"Chcę rozwodu, Cassandro, jesteś bezwstydną kobietą!" Okrutne słowa Lucjana, jej męża, przeszyły jej serce, a łzy napłynęły do oczu.
Cassandra leżała na łóżku w swoim pokoju, gdy drzwi otworzyły się z hukiem, a Lucjan wpadł do środka z brązową kopertą w ręku.
"C...co mówisz?" zmarszczyła brwi.
To nie był pierwszy raz, kiedy jej mąż wypowiedział te słowa, ale dzisiaj wydawało się to inne, a poza tym trzymał brązową kopertę, o którą modliła się żarliwie, by nie była dokumentem rozwodowym.
"Wiele razy słyszałem pogłoski o twoich brudnych sprawkach i zawsze wybierałem zatykanie uszu. Myślałem, że to nieprawda, ale myliłem się, zatykając uszy!" wrzasnął, górując nad nią.
"Nigdy nie zrobiłam nic, żeby zasłużyć na te imiona, Lucjanie," jej słowa się załamały.
"Cassandro, miałaś czelność spotykać się z innymi mężczyznami za moimi plecami, a jakby tego było mało, oddawałaś im się jak dziwka, którą jesteś!"
"Nie pozwolę, żeby moje zasady moralne były wleczone w błoto, Lucjanie. Ty ze wszystkich ludzi nie powinieneś wytykać palcami innych. Milczałam z powodu warunku związanego z naszym małżeństwem i tylko patrzyłam, jak obnosisz się ze swoją kochanką przed wszystkimi. Nie widziałeś w tym nic złego, ale..."
"Próbujesz przykryć swój grzech, wciągając w to Rozalinę? To i tak nie zmieni faktu, że inny mężczyzna z tobą spał!" ryknął.
"Nie powinieneś mnie oskarżać o tak niemoralny czyn, Lucjanie. Ja..."
"Nazywasz to oskarżeniem?" zmarszczył brwi, wpychając jej swój telefon komórkowy w twarz.
Cassandra zmarszczyła brwi, wzięła od niego telefon i wpatrywała się w zdjęcie.
To była ona na zdjęciu. To była ona pod kołdrą w pokoju hotelowym. To było kolejne zdjęcie jej z mężczyzną pod kołdrą.
"C...co to jest?" zatoczyła się, gdy Lucjan wyrwał jej telefon.
"To nie ja, przysięgam!" zapłakała.
"To kto to jest? Zamierzasz kogoś za to winić?"
"To fotomontaż! To nie ja, zaufaj mi, proszę!"
"A co? Obnosiłem się ze swoją kochanką? Wiedziałaś lepiej, że kochałem Rozalinę, zanim pociągnęłaś za sznurki, żeby mój dziadek zmusił mnie do poślubienia ciebie. Nawet po tym gównie, które zrobił twój ojciec, mój dziadek przymknął na to oko i zmusił mnie do tego małżeństwa z tobą!"
"Ale teraz co? Jedyna osoba, która mogła stanąć po twojej stronie, leży tam na łożu choroby, a zanim się obejrzysz, przejmę grupę L.G!"
Cassandra potrząsnęła energicznie głową, a łzy spływały po jej twarzy. "Przysięgam, nigdy cię nie zdradziłam. Wiem, że mnie nie lubiłeś i nie kwestionowałam tego, ale proszę, zaufaj mi. To nie ja jestem na zdjęciu."
"Zachowaj te kłamstwa dla siebie. Daję ci czas do końca dnia na podpisanie tego dokumentu," po czym rzucił w nią papierami.
Cassandra pospiesznie uklękła i objęła jego nogi, gdy mężczyzna przygotowywał się do opuszczenia pokoju. Błagała, płacząc obficie, "Zrobię wszystko, o co poprosisz, ale proszę, nie możesz się ze mną rozwieść. Ja... ja... Proszę, nie."
"Jesteś taka bezwstydna i niewiarygodna," wyrwał swoje nogi z jej uścisku, a potem syknął.
"Zaczekaj, nie myślisz, że coś się między nami zmieni z powodu tego, co wydarzyło się tamtej nocy, prawda?" zatrzymał się i powiedział.
Cassandra rozchyliła usta, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo. Lucjan pamiętał, co wydarzyło się tamtej nocy?
Poczuła się tak pokonana, że myślała, że umrze.
Zanim się zorientowała, podwójne drzwi jej pokoju zatrzasnęły się z głośnym hukiem, który ją wzdrygnął.
Kiedy upewniła się, że wyszedł, wyjęła z kieszeni test ciążowy, spojrzała na dwie czerwone kreski i westchnęła.
Nie było mowy, żeby powiedziała mężczyźnie, że już nosi jego dziecko.
Prawdopodobnie zabrałby ją do szpitala i wyrzucił ją i dziecko, a jeszcze lepiej, kazałby jej urodzić i odebrał jej dziecko.
Czy jej mąż zmieniłby zdanie, gdyby wiedział, że już nosi jego dziecko?
Ale z drugiej strony, właśnie została oskarżona o zdradę, nie było mowy, żeby uwierzył, że dziecko naprawdę należy do niego.
Kilka miesięcy temu Lucjan upił się i próbował zmusić ją do seksu. Chętnie pozwoliła swojemu pijanemu mężowi na seks z nią, mając nadzieję, że coś się między nimi zmieni.
Jednak następnego ranka jej mąż zachowywał się, jakby nic się między nimi nie wydarzyło.
Oczywiście, nie było mowy, żeby jej mąż zapomniał, co się między nimi wydarzyło.
Ich małżeństwo miało trwać rok, ale ponieważ dziadek Lucjana szczególnie się nią interesował i bardzo ją kochał, nie mogli kontynuować rozwodu, ponieważ jej mąż, Lucjan, bardzo cenił swojego dziadka i nie mógł się z nią rozwieść. Ale teraz, gdy dziadek uległ wypadkowi i jest w śpiączce, nie ma mowy, żeby rozwód nie doszedł do skutku.
Po chwili Cassandra podniosła pozew rozwodowy, wstała i usiadła na skraju łóżka. Następnie zaczęła czytać warunki umowy. Jeśli podpisze dokumenty rozwodowe, otrzyma piętnaście milionów dolarów alimentów.
Odłożyła papiery na bok i dotknęła brzucha. To powinno wystarczyć na zaspokojenie potrzeb jej nienarodzonego dziecka.
Cassandra roześmiała się, patrząc na zdjęcie ślubne jej i Lucjana, które powiesiła na ścianie. To był śmiech zmieszany z bólem, nieszczęściem i winą.
Była żałosna. Bardzo żałosna.
Gdyby odrzuciła ofertę dziadka Lucjana, by poślubić jego wnuka w zamian za niekaranie jej za przestępstwo jej ojca. Może nie tkwiłaby nieszczęśliwie w tym piekle, które nazywa małżeństwem.
Może zostałaby jej wybaczona zbrodnia jej ojca.
Może, a może nie.
Fakt, że miała opuścić dom, nie bolał tak, jak świadomość, że jej dziecko może cierpieć bez ojca u boku.
Cassandra leniwie ziewnęła i oparła się, aż jej plecy dotknęły miękkiego materaca.
Tylko jedna osoba byłaby najbardziej szczęśliwa z tej wiadomości, a była nią jej teściowa.
W końcu ta kobieta chciała również dla swojego syna jego kochankę.
Cassie nie wiedziała, jak długo rozmyślała o swoim nieszczęsnym życiu, "Odejdę. To jedyna słuszna rzecz," powiedziała, zanim ostatecznie zasnęła.
















