tonem. Katrina pokiwała głową ze współczuciem. – Rozumiem. Ale reagowanie w taki sposób, jak ty to robisz, jest dokładnie tym, czego oni chcą – powiedziała mu szczerze. Kylan przewrócił oczami. – Pieprz się, dopóki nie będę cię potrzebował, Katrino – powiedział, machając ręką w kierunku drzwi. Wstała nie tak szybko z krzesła i wyszła bez słowa. Kylan nie lubił dużo mówić o swoich osobistych uczuciach i nigdy go do tego nie zmuszała. Był to jeden z wielu powodów, dla których wytrzymała tak długo w Ross Corp., była tego pewna.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 2 – Kontraktowe małżeństwo z moim szefem, prezesem | Czytaj powieści online na FicSpire