Wasilisa splotła dłonie, obserwując Lucjana, który zatrzymał się przed nią i usiadł na krześle.
– Czy prezes nie może odwiedzić swojego radcy prawnego? – uniósł brwi, położył dłonie na stole i wbił w nią wzrok.
– Więc… witam, panie prezesie – prychnęła, a on zachichotał.
– Nie widzę twojego doradcy prawnego – powiedział, rozglądając się.
– Cóż, to dlatego, że twój najlepszy przyjaciel ją porwał –
















